#Bohaterki. "Reniferek" hitem Netfliksa. Polka, reżyserka: "Ta kobieta wciąż żyje"
- Nigdy byśmy nie chcieli, by ktoś tę osobę znalazł, zidentyfikował. Richard był jedynym łącznikiem z prawdziwymi materiałami ze sprawy. Wiem, że to, co jest w serialu, to bardzo realistyczna reprezentacja komunikacji jego i stalkerki - mówi nam Weronika Tofilska, reżyserka "Reniferka", nowego fenomenu Netfliksa.
Magda Drozdek: Jak trafiła do ciebie historia Richarda Gadda? Znałaś ją wcześniej?
Weronika Tofilska: Nie znałam. Dostałam scenariusz nowego projektu od swojej agentki, która bardzo polecała mi przyjrzeć się tej historii. Mówiła, że to, co opisuje tekst, wydarzyło się naprawdę, że była o tym głośna sztuka i że na pewno mi się to spodoba, bo wiedziała, że interesuję się takimi scenariuszami i czarnym humorem. Nie myliła się. Bardzo wciągnęłam się w tę historię - w to poczucie humoru, styl i tematykę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co cię najbardziej poruszyło? To prawdziwa historia Richarda Gadda, który dokonuje wiwisekcji swoich doświadczeń związanych ze stalkerką i z przemocą seksualną, jakiej doświadczył.
To jest bardzo ważne, ale sam fakt, że jest to prawdziwa historia, to niejedyny interesujący aspekt serialu. Najbardziej wyjątkowe w tym scenariuszu było to, że Richard nie opowiada swojej historii w konwencjonalny sposób, ukazując prostą relację prześladowcy i jego ofiary. To nie jest opowieść o tym, dlaczego ta kobieta go prześladuje, a bardziej o tym, dlaczego on pozwolił jej na to.
Nie ma wielu produkcji, które pokazują męską perspektywę takich historii.
Właśnie. Dlatego wydawało mi się ciekawe to, jak Richard opowiada o odpowiedzialności, jaką wziął na siebie za to, co stało się w jego życiu. Oczywiste jest, że jest ofiarą prześladowania, ale jednocześnie bardzo szczerze opowiada, dlaczego ta relacja z kobietą eskalowała do bardzo niebezpiecznych rozmiarów. Wydaje się, że wiele osób nie dopuściłoby jej tak blisko siebie, a on był w tak ciężkim momencie swojego życia, tak szeroko otworzył dla niej drzwi, że potem nie mógł przed nią uciec. Ten taniec dwóch bohaterów był najciekawszy z mojej perspektywy.
Dostałaś scenariusz i co było potem?
Produkcją zajęła się firma Clerkenwell, która stoi m.in. za takimi projektami, jak "End of the Fucking World", więc na starcie zapowiadało się bardzo ciekawe. Weszłam w pracę nad tym serialem z wieloma pomysłami. Scenariusz był napisany tak, że dla mnie było jasne, jak to powinno zostać nakręcone. Pozostawało tylko dobrać obsadę, lokacje i stworzyć świat "Reniferka". Z jednej strony ten świat miał być wymyślony, z drugiej – nie mógł za bardzo być oddalony od tego, co przeżył Richard. "Reniferek" nie jest serią dokumentalną. Nie jest superrealistyczny. Staraliśmy się znaleźć esencję miejsc, osób i wspomnień Richarda.
Odpowiadasz za cztery z siedmiu odcinków. Szczególnie mocne odcinki.
Tak, szczególnie czwarty, w którym pojawia się temat przemocy seksualnej. To było bardzo ważne i jednocześnie bardzo trudne dla Richarda, by wrócić do tamtych sytuacji. Podchodziliśmy do kręcenia tych scen z dużą wrażliwością i ostrożnością. Sceny przemocy były szczegółowo omawiane z całą ekipą, łącznie ze wsparciem psychologa i koordynatora intymności.
Czwarty odcinek poprzedza plansza ostrzegająca widzów. Jeśli ktoś nie był zszokowany pierwszymi trzema odcinkami, to czwarty wali obuchem między oczy, bo pokazuje, dlaczego Richard, czyli serialowy Donny, wpuścił do swojego życia Marthę.
W przypadku scen przemocy seksualnej bardzo ważna była bliska współpraca z aktorami, czyli z Richardem i Tomem Goodmanem-Hillem, który wcielał się w Darriena. Mieliśmy spotkania z koordynatorami intymności, z którymi omawialiśmy, co dokładnie się wydarzy. Rozmawialiśmy o tym, jak o choreografii. Każdy wiedział, jaki będzie wykonywany ruch, gdzie będzie kamera itd. Gdy się te sceny ogląda, to one mają ogromną siłę rażenia, ale na planie nie jest to tak intensywne. Staramy się obniżyć maksymalnie tę intensywność, by aktorzy czuli się bezpiecznie i wiedzieli, że w każdej chwili możemy przerwać kręcenie. Chciałam, żeby Richard czuł się jak najbardziej komfortowo, jak to możliwe. Chciałam, żeby wiedział, że ja w ogóle nie chcę tego kręcić, jeśli on będzie czuł się źle z odtwarzaniem tamtych traumatycznych doświadczeń. Ale dla niego było ważne, żeby te sceny znalazły się w serialu.
40 tysięcy e-maili, 350 godzin wiadomości głosowych - m.in. takie materiały zgromadził Richard od swojej stalkerki. Czy miałaś do nich dostęp?
Nie, ja dostępu do tych materiałów nie miałam. Tworząc serial, byliśmy bardzo ostrożni, bo ta kobieta dalej żyje. Nigdy byśmy nie chcieli, by ktoś tę osobę znalazł, zidentyfikował. Zależało nam na tym, by oddzielić serialową Marthę od tej prawdziwej kobiety. Nie chcieliśmy w żaden sposób ingerować w jej życie. Richard był jedynym łącznikiem z prawdziwymi materiałami ze sprawy. Na ich podstawie napisał scenariusz. Wiem, że to, co jest w serialu, to bardzo realistyczna reprezentacja komunikacji jego i stalkerki.
A czy zastanawialiście się nad tym, co jeśli rozpozna siebie w serialu i będzie próbowała nawiązać kontakt?
Na to pytanie musiałby odpowiedzieć sam Richard. Ze swojej perspektywy mogę powiedzieć, że się tym nie martwiłam.
Skoro jesteśmy przy postaci Marthy, to musimy porozmawiać o Jessice Gunning.
Jest wyjątkowo uzdolnioną aktorką, niesamowitą osobą. Potrafi zagrać i komedię, i dramat. Potrafi być straszna i śmieszna. Przeżyłam z nią najlepszą relację na linii reżyser-aktorka w całym życiu. Wspaniale współpracowało się z nią na planie. Jestem przeszczęśliwa, że zwracają na nią uwagę recenzenci, bo zasługuje na to, by o niej mówiono.
Ileż ona przeżyła na planie. Z jednej strony zakochana, z drugiej wściekła. Z jednej strony zraniona dusza, z drugiej – predatorka seksualna.
Założenie było takie, że traktuje Donny’ego jako swojego chłopaka. Zachowywała się tak, jak w najbardziej toksycznym związku. Jessica miała w sobie bardzo dużo zrozumienia dla swojej bohaterki. Nigdy nie próbowała nikogo wystraszyć, być przerażająca, celowo odpychająca i być takim przerysowanym czarnym charakterem. Grała emocje osoby, która kogoś bardzo kocha i jest bardzo zraniona zachowaniem swojego ukochanego. Nawet jeśli serialowa Martha miała zachowywać się w sposób przemocowy, to wypływało to z bólu, zazdrości, utraty nadziei na uczucie. Myślę, że sportretowała tę kobietę w wyjątkowy sposób.
Ci, którzy już widzieli "Reniferka", piszą, że są zszokowani, zachwyceni, że nie mogą się pozbierać. Co myślisz o skali zainteresowania waszym serialem?
Jestem szczęśliwa, że ludzie oglądają nasz serial i mocno, pozytywnie reagują na tę produkcję. Oczywiście, że mieliśmy nadzieję, że tak będzie, ale skala tych reakcji jest dla nas zaskakująca. To subskrybenci Netfliksa nakręcili to zainteresowanie. Nasza produkcja rozpowszechniła się dzięki internautom, którzy zaczęli dzielić się oddolnie tym, że obejrzeli taką historię. A teraz sami opowiadają o swoich doświadczeniach. To naprawdę świetne uczucie i powód, dla którego pracujemy.
Co dla twojej kariery znaczy "Reniferek"? Masz na koncie międzynarodowe produkcje jak "Hanna" czy "Love lies bleeding", ale większość internautów dowiedziała się o tobie dopiero teraz.
Bardzo się cieszę, że więcej osób o mnie usłyszało. W Wielkiej Brytanii żyję i tworzę już od 10 lat, ale zaczynałam od szkoły filmowej w Katowicach. Mam kontakt z Polską, mam tam rodzinę. Dostałam jednak szansę, by tworzyć produkcje w Londynie. Po "Reniferku" niesamowity jest odbiór wśród widzów Netfliksa, ale także mamy pozytywny odzew z branży. Nie wiem, co teraz wydarzy się w moim życiu i w mojej karierze.
Historia "Reniferka" jest zamknięta, ale może planujecie już jakąś kolejną, wspólną produkcję?
To naprawdę jedno z ciekawszych profesjonalnych doświadczeń w moim życiu i jestem bardzo otwarta na tego typu projekty. Chociaż prawdopodobieństwo na drugi sezon z oczywistych powodów jest bardzo niewielkie.
rozmawiała Magda Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski
#BOHATERKI to cykl wydawniczy Kultury WP o kobietach - zarówno postaciach filmowych, jak i żywych przedstawicielkach kultury - które na przestrzeni lat przekraczają bariery, łamią stereotypy i zmieniają postrzeganie kobiet.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" pochylamy się nad "Mocnym tematem" Netfliksa, załamujemy ręce nad szokującą decyzją Disney+, rzucamy okiem na "Nową konstelację" i jedziemy do Włoch z "Ripleyem". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: