Sylwia Madeńska gorzko o "Tańcu z gwiazdami". "Mam żal i jest mi przykro"
Po tym, jak wygrała pierwszą edycję "Love Island", została zaproszona do "Tańca z gwiazdami". Niestety, w kolejnych edycjach show Sylwia Madeńska nie została zatrudniona. Tancerka nie kryje, co o tym myśli.
Telewizyjna kariera Sylwii Madeńskiej rozpoczęła się w 2019 r., gdy wystąpiła w randkowym show "Love Island". Program bił rekordy popularności, a tancerka zyskała sympatię widzów. Wraz z Mikołajem Jędruszczakiem stworzyła parę, która nie tylko wygrała pierwszą polską edycję "Wyspy miłości", ale też przetrwała po zakończeniu emisji show.
Sylwia Madeńska jest zawodową tancerką, dlatego też wraz z Mikołajem dostali zaproszenie do "Tańca z gwiazdami". Parkietu nie podbili, jednak znów byli tematem numer jeden dla kolorowej prasy. Para zerwała, gdy odpadła z programu, a kulisy związku były wywlekane na światło dzienne.
Tancerka miała ogromną nadzieję, że na jednej edycji "Tańca z gwiazdami" się nie skończy. Nie ukrywa, że ma żal do producentów, że nie dostała możliwości na kontynuowanie kariery w jednym z największych telewizyjnych widowisk w Polsce.
- Miałam lekki żal. Rozmawiałam z produkcją, że jest mi przykro, że nie ma mnie w tej edycji. W rozmowie poruszyliśmy temat kolejnej edycji - powiedziała szczerze Madeńska w rozmowie z Jastrząb Post. - Wiemy doskonale, że telewizja rządzi się swoimi prawami i najpierw jesteś, potem cię nie ma. Nauczyło mnie to też tego, że nie można nic zakładać. Mam nadzieję, że będę w "Tańcu z Gwiazdami" i wykorzystam to, co robię od 20 lat - dodała.
W wywiadzie przyznała, że oglądała tylko pierwsze odcinki show. W finale będzie trzymać kciuki za Piotra Mroza, ponieważ uważa, że jest niezwykle utalentowany.