"Taniec z gwiazdami": Joanna Mazur i Agnieszka Radwańska to dwa oblicza polskiego sportu
Obie sportsmenki są w podobnym wieku i mają długą listę sukcesów w swoich dyscyplinach. Radwańska jest 30-letnią "emerytką" i multimilionerką inwestującą w apartamenty. Mazur to niewidoma biegaczka, która od 14. roku życia mieszka w internacie.
Kiedy zapowiedziano, że Agnieszka Radwańska wystąpi w "Tańcu z gwiazdami", pojawiły się spekulacje o wysokości jej gaży. 30-letnia tenisistka, która niedawno zakończyła karierę, podobno zgodziła się na 20 tys. zł za odcinek. Udział w tanecznym show nie jest jednak dla niej sposobem dorobienia sobie na "emeryturze", ponieważ całą kwotę przeznaczyła na UNICEF.
Radwańska może sobie pozwolić na taki gest, ponieważ jak podawano kilka miesięcy temu w "Gali", na jej koncie znajduje się ok. 30 mln dol. (prawie 115 mln zł). Majątek Isi nie kończy się na oszczędnościach. Najwyżej notowana Polka w historii rankingu WTA Tour posiada apartamenty w Krakowie, Warszawie, Sopocie, Zakopanem i Miami.
Od kilku miesięcy jest też właścicielką hoteliku z apartamentami w Krakowie.
- Jest to na pewno coś innego, takiego mojego – mówiła w rozmowie z WP Gwiazdy.
- W apartamentach są pamiątki z różnych turniejów, które wygrałam, więc można trochę poczuć te emocje, które przeżywałam w różnych zakątkach świata. Cieszę się, że to w końcu powstało. Wielkie podziękowania dla mojej mamy, która bardzo mi pomagała. Zresztą to jej pomysł, ona trzymała nad tym pieczę do samego końca – wyznała Radwańska, która może sobie pozwolić na porsche za milion zł.
Radwańska spędziła na kortach 25 lat, podporządkowując całe swoje życie tenisowi. Dzięki temu dziś jest multimilionerką i nie musi się martwić o przyszłość po przejściu na "wcześniejszą emeryturę".
Joanna Mazur, parkietowa rywalka Radwańskiej w "Tańcu z gwiazdami", ma wiele wspólnego z byłą tenisistką. Przynajmniej pod względem życia podporządkowanego sportowi, bo rzeczywistość Joanny poza treningami i zawodami różni się diametralnie od tego, do czego przywykła Isia.
W wieku 7 lat Mazur zaczęła tracić wzrok. Zawsze mogła liczyć na wsparcie kochającej rodziny, jednak poza domem jej życie przypominało koszmar. Rówieśnicy w szkole wyżywali się na niej i wykorzystywali jej niepełnosprawność do robienia żartów. W końcu, w wieku 14 lat, Joanna przeprowadziła się do Krakowa, gdzie zamieszkała w internacie. Swój skromny pokoik z łazienką na zewnątrz pokazała w ostatnim odcinku "Tańca z gwiazdami".
Wielokrotna złota medalistka triumfująca na Mistrzostwach Świata i Europy popłakała się przed kamerami.
- Za nic nie musisz się wstydzić! Niewidoma kobieta ma toaletę i prysznic na zewnątrz! To jest coś koszmarnego – mówił jej taneczny partner, Jan Kliment.
- Nie mogę mówić po tym filmie. Przyjęłabym cię do siebie. Żyjemy w państwie, gdzie mistrzyni świata ma toaletę na zewnątrz. Coś koszmarnego! Znajdźmy sponsora tej kobiecie – wtórowała mu Iwona Pavlović.
Prawda o trudnej sytuacji niewidomej biegaczki poruszyła widzów, a przy okazji wywołała do tablicy decydentów odpowiadających za wsparcie polskich sportowców.
Paulina Malinowska-Kowalczyk, rzecznik prasowy Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego, wystosowała na naszą prośbę oficjalne oświadczenie w sprawie wsparcia Joanny Mazur. Według Komitetu niewidoma biegaczka otrzymuje 40 tys. zł rocznie, do tego ministerialne stypendium (24 tys. zł rocznie), mimo że nie spełnia ustawowych kryteriów, a także dostała 10 tys. zł nagrody specjalnej (pełne oświadczenie można znaleźć tutaj).
Do treści oświadczenia odniósł się Michał Stawicki, biegowy partner mistrzyni.
- Dużo dobrego już zostało zrobione, jednak do zrobienia jest jeszcze więcej w obszarze profesjonalnego sportu osób niepełnosprawnych – napisał na Instagramie Stawicki, przy okazji proponując spotkanie z przedstawicielami Ministerstwa, na którym będą się mogli odnieść do kwot ujętych w oświadczeniu i wspólnie podsumować wsparcie, jakie realnie otrzymują.
Przedstawienie historii Joanny Mazur w "Tańcu z gwiazdami" zaowocowało także pojawieniem się internetowych zbiórek na rzecz niewidomej biegaczki. Dominika Szostak i Albert Wójcik, organizatorzy dwóch oddzielnych zbiórek w serwisie pomagam.pl, napisali, że nie znają Joanny Mazur osobiście. Szostak planuje zebrać 200 tys. zł, a Wójcik ustawił minimum na poziomie 160 tys. zł i wygląda na to, że oboje osiągną założony cel bez większych problemów. Na obie zbiórki wpłacono już ponad 255 tys. zł.