Rodrigo Santoro z "Westworld": Nie jestem wabikiem na kobiety
Niemoralne wesołe miasteczko, serialowe Sweetwater, gdzie sztuczna inteligencja wreszcie buntuje się przeciwko ludziom, może być wizją przyszłości ludzkości. Byliśmy na planie "Westworld" i rozmawialiśmy z serialowym Hectorem, który mówi nam o tym, że przyszłość... jest dziś.
18.06.2018 | aktual.: 19.06.2018 06:30
Twórcy jednego z obecnie najpopularniejszych seriali na świecie - "Westworld” - nie należą do grona najbardziej wyrozumiałych czy też łaskawych. Po sukcesie pierwszego sezonu na platformie HBO fani zostali zmuszeni wstrzymać oddech i z niecierpliwością czekać ponad półtora roku na jego kontynuację. Wraz z zakończeniem tegorocznego sezonu, media obiegła wiadomość, że serial, który z każdym odcinkiem nabiera na jakości, doczeka się trzeciej odsłony.
Czego tym razem możemy spodziewać się po mieszkańcach miasteczka Sweetwater? Czy twórcy ponownie każą nam czekać lata na kontynuację jednego z największych telewizyjnych osiągnięć gatunku science-fiction? A jeżeli tak, to co takiego dzieję się w tak rozległym czasie? W oczekiwaniu na kolejne sezony postanowiliśmy przyjrzeć się z bliska planom produkcji, mieszkańcom miasteczka Sweetwater, genezy świata "Westworld” oraz zapytać bezpośrednio gwiazd, dlaczego każą czekać na swoje dzieło lata, ślepo wierząc, że widzowie cierpliwie wytrwają w oczekiwaniu przez długie miesiące.
Dalsze plany twórców serialu "Westworld”, a także tajniki jego realizacji trzymane są w ścisłej tajemnicy. Na zaproszenie HBO tylko nielicznym dziennikarzom udało się przez sekundę zajrzeć za utajnione kulisy tej gigantycznej produkcji. Dlaczego "Westworld” zmienia nie tylko HBO, ale również gusta telewidzów i fanów gatunku sci-fi. Na planie spotkaliśmy się z gwiazdą serialu, Rodrigo Santoro, który odgrywa złowrogą postać Hectora Escatona. Na pewno znacie go z kultowej romantycznej komedii "To właśnie miłość", w której wcielił się w rolę seksownego Karla, czy też z obrazu "300", w którym zagrał demonicznego Kserksesa.
"Westworld” został zainspirowany filmem "Świat Dzikiego Zachodu” (1968) w reżyserii Michaela Crichtona. Od przeszło 40 lat najlepsi filmowcy ścierali się i prześcigali w pomysłach nad remakem lub też kontynuacją klasycznego filmu sci-fi. Wśród nich byli m.in. Quentin Tarantino oraz J.J. Abrams. To właśnie ten ostatni reżyser, twórca najnowszych "Gwiezdnych Wojen”, wpadł na pomysł, żeby losy bohaterów "Westworld” ze srebrnego ekranu przenieść do telewizji. Wraz z podjęciem się produkcji, Abrams zaproponował realizację tego ryzykownego przedsięwzięcia Jonathanowi Nolanowi (współtwórcy "Memento” i większości filmów swojego brata - Christophera Nolana) oraz jego żonie, Lisie Joy.
To właśnie mąż i żona - jako kreatywny zespół twórczy - stworzyli na potrzeby stacji HBO świat, który celebruje dziedzictwo najznakomitszych filmów sci-fi oraz po raz kolejny zmienia oblicze gatunku. Serial "Westworld” całymi garściami czerpie swoją esencję z takich filmów, jak "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” (1968) w reżyserii Sergio Leone czy ze wspomnianych już dokonań Michaela Crichtona, a także nieobce są mu motywy charakterystyczne dla kina Akiry Kurosawy czy twórczości Sonny’ego Chiby. Przy tych wielkich nazwiskach, aż trudno sobie wyobrazić, że produkcji "Westworld” nie podjął się Quentin Tarantino. Jak się okazało, z korzyścią dla serialu, młodszy Nolan, który stworzył "Memento” oraz film "Mroczny Rycerz” (2008) od zera, wraz ze swoją żoną (twórczynią popularnego serialu "Gdzie pachną stokrotki” - 2007) to najlepszy duet, który z gigantycznym sukcesem powalił fanów gatunku na kolana.
Twórcy wytyczają nowe narracyjne kierunki gatunku sci-fi.* Wykorzystanie przede wszystkim pianina do prezentowania kultowych melodii, zachwyci również tych, którzy nie są wielbicielami futurystycznych wizji i historii z udziałem sztucznej inteligencji.* Za sprawą tego kreatywnego małżeństwa powstała produkcja złożona i kontrowersyjna ze względu na rozmach i starcie wielu estetyk nie do końca przypisywanym filmom sci-fi. Oscarowa obsada, nieprzewidywalna historia oraz tajemnica, którą okryte są kulisy produkcji od pierwszego klapsa. Nikt nie może rozmawiać o tym, co dzieje się na planie. Nikt nie zna przebiegu dalszych odcinków oprócz kilku scenarzystów, ukrywanych niczym świadkowie koronni. Nie ma gości ani wizytacji na planie. Tym bardziej nasza krótka obecność nacechowana była nerwowymi ruchami, chęcią wmieszania się w tło, co tym bardziej widocznie odczuła ekipa serialu. Nikt nie może nic wiedzieć, a jednak tu jesteśmy. Przy okazji naszej wizyty byliśmy świadkami sceny pocałunku pomiędzy Hectorem (Rodrigo Santoro) i Maeve (Thandie Newton). Miasteczko Sweetwater robi kolosalne wrażenie. Serial "Westworld” realizowany jest na ranczu Melody w mieście Santa Clarita, w Kalifornii. Ta lokalizacja słynie jako miejsce produkcji jednych z najbardziej znaczących westernów ostatnich lat - "Siedmiu wspaniałych” (2017),"Django” (2012), "Deadwood” (2004), czy "The Lone Ranger” (2013).
Na pytanie dlaczego tak dużo czasu zajmuje im realizacja "Westworld”, Jonathan Nolan odpowiada: "To nie jest zwyczajny serial. To już nie jest remake, o którym myśleliśmy, kiedy podjęliśmy się tego wyzwania. To jest zupełnie nowy świat, którego nie było nigdy wcześniej. Potrzebujemy czasu, aby wykreować to wszystko od zera”.
Co o samym serialu może powiedzieć 42-letni Rodrigo Santoro, który wciela się w postać Hectora Escaton?
Rodrigo Santoro: Wydaje mi się, że drugi sezon to ewolucja dla wszystkich gospodarzy (hosts) występujących w serialu. Są o wiele bardziej świadomi tego w czym biorą udział i co ich otacza. Zrozumieli, co zostało im narzucone od samego zarania pomysłu tego niemoralnego "wesołego miasteczka”, dlatego bunt z ich strony nie ustanie. Z pewnością to motywuje wiele wydarzeń z tego sezonu.
Jak opisałbyś swoją postać, która jest jednym z czarnych charakterów w tym świecie?
Hector jest niczym postapokaliptyczny prorok, tylko że w końskim siodle. To kowboj. Uwielbiam mojego bohatera oraz ten jego przeintelektualizowany obraz rzeczywistości.
Czy celem twojej postaci jest bycie wabikiem na kobiety i fanki serialu? Z pewnością jest on bardzo przyjemny dla oka. Czy taka miała być po części rola Hectora w serialu?
Piękno jest subiektywne, więc myślę, że to pytanie jest bardzo relatywne. Piękno leży w oku patrzącego, czyż nie? Mi osobiście nie wydaje się, żebym był największym wabikiem na kobiety w tej produkcji. Z pewnością tak o sobie nie myślę - że miło jest na mnie zawiesić oko. Wydaje mi się, że to pytanie więcej mówi mi o tobie i twoich upodobaniach… (śmiech). Żartuję. Oczywiście, tak. To było częścią jego charakterystyki, ale nigdy nie miało to być istotą jego historii.
Co twoim zdaniem serial mówi o sztucznej inteligencji we współczesnym świecie? Czy jest to bardziej krytyka czy raczej rozbudowana kreatywna inspiracja dla wyobraźni?
Z pewnością nie jest to krytyka. Tego typu wizja stawia pewne pytania, niekiedy i tezy, z którymi warto byłoby się zmierzyć i przedyskutować w kontekście naszej przyszłości. Moim zdaniem, to o czym opowiadamy za pomocą "Westworld” już ma miejsce we współczesnym świecie. Spójrz choćby na nasze komórki, które leżą w naszej obecności na tym stole.
Nolan powiedział, że jest to kolejny rodziła historii ludzkości. Czy zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
Inaczej. Uważam, że jest to obecny rozdział ludzkości, który ma miejsce tu i teraz. Tego rodzaju rewolucja rozrywki i człowieczeństwa już zaistniała i wszyscy jesteśmy tego świadkami. Jeszcze nie wiemy, jak wiele rewolucji i rozwoju będzie nam dane doświadczyć osobiście, ale zdecydowanie dzieje się to już teraz - w tym roku i w tym świecie. Spójrz choćby na sposób, w jaki komunikujemy się z innymi ludźmi i jak za pomocą technologi wchodzimy z nimi w interakcję. Uważam jednak, że jako ludzkość stworzyliśmy postęp, któremu musimy nadać odpowiednie proporcje i znaczenie. Nie powinno być to imperatywem naszego istnienia, dlatego musimy sami dostosować roleę i wagę użytku jaką nadamy technologi w dzisiejszym świecie i w naszym prywatnym życiu. To tyle.
Czy sam jesteś tego świadomy? Z prędkości postępu i rozpowszechnieniu elektroniki w naszym codziennym życiu?
O tak, oczywiście. Od samego początku. Ponieważ doskonale pamiętam, jak to było, kiedy nie miałem przy sobie komórki. Pamiętam, jak to wtedy było i w jaki sposób staraliśmy się ze sobą skontaktować, kiedy byliśmy na odległość od osób nam najbliższych. Teraz staram się robić przerwy od technologi i bardzo cenię sobie momenty, kiedy nie jestem w pełni połączony ze światem wirtualnym. Celebruję te okazje i staram się im poddać.
Jako aktor znany jesteś przede wszystkim, z takich filmowych hitów, jak: "To właśnie miłość” (2003), "I Love You Phillip Morris” (2009), czy "300” (2006) jako Xerxes. Czy obecnie jako głowa rodziny, cenisz sobie bardziej stabilny rozkład pracy przy serialu?
Po raz pierwszy w swojej karierze biorę udział w tak długim zobowiązaniu, jakim jest serial telewizyjny dla HBO. Wyruszasz ze swoim bohaterem w podróż, która przybiera różne tory, a wraz z tym twoja postać nieustanie rozbudowuje się, jej emocje i motywacje ewoluują, a więc jako aktor muszę równie nieustannie nad nią pracować. Niemniej tak - po wszystkim wracam do domu, do mojego dziecka i żony, która jest Polką (tak przy okazji naszej rozmowy ci powiem) i mogę sobie spokojnie zaplanować wakacje. Tego typu praca jest równie bezpieczna, co dopingująca w przygotowaniach do roli. Moja postać jest wciąż niczym nieograniczona.
Od twojego pierwszego filmowego przełomu "300” minęło 10 lat. Jak łaskawe były dla ciebie te ostatnie 10 lat?
Wow, wydarzyło się wiele rzeczy. Oj wiele... Mam wrażenie, jakby "300” były z zupełnie innego życia. I jedyne, co muszę przyznać, to że jestem bardzo szczęśliwy i wdzięczny za wszystko, co mnie spotkało w tej minionej dekadzie. To było jakby początek zupełnie nowego cyklu dla mnie. Nie spodziewaliśmy jak wielkim hitem okaże się film "300”. Oczywiście otworzyło to przede mną o wiele więcej okazji i możliwości. Teraz mam córkę, której nie miałem nigdy wcześniej, jestem częścią tej przepięknej rewolucyjnej produkcji HBO zmieniającej współczesną telewizję i myślenie o produkcjach science-fiction… Tak, muszę przyznać, że życie jest dobre.