Rzeczywistość, o jakiej nikt nie marzy. Holland w brytyjskim dzienniku o Polakach
- Fikcyjny świat zaczyna przenikać do prawdziwego. Tak wiele rzeczy zaczyna się urzeczywistniać, że powoli obawiam się projektów, w które się angażuję – mówi Agnieszka Holland. Brytyjskiemu dziennikarzowi opowiedziała o "1983", Polsce i Polakach.
Serial "1983" zbiera mieszane opinie w sieci. Długo przeważały te negatywne, ale nie brakuje widzów, których nowa produkcja Agnieszki Holland wciągnęła od pierwszego odcinka.
Mówi się, że fabuła "1983" uderza w rząd Prawa i Sprawiedliwości. Dziennikarz Christian Davies z "Guardiana", który rozmawiał z Holland, zauważa te same zależności.
Polska z serialu to kraj, w którym komunizm nigdy nie upadł. Autorytarny rząd kontroluje wszystkich obywateli, przepływ informacji, gospodarkę itd. Jest grupa młodych ludzi, którzy próbują dokonać rewolucji. Lekka Brygada wydaje się jedyną siłą, która próbuje cokolwiek zmienić w kraju.
Davies porównuje ich do postaci z tego "prawdziwego życia", a w szczególności do Piotra Szczęsnego. 54-letni chemik i ojciec dwójki dzieci podpalił się w ubiegłym roku pod Pałacem Kultury i Nauki. To był akt sprzeciwu wobec autorytaryzmu, który widział w dzisiejszych rządach PiS. Szczęsny zmarł 10 dni po samopodpaleniu.
W liście pisał: "A ja wolność kocham ponad wszystko. Dlatego postanowiłem dokonać samospalenia i mam nadzieję, że moja śmierć wstrząśnie sumieniami wielu osób, że społeczeństwo się obudzi i że nie będziecie czekać, aż wszystko zrobią za was politycy – bo nic nie zrobią!".
W tekście Holland i Davies wymieniają też Jana Palacha – studenta, który podpalił się przed Muzeum Narodowym w Pradze w 1969 roku.
I tak też w serialu młodzi ludzie giną, by w przyszłości coś się zmieniło.
- Przez lata polskiej historii było tak, że młodzi ludzie chcieli walczyć, ale powstrzymywali ich starsi. Ale dziś problem jest taki, że młodzi ludzie już nie chcą walczyć, nie są zainteresowani takimi rewolucjami, jak kiedyś: romantyczna opozycja i opresyjne realia. Jest im to obojętne i to irytuje starsze pokolenie tak bardzo, że mają żal do młodych – mówi Holland w "Guardianie".
O serialu dla Netfliksa mówi: - Polska jest tam odizolowana – nawet bardziej niż było to w czasach komunizmu. Zewnętrzne wpływy są bardzo rzadkie, więc kraj stworzył swoją wizję nowoczesności. Dobrobyt to rzecz limitowana, ale ludzie nie wiedzą, jak żyje się za granicami, więc czują się bezpieczni i szczęśliwi. Są manipulowani propagandą, ale myślą, że to jest dla nich dobre.
I dodaje: - Oczywiście to jest bardzo bliskie temu, co PiS chciałby zrobić w Polsce. Ale pytanie: może ludzie byliby szczęśliwsi? Może wolność jest przereklamowana?
Brytyjski dziennikarz podkreślił w swoim tekście, że Holland jest często atakowana przez prawicowe środowiska za swoje poglądy. Nie kryje się z negatywnymi opiniami o Polsce PiS. Brytyjczyk dość przytomnie wytknął jednak, że od 1981 roku Holland żyje na emigracji.
Holland podkreśla, że problemy poruszane w serialu dotyczą nie tylko Polski. Wylicza Trumpa, Syrię, Jemen. – To także dotyczy neofaszystowskich ruchów w Niemczech i w Szwecji. Dotyczy zagrożenia ekologiczną katastrofę. Wszystkie te problemy są tak potężne, że potrzebują radykalnych rozwiązań – mówi reżyserka.
- Przekaz Palacha był taki, że jeśli pragniesz wolności, musisz być przygotowany na to, by za nią zginąć. Zaoferował ludziom poświęcenie w formie porażającej śmierci. A ludzie powiedzieli: jeśli wolność oznacza, że trzeba za nią zginąć, to wybierzmy niewolę. Wiedzieli tego płonącego człowieka i powiedzieli "nie" – życie w niewoli jest już najlepszym wyjściem – dodaje Holland.