Poszło o nagie sceny. Wypływają nowe informacje w sprawie odejścia Ruth Wilson z "The Affair"

Odejście Ruth Wilson z "The Affair" przed finałowym sezonem zaskoczyło fanów. Wszystko wskazuje na to, że poszło o to, jak ekipa serialu podchodziła do scen seksu.

Poszło o nagie sceny. Wypływają nowe informacje w sprawie odejścia Ruth Wilson z "The Affair"
Źródło zdjęć: © Domena publiczna

20.12.2019 | aktual.: 20.12.2019 20:25

Odejście Ruth Wilson z "The Affair" w trakcie 4. sezonu było szokiem dla fanów i zdaje się, że też sporym zaskoczeniem dla scenarzystów, którzy nie tak planowali zakończyć wątek Alison Bailey. Sama aktorka, pytana o powody odejścia, nabrała wody w usta, sugerując, że podpisała jakiegoś rodzaju klauzulę poufności. "Naprawdę nie wolno mi o tym mówić. Stoi za tym znacznie większa historia" – mówiła w wywiadzie dla gazety "The New York Times".

Wszystko wskazuje na to, że ta historia właśnie wyszła na jaw i nie najlepiej świadczy o showrunnerce "The Affair" i jej ekipie. W The Hollywood Reporter ukazał się raport na temat kulis serialu i przyczyn odejścia Wilson. Ona sama nic nie mówi, bo prawdopodobnie grożą jej kary finansowe za złamanie NDA. Ale są świadkowie, którzy opowiadają, że aktorka od dawna chciała odejść, sfrustrowana ilością rozbieranych scen, starciami z twórczynią serialu Sarą Treem i kierunkiem, w jakim prowadzono jej postać.

Wilson oczywiście zgodziła się na nagie sceny, podpisując kontrakt, miała jednak problem z ilością i charakterem tych scen. Źródła potwierdzają, że aktorka często była proszona o rozbieranie się, kiedy nie było fabularnej potrzeby i że w jej scenach często chodziło o podniecanie publiczności. Wilson zadawała niewygodne pytania, np. dlaczego na ekranie ona ma pokazać więcej, niż aktor, z którym występuje w danej scenie. Jej uwagi nie znajdowały jednak zrozumienia i w końcu zaczęto ją postrzegać jako "trudną we współpracy".

Anonimowe źródło z kręgów produkcji twierdzi, że Wilson czuła się przymuszana do udziału w scenach seksu przez Treem. Aktorka miała problem m.in. z agresywną sceną seksu, w której Dominic West popychał ją na drzewo, bo nie podobała jej się "gwałcicielska" wymowa. Scenę w końcu zagrała dublerka, która, co ciekawe, pozwała w 2017 roku Showtime za to, że asystent reżysera nazwał ją "Alison Sexytime Double". Sprawa zakończyła się ugodą.

Obraz
© Domena publiczna

The Affair – oskarżenia przeciwko showrunnerce

Według anonimowej osoby, z którą rozmawiał THR, showrunnerka "The Affair" od początku miała problemy z wyczuciem sytuacji, w jakiej stawiała aktorów.

– Ciągle byłem/-am świadkiem, jak Sarah Treem próbuje nakłaniać aktorów do rozbierania się, nawet kiedy czuli się z tym niekomfortowo albo nie byli zobligowani kontraktem – mówi źródło.

Showrunnerka miała ich naciskać, mówiąc "Wszyscy na ciebie czekają" albo "Wyglądasz pięknie", żeby poczuli się bardziej pewni siebie.

– To rzeczy, które mógłby powiedzieć facet w latach 50. Środowisko było bardzo toksyczne – dodaje osoba, z którą rozmawiał THR.

Showrunnerka wszystkiemu zaprzecza i zapewnia, że jest feministką.

– Nigdy bym nie powiedziała czegoś takiego aktorom. Nie jestem taka. Nie jestem manipulantką i zawsze byłam feministką. (...) Stworzyłam "The Affair", żeby pokazać, że doświadczenie kobiety, jeśli chodzi o poruszanie się po świecie, jest inne od męskiego, to jak mówienie drugim językiem. Pomysł, że mogłam stworzyć środowisko, które nie było bezpieczne, albo nękać kobiety w moim serialu, jest kompletnie niedorzeczny i nie ma umotywowania w rzeczywistości – mówi.

Jak dodaje, robiła wszystko, żeby Wilson czuła się komfortowo na planie. Aktorka miała wgląd w ostateczną wersję swoich scen i mogła powiedzieć "nie", jeśli miała z nimi problem.

Obraz
© Materiały prasowe

The Affair omal nie zakończyło się w 2016 r.

Ale głosów ostrzegawczych było więcej. W 2016 roku ekipa "The Affair" przypadkiem natknęła się na Lenę Dunham i Jenni Konner, które kręciły w Montauk odcinek "Dziewczyn". Konner była tak zaniepokojona tym, co zobaczyła, że opisała zdarzenie na swojej stronie internetowej. Producentka napisała, że była świadkiem rozmowy "producenta/reżysera" z "innego serialu, który kręcą w pobliżu" z Leną Dunham.

Ta osoba to Jeffrey Reiner, który miał wychwalać Dunham za pokazywanie bardzo dosłownej nagości na ekranie i narzekać, jak trudno jest zmusić aktorów do grania w takich scenach. Miał też prosić Dunham, żeby umówiła się na kolację z Ruth Wilson i zasugerowała jej, aby "pokazała cycki albo chociaż trochę waginy".

Jakby tego było mało, producent "The Affair" miał oceniać w rozmowie z Dunham ciała aktorek z serialu i pokazał zdjęcie jednej aktorki z czyimś penisem przy twarzy. Ta aktorka to prawdopodobnie Maura Tierney, a penis należał do dublera Josha Stamberga. Zdjęcie zostało wyniesione z zamkniętego planu "The Affair". Ekipa "The Affair" przyznaje, że była taka rozmowa i takie zdjęcie – ale rozmowa była dużo lżejsza, niż opisały ją panie z "Dziewczyn", a zdjęcie penisa pokazano, kiedy Dunham podniosła problem, że w ich serialu eksponowana jest tylko kobieca nagość.

Afera nie doprowadziła do końca "The Affair", choć ujrzała wtedy światło dzienne i zainteresowała się nią stacja Showtime. Reiner rozstał się z serialem po 3. sezonie, po tym jak powiedziano mu, że nie może robić żadnych scen z Ruth Wilson. Aktorka grająca Alison wykorzystała ten incydent, żeby uwolnić się od kontraktu, nakręciła wcześniej swoje sceny z 4. sezonu – z nieoficjalnych informacji wynika, że nie chciała widzieć na planie nie tylko Reinera, ale też showrunnerki – i nawet "wynegocjowała" scenę śmierci, która bardziej jej odpowiadała. Początkowo Alison miała zostać zamordowana po gwałcie, skończyło się na samym morderstwie, bez gwałtu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (72)