"Sanatorium miłości": Walentyna Kozioł zamiast miłości odnalazła pewność siebie. "Istotne jest to, co osiągnęłam"
Udział w "Sanatorium miłości" odmienił Walentynę Kozioł. Teraz chce pozytywną energią dzielić się z innymi seniorami.
23.03.2019 | aktual.: 24.03.2019 10:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Walentyna Kozioł okazała się jedną z najbardziej lubianych uczestniczek "Sanatorium miłości". Wrażeniami z pobytu w uzdrowisku dzieliła się w lutym w "Pytaniu na śniadanie" razem z Ryszardem Kruszelnickim.
Pojawiła się w programie ponownie, tuż przed finałowym, podsumowującym odcinkiem "Sanatorium miłości" wraz z Martą Manowską. Tym razem już jako rozpromieniona królowa turnusu. Podobnie jak w programie, tak i w "Pytaniu na śniadanie" podkreśliła, że zdobycie tytułu bardzo ją uszczęśliwiło.
- Ta szarfa uskrzydla. Może tego nie widać na zewnątrz, co się dzieje u mnie wewnątrz. To jest nie do opisania – mówiła w rozmowie z Tomaszem Kammelem i Marzeną Rogalską.
- To szczęście jest cały czas. Dzięki Marcie, dzięki koleżankom i kolegom z programu. Bardzo dużo czasu spędziłam na rozmowach, mniej i bardziej poważnych – dodała.
Seniorka ujęła i kolegów z turnusu i widzów szczerością, a także sympatią, jaką okazywała wszystkim wokół. Uczestnicy programu nie mieli wątpliwości, że to właśnie ona zasługuje na zaszczytny tytuł w finale programu. Walentyna Kozioł stwierdziła, że w dużej mierze działała intuicyjnie.
- Nie wiem skąd to się wzięło, nie wiedziałam że tam potrzeba odwagi, poszłam tam jak niemowlę, z dziecięcą ufnością – mówiła w wywiadzie.
Podkreśliła także, jak istotny był dla wszystkich uczestników sposób, w jaki traktowała ich ekipa "Sanatorium miłości". Kuracjuszka wypowiada się o niej w samych superlatywach. - Marta, nasza matka i koleżanka zarazem, jak kwoka nas pilnowała, cała ekipa dała nam odczuwać, że jesteśmy ważni, potrzebni i lubiani – podkreśliła seniorka.
- To pomogło mi się otwierać, nabierać śmiałości, odważyć się żyć - mówiła w programie.
Podczas turnusu o jej względy zabiegali koledzy, Ryszard i Lesław. Choć początkowo wydawało się, że to właśnie z Ryszardem udało się jej znaleźć wspólny język, okazało się, że to z Lesławem miała najwięcej wspólnego. Nie oznacza to jednak, że znalazła miłość. Z Lesławem, jak podkreśliła, łączy ją przyjaźń.
– Myślę,że bardziej istotne od tej miłości jest to, co osiągnęłam. A pokochała mnie ekipa, koleżanki z programu, Mikołowianie - opowiadała z nieskrywaną radością.
Dziś Walentyna Kozioł chce zachęcać innych ludzi, nie tylko seniorów, do otwierania się na świat i innych ludzi. Co więcej, sama już jest zmotywowana, żeby działać dalej i chce dzielić się doświadczeniem, którego nabrała w programie.
- Już teraz postanowiłam, że chcę pomóc seniorom. Mam już praktykę, wiem, czego sama potrzebowałam, wiem, jak to robić, żeby pomóc im, żeby zakwitli - podsumowała.