>>Sz
Trzeci tom będzie nosił tytuł "Szalik" i, jak udało mi się dowiedzieć, zostanie zilustrowany przez kolejnego, innego rysownika. Nieznana jest data publikacji "trójki" oraz to, kto zostanie nowym ilustratorem.
02.11.2011 | aktual.: 29.10.2013 16:55
W bieżącym albumie opowiadane są dalsze losy nadkomisarza policji Michała Pawluka, który w "Szmince" prowadził śledztwo w sprawie brutalnych morderstw, dokonywanych co dziewięć miesięcy na pięciu kobietach, przeważnie prostytutkach. Śledztwo zakończyło się sukcesem, został ujęty domniemany sprawdza - Jan Rojek, trzydziestodwuletni murarz, żonaty (warto w tym miejscu wspomnieć o innym komiksie Szyłaka, o prequelu pt.: "Sceny z życia murarza"), który co prawda nie przyznał się bezpośrednio do stawianych zarzutów, ale poprzez popełnienie w celi samobójstwa, pośrednio wziął winę na siebie. Powiesił się na pasku, który życzliwie przekazał mu Pawluk. Odnalezienie na komendzie szelek, należących do Rojka oraz zeznania żony, która "twierdzi, że to nie jego pasek", rzucają złowróżbny cień na nadkomisarza.Wątpliwości podsycane są przez Ilonę Nowak. Ambitna pani komisarz stara się dowieść, że podczas obławy nie złapano właściwej osoby, a także zdyskredytować prowadzącego śledztwo i przy okazji pociągnąć go do
odpowiedzialności za zaniedbanie, w wyniku którego został zamordowany młody policjant, nowicjusz na komendzie, Tymoteusz Rowicki. Rewelacje odkryte przez komisarz Nowak, wyciekły do prasy, dlatego inspektor będący przełożonym Michała Pawluka, jest zmuszony rozpocząć wewnętrzne śledztwo.
Opisałem powyżej jedynie ramy fabuły, na których rozpięty jest scenariusz. W rzeczywistości wątek kryminalny ma marginalne znaczenie dla epizodów i wydarzeń przedstawionych w albumie. Zaryzykowałbym tezę, że akcja "Szelek" w gruncie rzeczy dzieje się na płaszczyźnie psychicznej bohaterów. Jerzy Szyłak zbudował narrację w taki sposób, aby obnażyć schematy ludzkiego działania, pokazać emocje i uczucia, którymi się kierujemy, zademonstrować prawdziwe motywy. Gdybym miał w jakiś sposób zakwalifikować ten komiks, zamknąć go w jakąś zgrabną formułkę krytyczną, to powiedziałbym, że jest to policyjny thriller psychologiczny z wątkami LGBT.* Będę się upierał, że tym krytycznoliterackim wytrychu najważniejszym słowem jest: "psychologiczny". Ponieważ w "Szelkach" postaci _żyją_ i _czują_.* Tym co napędza bohaterów, co steruje ich postępowaniem, jest silnie odczuwany strach oraz bolesne poczucie winy. Emocje może i są pokazane sposób przerysowany, nawet karykaturalny, ale nie należy zapominać, że czytelnik ma okazję
obserwować główne osoby dramatu w sytuacjach, gdy cały znany, oswojony świat znika, zostaje trafiony torpedą i idzie na dno. Dla takiego rozpoznania znamienna jest rozmowa Pawluka z narzeczoną Rowickiego. On: "Proszę się nie martwić. Wszystko się ułoży". Ona, krzycząc: "Gówno się ułoży!".
Mam nadzieję, iż trzeci tom ukaże się szybciej niż drugi, do którego Wojciech Stefaniec przygotowywał plansze blisko 5 lat. Jak rok temu pisał na łamach "Ziniola", z radością przyjął propozycję Jerzego Szyłaka, aby zilustrować kontynuację "Szminki": "Było to około 4 lat temu. Na dzień dzisiejszy przygotowałem 60 stron w surowej wersji (same kadry), a w scenariuszu jestem na 27 stronie z 46 (...). Choćbym nie wiem jak się starał, to pedantyzmu i dokładności nie mogę się pozbyć. To jest silniejsze ode mnie. Za każdym razem, gdy staram się przyspieszyć pracę, odbiec od szczegółowości, zatrzymuję się podświadomie i zaczynam dłubać przy jednym kadrze nawet cztery dni". Nie wiem ile kadrów, ostatecznie zostało przez ilustratora odrzuconych, jednak te, które znalazły się w albumie, dowodzą mistrzostwa. Bez cienia wątpliwości "Szelki" należy uznać za popisowy album Stefańca, właściwie za artbook artysty. Kartkowałem go niezliczoną ilość razy i nadal nie mogę wyjść z podziwu. Mimo zastosowania różnych stylów i
technik malarskich całość jest estetycznie spójna. Gdy oglądam kadry namalowane przez artystę, wyskakują mi z głowy nazwiska różnych malarzy związanych mniej lub bardziej z nurtem hiperrealizmu/fotorealizmu oraz nowej figuracji, u których mógł terminować, chociaż trafniej będzie jeśli napiszę: z którymi podjął grę w berka. Od Edwarda Hoopera i Luciana Freuda poprzez Jacka Waltosia, Leszka Sobockiego, Łukasza Korolkiewicza, aż po Tadeusza Borutę. Moje rozpoznanie może być całkowicie nietrafione, ale przywołując powyższe nazwiska, również wziąłem udział w grze.
Uważam, że "Szelki" to jeden z najważniejszych polskich współczesnych komiksów. Wcale nie dlatego, że komiks Szyłaka i Stefańca, ze względu na wątek transseksualny, makabryczną brutalność, wulgarne słownictwo, odważną erotykę, jest przeznaczony tylko dla dorosłego czytelnika. A dlatego, że jest odważy i niebanalny w podjętym temacie.