"Rozmowy w toku" mają walor edukacyjny, a wulgaryzmów usunąć się nie da?! Drzyzga broni swojego programu!
Zamieszanie wokół Rozmów w toku, jakie wywołała kolejna kara Krajowej Rady radiofonii i Telewizji nałożona na TVN, nie cichnie. Przypomnijmy, że stacja ma zapłacić 250 tys. złotych za wulgarności i drastyczność w programie Drzyzgi. Jednak nie tylko z tego powodu wizerunek talk show został w ostatnim czasie mocno nadszarpnięty. W końcu na płynącą zewsząd krytykę postanowiła odpowiedzieć sama Ewa Drzyzga. Dziennikarka nie zgadza się z decyzją KRRiT i jak zapowiada, nie zamierza zmieniać za wiele w swoim programie.
W końcu zabrała głos
Zamieszanie wokół "Rozmowy w toku", jakie wywołała kolejna kara Krajowej Rady radiofonii i Telewizji nałożona na TVN, nie cichnie. Przypomnijmy, że stacja ma zapłacić 250 tys. złotych za wulgarności i drastyczność w programie Drzyzgi. Jednak nie tylko z tego powodu wizerunek talk show został w ostatnim czasie mocno nadszarpnięty. Oskarżenia jednego z uczestników "Rozmów..." podważające wiarygodność produkcji i obronna reakcja producenta, wywołały kolejne kontrowersje wokół najpopularniejszego talk show w Polsce. W końcu na płynącą zewsząd krytykę postanowiła odpowiedzieć sama Ewa Drzyzga. Dziennikarka nie zgadza się z decyzją KRRiT, i jak zapowiada, nie zamierza zmieniać swojego programu.*
KŻ/KW
Czego uczą "Rozmowy w toku"?
W rozmowie z magazynem "Press" Drzyzga broni programu. Podobnie jak producenci talk show gospodyni podkreśla zwłaszcza jego walor edukacyjny.
-_ Trudno mówić tak o wszystkich odcinkach programu, bo od chwili jego powstania, 13 lat temu, na antenę trafiło ponad 2 tys. odcinków. Wiele z nich ma jednak charakter edukacyjny. Nasi goście po spotkaniu z widownią i ekspertami często zmieniają swoje nastawienie do życia, porzucają destrukcyjne zachowania._
Na poparcie swojej opinii Drzyzga ma wiele przykładów m.in. nastolatków, które dzięki "Rozmowom..." wyszły z narkotykowego nałogu czy kobiety, która po obejrzeniu programu, zrobiła mammografię i w porę odkryła chorobę.
Nie sugerujmy się tytułem
Kiedy jednak dziennikarka magazynu zwróciła Drzyzdze uwagę, że chwytliwe i kontrowersyjne tytuły, jak np. "Po co talent, po co szkoła - jak pozować będę goła!", "Jak imprezuje ćpunka z gimnazjum?" czy "Na randkach spotykam samych zboczeńców!", nie sugerują wspomnianych walorów edukacyjnych, gospodyni programu tłumaczyła się w ten sposób:
- Tytuł odcinka jest tylko hasłem wywoławczym. Program nie ogranicza się jednak do opisu bulwersującego zachowania. Zarówno ja jak i eksperci nie zostawiamy wypowiedzi naszych gości bez komentarza. Reagujemy, gdy jakieś zachowanie jest destrukcyjne lub krzywdzące dla innych. Wspólnie zastanawiamy się jak wyjść z takich sytuacji. [...] Oczekiwałabym, żeby Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie oceniała programu na podstawie zdań wyrwanych z kontekstu- stwierdziła Drzyzga.
Wulgarne "Rozmowy..." takimi pozostaną
Zarzuty dotyczące wulgarności niektórych odcinków programu również nie znajdują zrozumienia u dziennikarki. Jak twierdzi, tak wygląda dzisiejsze słownictwo jej gości i ona nie może w to ingerować.
- Takim językiem mówi dziś młodzież. Nie mogę w czasie rozmowy strofować gości za używanie wulgarnych słów, bo niczego mi nie opowiedzą. Zaznaczam jednak miną, że takiego języka nie aprobuję. Słowa wulgarne są w programie wypikane - zaznacza Drzyzga.
Kontrowersje pod płaszczykiem dobrych intencji
Dziennikarka TVN nie uważa również, by prezentowanie nietuzinkowych gości i tematów było rodzajem promocji skrajnych zachowań. Zdaniem Drzyzgi, niemal każdy temat jest warty uwagi. Dlatego gospodyni broniła jednego z ostatnich wydań swojego talk show, który był poświęcony operacjom powiększania biustu. Dodajmy, że w rozmowie wzięli udział m.in. partnerzy, którzy namawiają swoje kobiety do tego typu zabiegów.
- Jeśli ktoś ma problem to dlaczego mamy o tym nie mówić? Mężczyźni zaproszonych do programu kobiet [...] nie rozumieją, że ich kobiety nie chcą zrobić dla nich tego zabiegu. W programie tłumaczymy im wspólnie, że to nie jest zwykły zabieg, że ich partnerki tego nie potrzebują. Każdy człowiek jest dla nas ważny. I każdy problem jest wart, żeby o tym rozmawiać - twierdzi dziennikarka.
Drzyzga apeluje do rodziców: oglądajcie ten program z dziećmi
Również argument dotyczący treści programu (często nieodpowiedniej dla najmłodszych widzów) i pory jego emisji nie trafia do Ewy Drzyzgi. Zdaniem gospodyni *"Rozmowy w toku", to rodzice są przed wszystkim odpowiedzialni za to, co oglądają ich pociechy.
- _ Zachęcam by [dzieci przyp. red.] oglądały ten program z rodzicami. Rodzice mogą wówczas reagować. Dla obu stron program może stać się pretekstem do rozmowy na tematy, o których trudno było im mówić. Ale jeśli rodzice nie życzą sobie, by dzieci oglądały mój program same, mogą przecież zablokować jego odbiór. Dzisiejsze możliwości technologiczne na to pozwalają_ - broni się dziennikarka.
Nic się nię zmieni
Podsumowując, Ewa Drzyzga nie ma sobie nic do zarzucenia i nawet po interwencji KRRiT nie zamierza wprowadzać większych zmian w swoim programie.
-_ Nie będę łagodzić języka moich gości, bo program straciłby wiarygodność. To jeden z nielicznych programów, gdzie ludzie mogą otwarcie powiedzieć o swoich problemach. Gdzie się ich szanuje. Być może niektóre wulgaryzmy będą mocniej wypikowane. Wiele zmieniać jednak nie zamierzam_ - oznajmiła.
Wygląda więc na to, że KRRiT nieraz jeszcze zajmie się Rozmowy w toku.
KŻ/KW