Radiowa Trójka po Wojciechu Mannie. "Atmosfera jest fatalna"
- Atmosfera w Trójce jest fatalna - mówi WP jedna z osób pracujących w radiu. - Czujemy, że doszło do krańcowego zdarzenia. Do tej pory nas ostrzeliwano, a teraz spuszczono na nas bombę - dodaje.
13.03.2020 | aktual.: 13.03.2020 22:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nikt nie wie, co zdarzy się za chwilę, ale w jednym pracownicy się zgadzają: Trójkę czeka odpływ słuchaczy i obniżenie jakości audycji. Niewykluczone, że odejdą nie tylko słuchacze. - Wiele osób zastanawia się nad zmianą pracy - mówi nasze źródło.
Czym są rozgoryczeni pracownicy Trójki?
Przede wszystkim ręcznym sterowaniem radia. - Redaktorom i kierownikom redakcji odebrano jakąkolwiek decyzyjność. Na wszystko musi być zgoda pani prezes Polskiego Radia Agnieszki Kamińskiej - na tematy audycji, na gości, na ekspertów - tłumaczy nam osoba ze środka radia. I dodaje, że media społecznościowe Trójki, jak i prywatne skrzynki redaktorów zapełniają się pełnymi żalu wiadomościami od słuchaczy.
Oczekuje się od nich dwóch reakcji: albo żeby odeszli, bo pracując w Trójce, wspierają władzę i niszczenie anteny, albo żeby zbuntowali się i pokazali górze, że nie będą tańczyć, jak ta im zagra. Są to winni niepokornym redaktorom - Wojciechowi Mannowi, który ogłosił odejście z Trójki po 55 latach, i Annie Gacek, której po 19 latach współpracy nie przedłużono umowy. Tutaj jednak pojawia się problem.
- O ile pan Wojtek do końca pozostawał niezależny: udzielał wywiadów, które rozwścieczały każdą kolejną dyrekcję Trójki za nowej władzy, angażował się w obronę zwolnionych kolegów, podpisywał petycje razem z innymi pracownikami, pozostawał wierny swoim wartościom, o tyle Ania nigdy nie sygnowała swoim nazwiskiem podobnych inicjatyw. Taką przyjęła strategię, że zostanie z boku - mówi nasze źródło. - Do tego dochodzi kwestia tego, że w oczach wielu osób z radia Ania była beneficjentką dobrej zmiany, bo w wyniku przetasowania ramówki, jakiego dokonał PiS, pojawiała się na antenie częściej niż wcześniej - dodaje.
"Dobra zmiana" w Trójce
- Osobą, która miała dużo do powiedzenia na temat nowego harmonogramu anteny, był Piotr Metz, który w nowej rzeczywistości dość szybko się ułożył jako kierownik redakcji muzycznej. To w wyniku jego działań trzymająca się blisko niego Gacek przejęła po Grzegorzu Hoffmanie audycję w prestiżowym paśmie wieczornym - relacjonuje nasze źródło.
- Ania niespecjalnie żałowała kolegi, który zniknął z anteny. Szybko też zjednała sobie słuchaczy. Wielu redaktorom nie podobało się, że zamiast tematycznej audycji czyta mejle i SMS-y od ludzi przy odbiornikach. Krytykowano też jej wadę wymowy [Gacek ma reranie - przyp. red.], z którego ona uczyniła swój znak rozpoznawczy. Ale na poziomie merytorycznym nie można jej było nic zarzucić. Zawsze przychodziła przed mikrofon bez kartki, mówiła od serca, dzieląc się swoimi pasją i wiedzą - przekonuje.
Choć na zmianie ramówki w wyniku rządów PiS Gacek skorzystała, to raczej nie z powodu wspierania PiS-u. - W Trójce nie była tak kojarzona. Ani z jej audycji, ani z rozmów z nią nie dało się właściwie powiedzieć, jaki ma światopogląd. Pewne były dwie rzeczy: że jest zdeterminowana, żeby osiągnąć swoje i gotowa na dużo - to po pierwsze, a po drugie, że jest blisko Piotra Metza uznawanego za szarą eminencję Trójki, odkąd umościł się w radiu już po zmianach, jakie wprowadziła nowa zmiana - przekonuje nas osoba ze środka radia. - Pluto właściwie na każdą redakcję, najbardziej oczywiście na publicystyki, a muzyczna nie podlegała naciskom, bo najwyraźniej Metzowi ufano na tyle, że dawano mu wolną rękę. Sytuacja zmieniła się dopiero, kiedy pojawiła się pani prezes Kamińska, która nie znosi takich wysp wolności. A już najbardziej nie przyjmuje do wiadomości, że inne kobiety mogą się jej nie podporządkowywać, stąd jej niechęć do Ani Gacek - dodaje.
Koniec z niepokornymi
Na celowniku Agnieszki Kamińskiej znaleźli się więc: niezależna redakcja muzyczna, Anna Gacek i Wojciech Mann. Kiedy Gacek kończyła się umowa, prezeska mogła jej po prostu nie przedłużyć. I z tej szansy zamierzała skorzystać. Chociaż Gacek z Trójką związana jest od 19 lat, pozostawała współpracownikiem, nie była w radiu na etacie.
W ubiegłym tygodniu prezeska Kamińska miała podjąć decyzję o nieprzedłużaniu umowy z nią, czemu próbowali zaradzić m.in. właśnie kierownik redakcji muzycznej Piotr Metz. - Ale nawet jemu, dotąd dość dobrze odnajdującemu się w nowym układzie, nie udało się wskórać nic poza tym, że Gacek Kamińska miała zaproponować współpracę z radiem na nowych warunkach - poza anteną. - Od początku było wiadome, że Ania ze swoim usposobieniem nie przystanie na taką propozycję. Dla niej liczył się tylko żywioł anteny, nie interesowało jej pracowanie w radiu, tylko mówienie i granie do mikrofonu. Nie było szans, żeby zdecydowała się zostać - przekonuje nasze źródło.
Rozstanie z Anną Gacek miało być kroplą, która przepełniła czarę goryczy Wojciecha Manna, redaktora, który dotąd był jednym z nielicznych łączników z Trójką sprzed kulturalnej rewolucji nowej władzy. - Nie jest tajemnicą, że pan Wojtek nie jest najlepszego zdrowia. Jest w takim wieku, kiedy należy mu się szacunek i pomoc, a nie wystawienie do walki. W Trójce był uznawanym profesjonalistą, którego kochali słuchacze. Byliśmy w radiu przekonani, że pan Wojtek będzie na antenie jeszcze spokojnie ze dwa, trzy lata, bo jego stan zdrowia nie przekładał się na możliwość prowadzenia audycji. Ale prezes Kamińska zafundowała jemu i nam trzęsienie ziemi. I to na pewno będzie miało swoje konsekwencje wizerunkowe: wierni słuchacze odpłyną od Trójki, a w ślad za nimi pójdą inni pracownicy, którzy mają dość takiego traktowania - mówi nasze źródło, powołując się na rozmowy, który odbywają się na korytarzach radia. Często w nich mają się pojawiać tematy szukania zatrudnienia gdzie indziej.
Co dalej z radiową Trójką?
Przez chwilę władze Trójki miały borykać się z problemem łatania dziur, jakie powstały po rozstaniach z Gacek i Mannem. - Koledzy niechętni byli brać ich czasu antenowego. I nie chodzi nawet o to, że czuli się źle z odejściem Gacek, za którą nie wszyscy w radiu przepadali. Miała raczej stałą grupę zwolenników i antyfanów. Była osobą stanowczą, konkretną, nie traciła czasu. Dla niektórych jej zachowanie podchodziło pod impertynencję. Nie wszystkim się podobało, jak bardzo zdeterminowana i zawzięta jest. Osobiste sympatie na nic się w tym przypadku jednak nie przekładały, bo dziennikarze bali się najbardziej reakcji słuchaczy - mówi nam osoba ze środka Trójki. - Od początku spodziewaliśmy się, że program po Ani przejmie jej serdeczny przyjaciel Piotr Metz, któremu słuchacze by to wybaczyli. Ale nawet on katapultował. Wykpił się zaplanowanym już dawno spotkaniem. Nikt w radiu nie daje wiary, że nie dało się go przełożyć - dodaje.
Wszyscy w Trójce mają jednak świadomość, że prezes Kamińska dysponuje narzędziami, które osoby zatrudnione na etacie pozwolą jej ustawić przed mikrofonem w najbardziej newralgicznym czasie. I tak miało się stać w tym przypadku.
Nasze źródło zwraca też uwagę na niefortunny zbieg okoliczności. - Sytuacja z koronawirusem kompletnie przykryła newsy o odejściu pana Wojtka z radia. Więcej mówiło się o Ani, która przecież, z całym szacunkiem do niej, nie może się z panem Wojtkiem równać. A jednak nie ma medialnej wrzawy, na jaką pewnie niepokorny duet liczył. Wiatr wieje w żagle pani prezes, która zyskuje też pretekst do zmian ramówkowych, bo stan wyjątkowy w Polsce domaga się wniesienia na antenę więcej publicystyki. A Kamińska już na pewno będzie wiedziała, jak wykorzystać sytuację, żeby świństwo, które wyrządzono Ani, i w konsekwencji odejście pana Wojtka sprawnie przykryć - mówi.
Dodaje, że od początku kadencji Agnieszki Kamińskiej mówi się, że przyszła do radia tylko na rok z konkretnym celem: podporządkować niepodporządkowanych. Za wszelką cenę. Po wykonaniu misji pozwolą jej odejść w lepsze miejsce.
W tym przypadku ceną okazał się ledwo już zipiący duch Trójki, do którego zabicia niebezpośrednio przykłada się szalejący po ulicach koronawirus. Walka o jego zmartwychwstanie będzie trwała latami.
Anna Gacek nie kontaktuje się z mediami. Twierdzi, że wszystko, co chce powiedzieć, przekazuje na swoich mediach społecznościowych.
Poprosiłem o komentarz Piotra Metza, ale wysłane do niego mejle wracają z informacją, że jego skrzynka radiowa jest pełna.
Biuro prasowe Polskiego Radia nie udzieliło mi jak dotąd komentarza.