"Take me Out": Walczyła o randkę z innymi dziewczynami. "Kiedy pojawiało się ciacho, napięcie rosło"
22.03.2018 07:09, aktual.: 22.03.2018 21:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W każdym odcinku trzydzieści pięknych kobiet i czterech mężczyzn zabiega o swoje względy. - Pojawiały się łzy i pytania, dlaczego dana dziewczyna nie została wybrana - zdradza nam Eliza Gwiazda.
Pojawiła się w środowym odcinku "Take Me Out". W rozmowie z WP Teleshow ujawniła całą prawdę o formacie, a także o tym, jak dostała się do programu.
- Znałam ten program wcześniej. Widziałam go w wersji ukraińskiej i wiedziałam, że to będzie format z jajem, bardzo zabawny. Wysłałam zgłoszenie i dosłownie dwa dni później dostałam telefon z zaproszeniem na casting. Spotkanie było luźną rozmową przy kamerze. Po trzech dniach zadzwonili z produkcji, że jestem w programie. Wiem, że celem było znalezienie różnych dziewczyn, zarówno jeśli chodzi o wygląd, wiek jak i o temperament.
Gwiazda na co dzień pracuje jako dziennikarka, a udział w show miał być dla niej odskocznią i przygodą.
- Chciałam zobaczyć, jak to jest wystąpić w tego typu programie. Ten format jest bardzo lajtowy, nie ma sensu doszukiwać się głębszego sensu. Nikt nie oczekuje zobowiązań do grobowej deski. Tu ma być dwugodzinna randka, która polega na wyjściu na kawę i tyle. Chłopaków widzimy pierwszy raz dopiero w windzie, teksty nie są reżyserowane. Nasze reakcje są spontaniczne i prawdziwe.
38-latka bardzo pochlebnie wypowiedzieła się na temat samej organizacji planu. Podkreśliła, że wszystko było perfekcyjnie przygotowane i absolutnie na nic nie może narzekać.
- To jest olbrzymia produkcja. W programie pojawiło się 70 dziewczyn i 40 mężczyzn. Mieliśmy najlepszy sztab mejkapistek, który przez cały dzień nas malowały i przygotowywały do odcinka. Główną stylistką była stylistka Edyty Górniak ze swoim sztabem. Bardzo dobrze się nami opiekowano. Spałyśmy w hotelu. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, a całość została przygotowana na światowym poziomie - powiedziała w rozmowie z WP Teleshow.
Eliza zaznacza, że w trakcie trwania odcinków emocji nie brakowało. Pomimo, że dziewczyny spędzały razem sporo czasu poza planem, to i tak w programie dało się odczuć spore napięcie. Zwłaszcza, kiedy na horyzoncie pojawiał się prawdziwy przystojniak.
- Były takie odcinki, w których pojawia się tzw. "ciacho” i wtedy napięcie bardzo się podnosiło. Czasami w kuluarach pojawiały się łzy i pytania, dlaczego mężczyzna nie wybrał akurat danej dziewczyny. Wiadomo, że początkowo była to dla nas zabawa, ale z czasem pojawiła się też rywalizacja. Będę takie odcinki, że wszystkie byłyśmy zainteresowane i to facet podejmie decyzję.
Po pierwszym odcinku wiele osób bardzo komplementowało prowadzącego "Take Me Out", Piotra Gumulca. Mężczyzna z dużym dystansem podchodzi do tego, co dzieje się na scenie, ale Eliza Gwiazda nie ukrywa, że kabareciarz bardziej trzymał z facetami.
- Oni mieli jednak trudniej, bo musieli się przed nami zaprezentować.* My się znałyśmy i spędzałyśmy czas poza planem. Z tego względu Piotr Gumulec trzymał bardziej z facetami. Czasem sprowadzał nas na ziemię, kiedy oceniałyśmy mężczyznę zbyt pochopnie, po wyglądzie.* Mówił nam, że same nie jesteśmy idealne, więc żeby nie raczyć kandydatów czasem niezbyt miłymi uwagami.
Program "Take Me Out" jest absolutnym hitem stacji Polsat. W każdym odcinku pojawia się trzydzieści singielek, które walczą o względy przystojnych singli. Mężczyźni muszą przekonać do siebie dziewczyny, a na poszczególnych etapach kobiety decydują, czy dalej są zainteresowane uczestnikiem. Jeśli w ostatnich rundach zostanie więcej niż jedna kandydatka, role się odwrócą i to mężczyzna będzie wybierał kobietę, z którą pójdzie na randkę.
Oglądacie?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl