Straciliśmy wszelkie nadzieje. Sromotny koniec "Big Brothera"
57 dni. Tyle właśnie minęło od emisji pierwszego odcinka reaktywowanej edycji "Big Brothera". Wieczór w wieczór od prawie dwóch miesięcy poświęcaliśmy czas, nerwy i pieniądze na śledzenie i relacjonowanie tego, co "dzieje się" w domu Wielkiego Brata. Basta. Podziękujcie Justynie Żak i jej chłopakowi, którzy doprowadzili nas do ostateczności.
10.05.2019 | aktual.: 10.05.2019 16:40
Skłamalibyśmy, pisząc, że wierzyliśmy w sukces przywracanego z martwych "Big Brothera". Reaktywację programu potraktowaliśmy z przymrużeniem oka. Liczyliśmy na eksperyment, który przywoła sentyment u tych, którzy po latach wracają pamięcią m.in. do Frytki w jacuzzi, Maneuli niszczącej łóżko i Joli Rutowicz, która świat mediów podbijała uzbrojona w brokat, lateks i róż. Tymczasem jedyne, co dziś czujemy, to: frustracja, niedowierzanie i poczucie zmarnowanego czasu.
Jeszcze jakiś czas temu nikt nie wierzył, że reaktywowany format będzie cieszył się taką popularnością. A jednak! Ludzie przekonali się do programu, a tymczasem w "BB" zaczyna brakować... rozrywki. Minione dni w domu Wielkiego Brata pokazały nam, że przed telewizorami marnujemy czas.
Po co, po co, po co, po co?
No właśnie. Po co oglądać dalej "Big Brothera", skoro uczestnicy, którzy wzbudzali w nas jakiekolwiek emocje, właśnie dobrowolnie zatrzasnęli drzwi domu z drugiej strony?
Justyna Żak wzbudzała ostatnio największe zainteresowanie wśród uczestników "Big Brothera". Do programu zaproszono jej chłopaka Pawła, który do domu Wielkiego Brata wszedł na majówkę. Zakochani w sobie do granic możliwości weganie nie zagrzali długo miejsca w
9 maja Justyna Żak i jej chłopak Paweł Grigoruk oznajmili, że odchodzą z programu. Decyzję podjęli po tym, jak w pokoju multimedialnym wyświetlono film, w którym pozostali uczestnicy obgadywali ich za plecami.
Nawet słowa Wieszcza nie są w stanie nas pocieszyć
Niestety, w przeciwieństwie do "Pieśni IX" Jana Kochanowskiego, my z każdym kolejnym dniem nie czujemy nadchodzącej nadziei. Przerasta nas to, do jak bardzo kuriozalnych sytuacji doprowadzają uczestnicy show. Albo wieje nudą, albo jest żałośnie i niesmacznie.
Kiedyś to było...
Naprawdę próbowaliśmy zrozumieć, dlaczego Justyna i Paweł opuścili program. Ale nie byli jedyni. W jednym z pierwszych odcinków zrobił to samo Daniel Barłóg. Chwilę później Marlena Klimczyk.
Uczestnicy obecnej edycji mogliby sporo nauczyć się od mieszkańców domu Wielkiego Brata, którzy mieszkali w nim w pierwszych edycjach.
Kiedy Manuela łamała łóżko na oczach milionów widzów, stałem u progu pokoju, z ukrycia oglądając "Big Brothera", tak żeby nie zauważyli mnie rodzice. Miałem zaledwie 6 lat, ale bohaterów popularnego reality show pamiętam do dziś.
Kto za kilkanaście lat będzie pamiętał Justynę, Łukasza, Igora i innych? Odpowiadamy: nikt.
Brak charyzmy, siły przebicia i chamstwo
Mieszkańcy wskrzeszonej edycji show TVN nie silą się nawet, żeby zaskarbić sympatię widzów. Wręcz przeciwnie. Walka o atencję skończyła się zakrawającymi o zachowania na tle rasistowskim i homofobicznym sytuacjami. Przez co np. został wyrzucony z programu poznaniak Maciej Borowicz.
W latach 2001–2002 "Big Brother" był jednym z najbardziej przełomowych telewizyjnych show. Uczestnicy programu bardzo szybko stawali się idolami widzów w każdym wieku. Była to także niepowtarzalna okazja dla tych, którzy marzyli o łatwej popularności.
Dzisiejsi uczestnicy to milenialsi, którzy nawet "fejm" chcieliby dostać podany na tacy. Przeciętny mieszkaniec domu przypomina rozkapryszone i przewrażliwione na każdym punkcie dziecko.
Dlaczego warto kontynuować oglądanie "Big Brothera"?
Nie warto.
I choć TVN7 co chwila dokłada wszelkich starań, żeby przyciągnąć widzów przed telewizory, to mamy wrażenie, że słupki oglądalności nie podskoczą tak wysoko jak w przypadku pierwszej edycji reality show.