Robert Górski o "Uchu prezesa": "Serial satyryczny nie jest w stanie kogoś zniszczyć"
GALERIA
"Ucho prezesa", miniserial polityczny Roberta Górskiego, jeszcze przed premierą zyskał ogromną rzeszę fanów. Dotychczas w serialu mocno oberwało się telewizji publicznej i licznym politykom PiS. Choć wydawać by się mogło, że satyryk ośmiesza działania i zachowania partii, a jego niektóre żarty mogłyby jej zaszkodzić, wszystko wskazuje na to, że dzieje się zupełnie odwrotnie. Górski z ekipą paradoksalnie ocieplają wizerunek Jarosława Kaczyńskiego. W najnowszym wywiadzie z "Newsweekiem" autor "Ucha prezesa" tłumaczy się z tego zadziwiającego zjawiska i wyjaśnia, dlaczego odrzucił propozycję przejścia z serialem do TVP.
Zobacz także: Aleksander Kwaśniewski o "Uchu prezesa": "Rzeczywistość jest bardziej kabaretowa"
Ocieplił wizerunek
Choć większość zakładała, że serial ośmieszy polityków w oczach wyborców, stało się zupełnie odwrotnie. Ten paradoks zauważył nawet sam Górski, który w wywiadzie dla "Newsweeka" nie ukrywa, że tak naprawdę przez przypadek ocieplił wizerunek prezesa PiS.
- Szczerze mówiąc, nie wiem, co ja mu robię. Chciałem zrobić fajny serial, oglądany przez ludzi. Myślałem, że to będzie serial, który dotrze do środowisk opiniotwórczych. Nie sądziłem, że zdobędzie taką masową widownię i uznanie. Wcześniej robiłem sobie żarty z Tuska i chyba też go ocieplałem, bo zawsze patrzymy życzliwiej na postać, która zyskuje ludzkie cechy. Pewnie więc Kaczyńskiego rzeczywiście ocieplam. Ale suma tych wszystkich postaci obozu rządzącego jest raczej niekorzystna - powiedział.
Wdzięczny obiekt do parodiowania
Równie barwną postacią co prezes, jest prezydent, który od kilkunastu odcinków koczuje pod słynnym gabinetem przy Nowogrodzkiej. Choć jego rola jest mocno ograniczona, zyskał ogromną sympatię widzów. Co ciekawe, sam Górski przyznał, że choć prywatnie nie przepada za Andrzejem Dudą, wzięcie jego postaci na satyryczny warsztat okazało się strzałem w dziesiątkę.
- Trochę mnie bawi, trochę mnie wzrusza, czasem jest mi go szkoda. Jest cała paleta uczuć, które mam do pana prezydenta, bo jest w niełatwej sytuacji, nie do końca sobie w niej radzi i tak niechcący wyszło, że stał się Adrianem. (…) Jedni mówią, że bardzo dobrze, żeby mu tak podokuczać, bo rzeczywiście na to zasługuje. A inni mówią, żeby mu tak nie dokuczać, bo oni go co prawda nie lubią, ale robi im się go szkoda przez to, że jest tak wyśmiewany. I zaczynają go lubić, a nie chcą w sobie tego uczucia. (...) Nie uważam, że jakikolwiek serial satyryczny jest w stanie kogoś zniszczyć. Może nadszarpnąć czyjś wizerunek, ale nie zniszczyć. W przypadku Adriana coś po prostu wisiało w powietrzu i myśmy to nazwali - dodał w tym samym wywiadzie.
Odrzucił ofertę TVP
Jak na początku roku zapewniał Górski, serial trafił wyłącznie na platformę YouTube, bowiem żadna ze stacji telewizyjnych nie chciała go emitować. Jednak tuż po tym, jak produkcja odniosła ogromny sukces w sieci, zainteresował się nią sam prezes Jacek Kurski i Marcin Wolski, dyrektor TVP2. Obaj chcieli, aby "Ucho prezesa" zasiliło ramówkę telewizji publicznej. Lider Kabaretu Moralnego Niepokoju odrzucił jednak tę ofertę. Dlaczego?
- Była propozycja, ale człowiek się zastanawia, czy mu się to opłaca. Nie chodzi o pieniądze, tylko o to, czy to się nam opłaca wizerunkowo. Uznaliśmy, że nie. Skoro w internecie jest nam wspaniale, a tam zostanie nam momentalnie doklejona łatka kolaborantów czy ludzi, którzy chodzą na pasku władzy, to nie idziemy do TVP. (…) Była sugestia, żeby zrównoważyć proporcje, żeby tyle samo uwagi było poświęcone opozycji. Uznaliśmy, że to byłby policzek dla widzów, którzy już się zdążyli z nami zaprzyjaźnić. Straciliby do nas zaufanie, wiec nie ma dyskusji - wyznał na łamach "Newsweeka".
Odskocznia od szarej rzeczywistości
Na koniec wywiadu Górski zdradził, że ludzie zaczęli utożsamiać go z kreowaną przez niego postacią w "Uchu prezesa" i zwracają się do niego per "panie prezesie". Oprócz tego, zasypywany jest pozytywnymi recenzjami na temat serialu, bo jak sam stwierdził, te kilkanaście minut na YouTube pozwala publiczności oderwać się od szarej rzeczywistości.
- Polacy potrzebują odreagowania, bo świat przedstawiony w "Wiadomościach" TVP jest naprawdę straszny. Programy publicystyczne, w których politycy się kłócą, wyglądają dramatycznie. Popularność "Ucha" wzięła się stąd, że ludzie chcieliby trochę oswoić strach, który czują, gdy patrzą w ekrany telewizorów, czy słuchają polityków. Wisi w powietrzu jakieś zagrożenie wojną globalną, domową czy zamachami - podsumował.