"Scjentologia - religia czy sekta?". Kto i dlaczego ląduje w Dziurze?

Bicie, tortury, nieludzkie poniżanie. Wieczna kontrola, odizolowanie od świata i płot z kolcami. Guantánamo? Obóz koncentracyjny? Nie. To ośrodek "wychowawczy" najbogatszej sekty USA na Zachodnim Wybrzeżu.

"Scjentologia - religia czy sekta?". Kto i dlaczego ląduje w Dziurze?
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY
Grzegorz Kłos

W poniedziałek 29 lipca Telewizja WP pokaże trzeci odcinek nagrodzonego prestiżową nagrodą Emmy serialu "Scjentologia - religia czy sekta?". Gospodarzami serialu są aktorka Leah Remini oraz Mike Rinder, eks-rzecznik Kościoła i wysoko postawiony scjentolog, który w 2007 r. odszedł z sekty. To m.in. dzięki niemu opinia publiczna dowiedziała się o Dziurze. Miejscu, gdzie nieposłuszni wyznawcy odsiadują karę.

- To kolejna żenująca, fałszywa i obraźliwa dla nas teoria. Jedyną dziurą na terenach należących do Kościoła może być dołek golfowy - od lat jak mantrę powtarzają scjentologowie.

Nikogo, kto choć trochę czytał o scjentologach i ich metodach, takie reakcje nie powinny dziwić. Na każdą krytykę sekta reaguje w myśl "zasady zwierzyny łownej", bezpardonowo atakując i dewaluując każdego, kto ośmieli się wkładać "nos w nie swoje sprawy".

Tak było w przypadku dziennikarzy, filmowców, Mike'a Rindera i wielu innych członków Kościoła scjentologicznego, którzy opowiadali o pobycie Dziurze i panujących tam warunkach.

Czym jest Dziura?

Dziura (ang. The Hole) znajduje się na terenach należących do Gold Base, czyli międzynarodowej kwatery głównej Kościoła scjentologicznego, w Kalifornii na północ od miasta San Jacinto.

Została utworzona najprawdopodobniej w okolicach 2002-2004 r. w budynku Komitetu Nadzorczego, powstałego w wyniku połączenia dwóch dużych baraków.

Rozkazem Davida Miscavige'a (na zdjęciu), który od 1986 r. jest liderem sekty, najwyżsi dostojnicy Kościoła mają być tam izolowani od reszty wyznawców.

W książce "Droga do wyzwolenia. Scjentologia, Hollywood i pułapki wiary" dziennikarz "New Yorkera" Lawrence Howard pisze, że w 2003 r. trzymano pod kluczem od 40 do 50 osób. W kolejnych latach ta liczba znacznie wzrosła.

Obraz
© East News

"Luksusy"

Z zeznań ludzi, którzy przeżyli Dziurę, wynika, że budynek od początku nie był w żaden sposób przysposobiony do mieszkania. Jak to wyglądało w praktyce?

Kilkadziesiąt osób spało na ziemi w śpiworach, ściśnięte jak sardynki. Mężczyźni koło wielkiego stołu konferencyjnego, kobiety w boksach i pokojach biurowych. Do tego brak krzeseł, plaga mrówek i celowe przerwy w działaniu klimatyzacji.

- Wchodząc tam, mogłeś poczuć, że ludzie tam żyją i śpią - mówi John Brousseau, scjentolog i jeden z pracowników kalifornijskiego kompleksu.

"Rano wszystkich prowadzono na zbiorowy "prysznic" w postaci polewania szlauchem, następnie zaś zabierano z powrotem do baraku. Przynoszono im tam posiłki, czyli ciepłą breję z odgrzanych resztek dań" - pisze Lawrence Howard.

W Dziurze komórki i internet są zakazane, kontakt ze światem zewnętrznym ograniczony do minimum, poczta cenzurowana, a paszporty trzymane pod kluczem.

Według Marca i Claire Headleyów, którzy odeszli z Kościoła w 2005 r., rezydenci nie mogą opuszczać bazy bez zgody przełożonego.

Osadzeni muszą też pracować przynajmniej 16 godz. na dobę, od 8.00 do późnych godzin nocnych. Do tego dochodzą różnego rodzaju tortury, jak oblewanie wiadrami zimnej wody, bicie, upokarzanie czy terror psychiczny.

Po kilku ucieczkach z Dziury wzmożono ochronę, zainstalowano czujniki ruchu, a na płocie pojawiły się wielkie metalowe kolce.

Obraz
© East News

Jak w Korei Północnej

Do dziury trafiają wysoko postawieni członkowie Kościoła. Powód? Różnego rodzaju przewinienia, w większości zmyślone.

"Scjentologom wbija się do głowy, że cokolwiek człowiekowi się przydarza, jest przez niego w jakiś sposób zawinione, znaczną więc część dyskusji odbywających się w Dziurze stanowiły dociekania, co takiego zrobili jej mieszkańcy, żeby zasłużyć na swój los" - pisze autor książki "Droga do wyzwolenia. Scjentologia, Hollywood i pułapki wiary".

W Dziurze mają przemyśleć swoje postępowanie i przyznać się do występków. "Pomagają" im w tym inni członkowie Kościoła.

W zeznaniach byłych osadzonych przewijają się opisy scen, w których kilkadziesiąt osób wydziera się na "grzesznika" stojącego w wielkim koszu na śmieci. Na szyi nieszczęśnika wisi kartka z "zarzutami". Np. w przypadku Debbie Cook, która ośmieliła się stanąć przeciwko guru sekty, ktoś napisał "Lesba".

Ostatni etap to napisanie "wyznania", które przypomina samokrytykę składaną przez obywateli Korei Północnej. Zresztą porównania do kraju Kim Dzong Una są dość częste.

Rachunek darmozjada

Skoro sekta ta źle traktuje swoich członków, to czemu odchodzi jedynie mały odsetek wiernych?

- Jeśli odchodzisz, tracisz kontakt ze swoją rodziną i przyjaciółmi, którzy są scjentologami. Ponadto, cały czas kładziono ci do głowy, że odchodzi ten, co zrobił coś złego. Coś, co zmusza go do ucieczki - tłumaczył Mike Rinder w głośnym wywiadzie dla "Tampa Bay Times".

Do tego dochodzi "rachunek darmozjada", który na odchodne wystawia sekta. Zawiera on sumę opłat za wszystkie kursy i sesje indywidualne odbyte na przestrzeni lat. Są to kwoty rzędu 100 tys. dol. I wyższe.

W 2009 r. FBI wszczęło śledztwo ws. doniesień o nieludzkim traktowaniu na terenie Gold Base. Jednak szybko ugrzęzło w miejscu i zostało umorzone.

Według Johna Brousseau'a po tym, jak byli członkowie Kościoła zaczęli opowiadać o Dziurze, warunki tam panujące trochę się poprawiły. Pojawiły się m.in. łóżka.

Serial "Scjentologia - religia czy sekta?" wystartował w lipcu na kanale Telewizja WP. Trzeci odcinek zobaczycie już w poniedziałek 29 lipca o godz. 17.00.

Stacja dostępna jest naziemnie na ósmym multipleksie (MUX8), na platformie NC+ (kanał: 73) oraz w najlepszych sieciach kablowych, w tym m.in.: UPC (kanał 116/158), Vectra (128), Multimedia (38), Netia (30), Inea (28), Toya (25) oraz wielu innych.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (87)