Robert Koszucki odcina się od polityki w TVP. "Nie ma na nią miejsca w programie, który prowadzę"
- Chcę rozmawiać o życiu i dawać ludziom radość - mówi WP nowy prowadzący "Pytania na śniadanie". Robert Koszucki określił wprost, jak traktuje swoją pracę w TVP.
23.08.2023 10:54
Karuzela zmian w "Pytaniu na Śniadanie" nie zatrzymuje się nawet na moment. Dopiero co pisaliśmy o tym, że nowym prowadzącym program będzie Robert Rozmus, a kilka dni później pojawiło się kolejne nazwisko: Robert Koszucki. To popularny aktor - najbardziej znany z roli doktora Konicy w serialu "Na dobre i na złe". Ma spory dorobek teatralny, występował na scenach Warszawy, Krakowa i Wrocławia. W życiorysie ma też nietypowy epizod: jeszcze w latach 90-tych zdobył tytuł Mistera Polski.
W plotkarskich mediach przeczytać można o nim m.in., że żyje zgodnie z kulturą żydowską i wspiera środowisko LGBT. Ale o tych sprawach kategorycznie nie chciał rozmawiać z WP. Opowiedział za to sporo o tym, jak się odnalazł w nowej pracy w TVP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: Rozmawiamy tuż po twojej trzeciej wizycie na planie "Pytania na śniadanie". Jak się tam czujesz?
Robert Koszucki: Coraz lepiej. Czuję, że moje ciało powoli zaczyna zapamiętywać tę sytuację i wie, jak się poruszać w studiu. Jestem już w stanie odetchnąć tam spokojnie, nie skupiać się na sobie, na tym, jak stanąć, jak się ustawić, w którą stronę patrzeć. Dzięki temu nabieram naturalności, a to jest bardzo ważne w wielu zadaniach, z którymi się spotykam w pracy zawodowej, a w przypadku tego programu - ważne jest szczególnie. I mam wrażenie, że to jest istotne także dla osób, które przychodzą do studia rozmawiać z nami. Nie mają wrażenia, że mają przed sobą kogoś, kto nie czuje się dobrze tam, gdzie jest.
Co okazuje się dla ciebie najtrudniejsze w prowadzeniu programu tego typu?
Odpowiem pół żartem, pół serio. Patrząc przede wszystkim przez pryzmat techniczny i warsztatowy, nie ukrywam, że największym wyzwaniem okazał się... wzrok. Trudno mi nie mrużyć oczu po kilku godzinach pracy w intensywnym studyjnym świetle. To światło mnie po prostu bardzo razi. Na początku to był wielki problem, teraz zaczynam się już przyzwyczajać.
Robert Rozmus, z którym rozmawialiśmy niedawno na podobny temat, stwierdził, że prowadzenie "Pytania na Śniadanie" jest odwrotnością grania na scenie czy w filmie - tam trzeba kogoś udawać, tu trzeba być właśnie sobą. Też tak to widzisz?
Tak, w pełni się zgadzam. Wiem, że bycie sobą to jedyna strategia, która mnie uratuje w studiu podczas tego programu. Jedyny sposób, dzięki któremu mogę oceniać sytuację taką, jaka ona jest naprawdę. Wszystko inne byłoby dla mnie bardzo kosztowne, byłoby też w jakimś sensie kosztowne dla publiczności.
Prowadzisz program w TVP, która ostatnio jest bardzo upolityczniona...
Na politykę nie ma miejsca w programie, który prowadzę i nie widzę powodu, żeby było na nią miejsce w tej rozmowie. Nie będę odpowiadał na żadne pytania dotyczące spraw politycznych, ale też takie, które dotyczą moich prywatnych poglądów. Jestem w tym programie po coś zupełnie innego.
Po co?
Żeby przekazywać publiczności radość, szczęście, dobry humor. To przecież dla wszystkich coś, co oglądają na samym początku dnia. A moim zadaniem jest sprawić, żeby to był dobry początek dnia. Co wcale nie oznacza, że rozmawiamy tam o sprawach błahych - dziś np. jednym z tematów było uzależnienie, a więc kwestia bardzo poważna.
Czy są jakieś tematy, którymi szczególnie chciałbyś się zająć na antenie?
Ujmę to jednym, mocnym słowem: życie. Właśnie o tym chciałbym rozmawiać. O różnych przejawach życia, o różnych sposobach na to, żeby czynić je szczęśliwym i spokojnym. Wydaje mi się, że najważniejszym elementem tego programu jest spotkanie z drugim człowiekiem i danie mu szansy na wypowiedzenie się. Mam przekonanie, że każdy jest na swój sposób interesujący i ma coś ważnego do powiedzenia innym - o tym, jak przeżywa swoje życie. O to właśnie chciałbym pytać i na rozmowy na takie tematy liczę.
Jak się czujesz u boku swojej "śniadaniowej" partnerki, Małgorzaty Opczowskiej?
Nie mogłem lepiej trafić. Świetnie mi się z nią pracuje, bardzo dużo się od niej uczę. Przecież nie jestem zawodowym dziennikarzem czy prowadzącym, a ona ma wieloletnie doświadczenie. Pokazuje mi, co robić, jak się zachować, a na dodatek potrafi bardzo celnie spointować każdą rozmowę. Po prostu ją podpatruję i staram się dotrzymywać jej kroku. Praca z kimś takim jest jak jazda na tandemie. Mam nadzieję, że wspólnie zajedziemy daleko.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski