Program Żyły jak "Trudne sprawy". Prowadząca nie odnalazła się przed kamerą
Program "Justyna Żyła. Pierzemy brudy do czysta" wystartował. Cicha, spokojna i wycofana prowadząca, a do tego historia na miarę paradokumentu.
We wtorek wyemitowano pierwszy odcinek programu Justyny Żyły "Pierzemy brudy do czysta". Była żona Piotra Żyły ma pomóc parom dojść do porozumienia. Dlaczego akurat ona? Sama niedawno miała problemy rodzinne, które komentowała cała Polska. Musiała zmierzyć się z hejtem, a przy okazji znaleźć wspólny język ze skoczkiem, który jest ojcem ich dzieci.
W pierwszym odcinku poznajemy historię Sylwii i Vjeka. Ona Polka, on Chorwat. Są małżeństwem od 5 lat, ale od długiego czasu bohaterce programu nie dawała spokoju jedna myśl. 9 miesięcy przed ślubem Vjeko wyjechał do Chorwacji, aby pozałatwiać swoje sprawy. Tam miał spotkać się z dawną miłością, o czym Sylwia dowiedziała się od jego znajomej. Nie wiadomo, czy doszło do niewinnego pożegnania, czy może Chorwat zdobył się na coś więcej. Sylwia postanowiła zaprosić do domu kamery, aby wszystko wyjaśnić na oczach widzów.
Byłam bardzo ciekawa, jak wypadnie program zaproponowany przez stację Active Family. Zwłaszcza, że Justyna Żyła doświadczenia w mediach nie ma, a tym bardziej w obyciu przed kamerą. Jej bywanie w show-biznesie ograniczało się do zapozowania ze dwa razy na ściance i udzielenia kilku wywiadów. Nie oszukujmy się. Była głównie bohaterką newsów dotyczących burzliwego życia prywatnego. I tak oto możemy oglądać ją w roli prowadzącej program.
Paradoks polega na tym, że Justyna Żyła pojawia się w domu obcych ludzi i radzi im, jak rozwiązać trudną sytuację rodzinną. Wydaje mi się to mało wiarygodne. Zwłaszcza po tym, jak sama w najcięższym okresie życia bardzo emocjonalnie reagowała na wszystko w mediach społecznościowych, zamiast ograniczyć się do rozmów w czterech ścianach. Ale może Justyna nauczona swoim doświadczeniem będzie wzorem dla innych. Mam tu oczywiście pewne wątpliwości, ale stacja postawiła właśnie na nią z jakiś powodów. Liczę, że nie tylko znane nazwisko i ostatnia sytuacja u Żyły sprawiły, że to właśnie ona dostała ten format.
Odcinek rozpoczyna się ujęciem, w którym Żyła podjeżdża samochodem pod dom uczestniczki. Najpierw chce ją lepiej poznać, dowiedzieć się czegoś o jej mężu i związku. Niestety widać, że rozmowa między nią a bohaterką odcinka nie za bardzo się klei. Parę razy zapadła niezręczna cisza, a spostrzegawczy widz zauważy też, jak Justyna kątem oka spogląda na ekipę filmującą. To wszystko dało się wyłapać po wielogodzinnym montażu! Justyna nie ma doświadczenia z kamerami, więc można jej to wybaczyć. Ale na tym nie koniec.
"Pierzemy brudy do czysta" przypomina mi trochę programy typu "Ukryta prawda" czy "Trudne sprawy". Bohaterowie dowiadują się o sobie mrocznych rzeczy i próbują dociec prawdy. Podobnie jak w tych paradokumentach, tak i tutaj, widz nieustannie słyszy krzyki. Awantura za awanturą. Początkowo myślałam, że bohaterowie naprawdę nie umieją rozmawiać normalnym tonem. Z czasem uznałam, że jest to po prostu przerysowane. Pomiędzy dwoma rozwścieczonymi głowami jest ona - drobna i cicha, Justyna Żyła.
Prowadząca próbuje doprowadzić do porządku bohaterów odcinka. Uspokaja ich, zapewnia, że przecież potrafią rozmawiać ciszej. Sama jednak wydaje się nieco przestraszona i wycofana. Tak naprawdę, gdyby nie znane nazwisko, to moglibyśmy jej w ogóle nie zauważyć w dalszej części programu.
Odcinek bez reklam trwa 35 min. Jest sporo przekleństw wywołanych "emocjami", które dopadają bohaterów. Pierwsze 15 min to poznawanie uczestników, kolejne 15 min awantura i wyciąganie brudów z przeszłości, a ostatnie 5 min to znalezienie kompromisu. W tym przypadku przyszedł nagle. Po prostu kłótnia w pewnym momencie ustała. Justyna powiedziała kilka słów o miłości, temperamencie, że teraz w życiu Sylwii i Vjeka będzie już tylko lepiej. Ale gdzie to rozwiązanie problemu? Jak? Kiedy? Cyy czegoś nie zauważyłam? Z kłótni płynnie przeszliśmy do zgody i normalnej rozmowy. Najwyraźniej wkradła się jakaś luka do scenariusza albo coś zostało wycięte w montażu.
Jeśli ktoś lubi "Ukrytą prawdę" lub "Trudne sprawy", to z pewnością polubi też program Justyny Żyły. Mi wystarczy jeden odcinek.