Po ponad 25 latach od tragicznej nocy skazano ją na 25 lat więzienia
O oskarżeniu Normy o morderstwo męża zadecydowała jedna mikroskopijna plamka na koszuli nocnej. Reszta to domysły, scenariusze snute przez policjantów i prokuratora. Do dziś nikt nawet nie wie, czy ta maleńka plamka na koszuli należała w ogóle do jej męża.
04.07.2019 | aktual.: 04.07.2019 17:07
Tej nocy Norma Clark wzięła leki, bo kaszel nie dawał jej spokoju. Nie mogła spać, więc przeniosła się do drugiej sypialni. Potem policjantom podczas wizji lokalnej powie, że miała nadzieję, że jak włączy telewizor, to może w końcu uśnie. Mąż w tym samym czasie był w sypialni na parterze.
Noc przerwał głośny strzał. Wersja Normy jest taka: pomyślała, że Edmund strzelił do kogoś lub czegoś i że zaraz przyjdzie powiedzieć jej, że wszystko jest dobrze. Nic takiego się nie stało. Była tylko cisza. Zeszła na dół i zobaczyła zakrwawionego męża. Niczego nie dotykała. Niczego nie sprawdzała. Uciekła do sąsiadów z domu obok.
Była jedynym świadkiem. Mogła opowiedzieć jakąkolwiek historię. Było śledztwo, proces i wyrok sądu. Niewinna. Ale po 27 latach sytuacja się zmieniła. O tym opowiada jeden z odcinków nowego programu na Netfliksie – "Patologie medycyny sądowej".
Był tylko jeden świadek
Edmund został zamordowany 22 kwietnia 1987 roku. Ktoś strzelił mu w głowę i w plecy. Nawet nie zdążył obrócić się w łóżku w stronę napastnika. Policja, która przyjechała na miejsce zdarzenia, miała więc tylko jednego podejrzanego. A dokładnie podejrzaną. Nie było śladów włamania. Niczego, co mogłoby potwierdzić, że ktoś w jakiś sposób dostał się do ich domu i zakradł się do sypialni Edmunda.
Cały czas uważano, że to Norma zabiła męża. Oskarżenie opierało się głównie na braku innych podejrzanych, ale też zeznaniach znajomych małżonków. Ci opowiadali, że Norma nie cieszyła się wielką sympatią w ich kręgach, że była trudna w pożyciu i Edmund chciał się z nią rozwieść (kilka lat wcześniej zostawił dla niej pierwszą żonę). Pojawił się więc scenariusz, że Norma chciała się zemścić.
Sąd jednak uznał, że Clark jest niewinna. Na starych nagraniach, które pokazano w programie Netfliksa, można usłyszeń decyzję sądu. Nie było wystarczających dowodów, by skazać Normę za morderstwo.
Sprawa zakończona. Norma zaczęła nowe życie. Przeniosła się do innego stanu, założyła rodzinę (choć nigdy już nie wyszła ponownie za mąż), opiekowała się wnukami. Minęło ponad 25 lat życia we względnym spokoju.
- Od początku byłem sceptyczny, co potwierdziła koszula nocna. W trakcie oddawania strzału stała metr od niego – przyznał po latach ekspert prokuratora, przedstawiany przez produkcję Netfliksa tylko z imienia David.
50 maleńkich kropek
- Kiedy dostaję dowód, badam go tak długo, aż już naprawdę nic nie można się z tej rzeczy dowiedzieć więcej. Tak jak w przypadku tej koszuli nocnej. To zdecydowanie stara sprawa, która nie dawała spokoju mojemu szefowi. Spędził nad nią 27 lat. Nikt nie mógł nic zdziałać. Spytał, czy mogę się tym zająć. Powiedziałam, że zobaczę, co się da zrobić – opowiada w programie ekspert.
David przyznaje, że przez 3 miesiące dokładnie przeanalizował pod mikroskopem koszulę nocną, którą tamtego wieczora miała na sobie Norma. Znalazł ponad 50 mikroskopijnych plamek, wyglądających na ślady krwi. Co to oznaczało? Po postrzale krew rozbryzguje się w większe plamy dookoła, ale jest też drobna "krwawa mgiełka", która osiada na przedmiotach znajdujących się nie dalej niż metr od ciała. Skoro takie plamki były na koszuli 37-latki, musiała stać niedaleko męża w chwili postrzału.
- Lubię wsadzać złych ludzi do więzienia. To mój cel – komentuje ekspert.
Norma była 27 lat na wolności, ale w końcu przeszłość ją dopadła. W odcinku wykorzystano nagrania policjantów z biura szeryfa, którzy po latach odwiedzili Normę w jej nowym domu, by porozmawiać o sprawie. Była w szoku, gdy dowiedziała się, że nagle znalazły się jakieś ślady. – Niemożliwe. Nie zrobiłam tego – powtarzała. I usłyszała od policjantów: - Jesteśmy niemal pewni, że stała pani za tym.
Był 2013 rok. Sprawa znów trafiła na wokandę. Ślady na koszuli były kluczowe. I wydaje się, że to jedna z tych spraw, które potwierdzają, jak rozwój technik kryminalistycznych pozwala ująć mordercę nawet po latach. Triumf nauki. Nic bardziej mylnego.
Bo okazało się, co wyjaśnia w programie prawniczka Normy, że przebadane plamki nie były z krwi. Nie dało się w ogóle stwierdzić, że te ślady na koszuli to krew. Poza jedną maleńką plamką, która na sto procent była krwią. Tyle że nie dało się potwierdzić, że to krew Edmunda. – Policja skupiła podejrzenia na Normie, bo żona zawsze jest na cenzurowanym – komentuje Sarah (nazwisko również niepodane przez produkcję), prawniczka zaangażowana w sprawę.
Prawniczka wylicza, że sądu nie interesowały inne dowody. Edmund był biznesmenem, który nie płacił swoim pracownikom. Wielokrotnie otrzymywał listy z pogróżkami, zachowały się nawet nagrania gróźb śmierci. W programie użyto nawet zdjęć sprzed lat, które pokazywały jedno z włamań do domu Clarków. Zniszczono cały dom. Skupiono się jednak tylko na plamkach na koszuli.
Norma została skazana za zabójstwo w 2013 roku. Dostała 25 lat za kratami. Dziś ma 71 lat.
To jedna z ciekawszych spraw przedstawionych w "Patologiach medycyny sądowej". Program Netfliksa pokazuje, jak mylnie analizowane są dowody w różnych policyjnych sprawach. W tym przypadku ślady krwi. Zobaczycie też, jak czasem dziwnie wykorzystuje się nagrania z kamer czy psy tropiące zwłoki. Po "Patologiach medycyny sądowej" pewne jest jedno, że programy typu "CSI: Miami" to jedna wielka fantazja. A rozwój kryminalistyki niby powinien pomagać, ale techniki wykorzystywane przez niektórych ekspertów szkodzą niewinnym ludziom.