Tęczowa flaga w "Pytaniu na śniadanie". Jest reakcja stacji
Telewizja Polska zabrała głos w sprawie zwolnienia wydawcy "Pytania na śniadanie" po występie na żywo Karin Ann z tęczową flagą. Zdaniem stacji był to "zaprogramowany happening".
Nie milkną echa zamieszania, które wywołał występ słowackiej wokalistki na scenie TVP. Karin Ann przed kamerami wygłosiła poparcie dla środowiska LGBT+. - Piosenkę dedykuję całej społeczności LGBT w Polsce, bo wiecie, jak to wszystko wygląda. Zasługujecie na miłość, zasługujecie na to, aby czuć się bezpiecznie. Jestem z wami, stoję tu z wami i kocham was - powiedziała, trzymając w dłoniach tęczową flagę.
Tuż po zakończeniu audycji wydawca programu Radosław Bielawski spotkał się z krytyką szefostwa. Ostatecznie wyrzucono go po 12 latach pracy w TVP. - Usłyszałem, że tęczowa flaga jest nie do obronienia i jako wydawca powinienem zdecydować o zejściu z anteny wcześniej albo pokazać w tym czasie inny kadr - gitarzystę albo kwiaty i trawę, która obok rośnie - zdradził.
Rzecznik Telewizji Polskiej przekazał Onetowi oświadczenie w sprawie. Według kierownictwa stacji występ Karin Ann w "Pytaniu na śniadanie" nosił znamiona agitacji politycznej.
"»Pytanie na śniadanie« jest programem o charakterze poradnikowo – lifestylowym, który z założenia wolny jest od tematów światopoglądowych i kontrowersyjnych symboli. Siłą tego formatu jest apolityczność i szacunek dla wrażliwości różnych grup widzów. (...) Swój występ pani Karin Ann wykorzystała jako okazję do własnej kampanii, sprawiając dyskomfort niemałej części widzów »Pytanie na śniadanie« i wciągając jednocześnie program do sporu ideologicznego, w którym nie ma on zamiaru uczestniczyć" - napisano.
Zachowanie wydawcy owego wydania na żywo oceniono jako nieprofesjonalne oraz posądzono go o celowe działanie za szkodę stacji.
"Decyzję wydawcy tego odcinka, pana Radosława Bielawskiego, by prezentującą tęczową flagę i wygłaszającą manifest LGBT artystkę pokazywać jeszcze przez kolejne 45 sekund po zakończeniu programu i wyemitowaniu napisów końcowych, trudno uznać za realizację założeń programowych oraz dowód profesjonalizmu. Raczej za zaprogramowany happening doświadczonego wydawcy" - dodano.
Zdaniem redakcji "Pytania na śniadanie" usunięcie nagrania ze strony internetowej programu to przejaw "prawa do kształtowania wizerunku audycji, która stara się nie obrażać niczyich uczuć".