Polsat sprzątnął TVP prawdziwą gwiazdę. Triumf młodego pokolenia
Polscy widzowie poznali ich dzięki TVP i emitowanym w telewizji publicznej konkursie Eurowizji. Ale to konkurencyjna stacja wykorzystała moment i zaprosiła zespół Maneskin na pierwszy w Polsce koncert.
18.06.2021 11:32
Pamiętacie, jak pod koniec okrutnego dla wszystkich 2020 r. gruchnęła informacja, że Maryla Rodowicz nie wystąpi na żadnym sylwestrowym koncercie? Że nie zagra na koncercie TVP, a tak w ogóle to spędzi tę noc przed telewizorem? Wtedy w Polsacie zakasali rękawy i postanowili Marylę przekonać, by zaśpiewała dla ich widowni. Co się udało, a o sylwestrowym koncercie było dwa razy głośniej w sieci. Historia lubi się powtarzać, choć okoliczności są nieco inne.
Na tydzień przed startem Polsat SuperHit Festiwal organizatorzy ogłosili, że do Polski na specjalny występ przyjedzie zespół Maneskin, czyli zwycięzcy tegorocznej Eurowizji. Polsat po pierwsze postarał się o jedną z najciekawszych gwiazd 2021 r. Dzięki Eurowizji zespół bije rekordy popularności. Utwór "Torna a casa" odtworzono na YouTube ponad 120 mln razy. "Zitti e buoni" - 48 mln.
Po drugie – trudno nie odnieść wrażenia, że Polsat wykorzystał doskonale okazję, by zagrać na nosie TVP. To w końcu tam po raz pierwszy polski widz zobaczył Maneskin. Mnożą się komentarze, że dla Polsatu to dobry moment na odwet. W styczniu Jacek Kurski otwarcie krytykował "jedną z telewizji" za organizację sylwestrowego koncertu i chociaż nazwa "Polsat" nie padła, to wszyscy wiedzieli, do kogo się odnosi. W końcu TVN sylwestra nie organizował.
Triumf "genu Z"
Tylko czy tak naprawdę TVP chciałoby zaprosić kontrowersyjny Maneskin na swoje koncerty? Tu mogą się pojawić wątpliwości, bo w "Wiadomościach" zwycięstwu Maneskin poświęcono raptem kilka sekund, nie wspominając o tym, że przemilczano szybkie rozstanie Rafała Brzozowskiego z konkursem. Zwycięska piosenka, w której śpiewają o narkotykach i braku Boga, też nie bardzo brzmi jak coś, czym chwaliłby się Jacek Kurski.
Maneskin z Damiano Davidem jako wokalistą są jak z innego świata w porównaniu do tego, jaka narracja panuje w "Wiadomościach" TVP. Młodzi muzycy wspierają ruch Black Lives Matter, społeczność LGBTQ, uczestniczą aktywnie w młodzieżowych strajkach klimatycznych. Daleko, oj daleko im od stereotypowego postrzegania płci.
Są idealnym zobrazowaniem tzw. "pokolenia Z". Po ich triumfie zwrócono uwagę, że po raz pierwszy konkurs wygrała osoba urodzona w XXI wieku! Thomas Raggi z Maneskin urodził się w 2001 r. Damiano jest niewiele starszy – rocznik ’99.
Ich fenomen pokazuje to, kto dziś wybiera gwiazdy, kto decyduje, czyje głosy są najważniejsze. Jeśli stacje telewizyjne nie chcą patrzeć jak słupki oglądalności się kurczą, to muszą przetrawić i liczyć się z tym, że społeczeństwo się zmienia. Ci wszyscy urodzeni po '99 r. nie bawią się w rytmie "The Ride" Brzozowskiego. Utożsamiają się z takimi artystami jak Damiano.
To też sprawia, że Eurowizja siłą rzeczy się mocno zmienia. Jeszcze do niedawna pokutowało przekonanie, że to kiczowaty konkurs, cyrkowe widowisko, z którego raczej można się pośmiać niż znaleźć tam swoich nowych ulubionych wokalistów, a tym bardziej jakieś nowe międzynarodowe gwiazdy. Eurowizja była specyficznym konkursem, który stawał się trampoliną do kariery naprawdę nielicznych artystów. Dziś to spektakularne widowisko i wygrywa ten, który ma coś do powiedzenia. Duncan Lawrence – finalista z 2019 r. i Maneskin z 2021 r. to najlepsze przykłady.