"Doda Dream Show". Szła z mamą. "Wstyd jak nie wiem". O co poszło?
W drugim odcinku reality show Polsatu "Doda Dream Show" oglądaliśmy przygotowania gwiazdy do spektakularnej trasy koncertowej. Tym razem obyło się bez ataków na współpracowników. Pojawiły się wątki, które są szczególnie bolesne dla Dody.
W poniedziałek 4 września na antenie Polsatu zadebiutował nowy reality show Dody. Pierwszy odcinek oglądały średnio 454 tys. widzów, co było niezłym wynikiem, ale dla porównania otwarcie programu "Doda. 12 kroków do miłości" cieszyło się większym powodzeniem, bo przyciągnęło 810 tys. osób przed ekrany.
Każdy, kto widział początek "Doda Dream Show", przekonał się o tym, że Doda odsłoniła bardzo dużo. Sęk w tym, że nie wyglądało to zbyt dobrze. Wokalistka krytycznie odniosła się bowiem do członków swojej ekipy, z menadżerem na czele, przedstawiając ich jako nieudaczników pozbawionych ambicji, kreatywności i polotu. Był to wizerunkowy strzał w stopę, bo widz nie współczuł wokalistce, lecz ludziom, którzy na co dzień z nią współpracują.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wspominki i przykre słowa o bracie
W drugim odcinku show, który wyemitowano 11 września, przez chwilę mieliśmy kontynuację narzekań Dody na menadżera. Jednak gdy terapeutka poprosiła o dobre zdanie o nim, to Doda nagle wyciągnęła całą listę pochwał. Podziękowała mu za 20 lat pełnych oddania i zaufania.
Podkreśliła, że żaden menadżer nie byłby w stanie za tak małe pieniądze zrobić coś tak spektakularnego, choć nie zawsze idącego w parze z jakością. - I tak dawało mi to jakieś spełnienie marzeń. Zastąpił mi w pewnym momencie, dosłownie, mojego brata. Moi rodzice traktują go jak syna - powiedziała.
Po tym wstępie akcja przeniosła się na ulice Warszawy. Doda zażartowała, że widzowie powinni docenić fakt, że dla programu zmienia ciągle ubrania, bo normalnie przez siedem dni w tygodniu cnie zmienia garderoby. - Całe moje reality show to jest kwintesencja siary - rzuciła autokrytycznie w rozmowie z choreografką Magdą Brdey. To osoba, z którą do tej pory nie współpracowała, a potrzebuje ją do stworzenia układów tanecznych do swojej trasy koncertowej.
Widzowie z show dowiedzieli się, że Doda od zawsze uwielbia jeździć pociągami. Jakby przy okazji, mimochodem, gwiazda zdradziła, jak dostała się do musicalu "Metro", gdy była nastolatką (i musiała dojeżdżać właśnie pociągami). Ubrała się w bluzkę "w krowę", czarne kozaki za kolano, "mini, że tyłek widać" i beret. - Siadam sobie i patrzę Józkowi [Janusz Józefowicz - przyp. red.] w oczy. A on z pięciuset osób, wszystkich pełnoletnich, mówi do mnie: "Ty". A ja: "No raczej" - opowiadała Doda.
Wspomnienia z przeszłości przerwało wkroczenie mamy gwiazdy, Wandy Rabczewskiej. Kobieta jak zawsze przywiozła jej zupę pomidorową. - Ty jesteś gwiazda - mówi mama do córki, gdy ta narzeka na kamery wokół, mówiąc o całej sytuacji: "Wstyd, jak nie wiem".
Po czasie poruszony zostaje wątek z bratem, który dla Dody jest bardzo trudny. - Temat mojego brata denerwuje mnie. Nasze drogi się rozeszły, jak on poszedł na studia, a ja do liceum. W ogóle nie mieliśmy ze sobą kontaktu. On mnie chyba nie lubił - stwierdziła przed kamerami, dodając, że brat nigdy jej w niczym nie pomógł. Przez chwilę pracował u niej jako menadżer, ale to wiązało się z ogromnym stresem. Nie mogła podejmować słusznych decyzji ze względu na konotacje rodzinne.
Sztab Dody i stres przed koncertami
Doda postanowiła zabrać mamę do swojego sztabu, gdzie współpracownicy głowili się nad nadchodzącą trasą koncertową. A pozostało do niej zaledwie nieco ponad 80 dni. Wokalistka przearanżowała wystrój według swojego widzimisię. Można to zobaczyć na zdjęciu poniżej. Nie był to koniec zmian.
- Zawsze się coś sp…doli - mówiła Doda, zarzekając się, że nie chce grać koncertu 6 października, choć wcześniej zespół zaakceptował ten termin. Powołała się przy tym na astrologię, której jest wielką fanką i której bardzo ufa. To spotkało się z niezadowoleniem sztabu, ale gwiazda postawiła na swoim i zmieniono datę koncertu.
Chwilę później widzowie show zobaczyli, że piosenkarka naprawdę ceni wiedzę astrologiczną specjalistów. Pokazano rozmowę Dody z astrolożką, która tłumaczyła jej, że jak "wejdzie w energię Urana z butami Saturna", to zniszczy miłość. I ostrzegła ją, że ma wokół siebie fałszywych przyjaciół. Z gwiazd wyczytała też, że Doda w najbliższej przyszłości nie powinna brać ślubu.
Widzowie w drugim odcinku programu poznali też Dżagę, najlepszego przyjaciela Dody, kolejną osobę, która zastąpiła jej brata. Przyjaciel z rodzinnych stron występuje jako drag queen i wciela się w jej postać. Z dużym sukcesem. Mężczyzna zdradził, że martwi się o Dodę. - Ja muszę odpowiedzieć przed tymi ludźmi, że to ostatnia trasa. Nie chcę się znowu tak stresować. Zrezygnowałam z trasy koncertowej, czyli z pełną świadomością przestałam zarabiać pieniądze, na rzecz świętego spokoju. Nie chcę wracać do tego, żeby mi to ro…bało psychikę - rzuciła artystka. Podkreśliła, jak ważne jest posiadanie dobrego reżysera.
Poruszający moment
Ale praca to praca, więc mimo stresów Doda zajęła się szukaniem tancerzy. Artystka oglądała castingowe popisy z dużym zaciekawieniem. Był nawet poruszający moment, gdy jedna z osób podeszła i powiedziała gwieździe, że ta uratowała jej życie swoją muzyką - wielbiciel Dody chciał popełnić samobójstwo. - Dzięki tobie zrozumiałem, że warto walczyć o życie, spełniać marzenia i nigdy nie poddawać się - usłyszała Doda. Wokalistka nawet się nie zawahała i przytuliła się do fana, zachęcając go, by żył jak najdłużej.
Zakończenie drugiego odcinka programu to spotkanie z Landberry. Doda przy nieco młodszej koleżance otworzyła się na temat swoich nieudanych związków z mężczyznami. - Chciałabym stworzyć taką relację, która będzie całkowicie odseparowana od show-biznesu - przyznała. - Dużo w tym życiu przeszła. I zawodowym, i prywatnym. W środku jest to bardzo delikatna i czuła osoba - powiedziała mama wokalistki.
W kolejnym odcinku programu Dody przeplatano wątki osobiste z trudami przygotowań do trasy koncertowej. Tym razem, jakby dla odmiany, było mniej negatywnych emocji, ale można było odnieść wrażenie, że oglądamy kolejną próbę wymuszenia na widzu sympatii do wokalistki. Udało się?