Seriale zagraniczne"Plotkara" HBO powraca. Jako mokry sen lewicy i koszmar ministra Czarnka

"Plotkara" HBO powraca. Jako mokry sen lewicy i koszmar ministra Czarnka

Czy Hollywood powinno reaktywować kultowe produkcje sprzed lat? To pytanie wraca jak bumerang, tym razem przy okazji nowej wersji serialu "Plotkara". Oryginał zapisał się w historii telewizji, a jego kontynuacja ma wysoko zawieszoną poprzeczkę. I chyba nawet nie próbuje jej przeskoczyć.

"Plotkara" powraca w nowej wersji
"Plotkara" powraca w nowej wersji
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

W 2007 r. "Gossip Girl" szturmem wdarła się do odbiorników na całym świecie i z miejsca podbiła serca młodych widzów. Ciężko się dziwić. Obok historii obrzydliwie bogatych nastolatków uczących się w renomowanej nowojorskiej szkole, którzy imprezują, ćpają i zaliczają kolejne podboje seksualne, trudno byłoby przejść obojętnie. Produkcja sprytnie wykorzystała motyw bloga i jego anonimowego autora, który skrzętnie rozpuszczał plotki o wspomnianym towarzystwie, doprowadzając oczywiście do coraz to nowych dramatów.

Timing był idealny. Premiera serialu HBO przypadła na czas największej świetności internetowych plotkarzy pokroju Pereza Hiltona i nigdy niewychodzącą z mody fascynację zepsutymi do szpiku kości elitami. I choć momentami naiwność niektórych wątków aż kłuła w oczy, a dialogi raziły sztampą, z jakiegoś powodu nie mogliśmy oderwać wzroku od plejady młodych amerykańskich gwiazd. To właśnie "Plotkarze" kariery zawdzięczają Blake Lively, Ed Westwick, Chace Crawford, Taylor Momsen, Leighton Meester czy Penn Badgley, za którym teraz ponownie szaleją miliony fanek dzięki produkcji "You".

Wiadomość o tym, że "Plotkara" doczeka się reaktywacji, ale nie zobaczymy w niej już nikogo z oryginalnego składu, wywołała skrajne emocje. W końcu, po miesiącach spekulacji i odsłaniania kolejnych kart przez producentów, serial doczekał się premiery - najpierw w USA, a teraz w Europie, gdzie emituje go HBO.

Od debiutu pierwowzoru minęło blisko 15 lat i powiedzieć, że w tym czasie świat mocno się zmienił, to nie powiedzieć nic. I to właśnie te zmiany pokoleniowo-społeczne czuć w nowej "Plotkarze" od pierwszych minut.

Po pierwsze, nie jest to już opowieść w kilku odcieniach heteroseksualnej bieli - widzimy różnorodność pod kątem koloru skóry, orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej. Dorzućmy do tego świadomość niektórych bohaterek o zjawisku gentryfikacji oraz mocne osadzenie w świecie social mediów. Brzmi jak mokry sen lewicy i koszmar ministra Czarnka, dla którego może być to kolejna po "Squid Game" produkcja warta zainteresowania.

Młoda ekipa nowej odsłony "Gossip Girl" dwoi się i troi, choć próżno tutaj szukać następczyń Blair Waldorf czy Sereny van der Woodsen, bo byłoby to po prostu zadanie niewykonalne. I być może z tego powodu scenarzyści i same aktorki nawet nie próbują się na to porywać. Ciężko natomiast nie skojarzyć postaci Maksa Wolfe’a (w tej roli rewelacyjny Thomas Doherty) z Chuckiem Bassem - w końcu trop zepsutego chłoptasia z problemami działa zawsze, jeśli nadamy mu przystojną twarz i magnetyczne spojrzenie.

I jeśli chodzi o bardziej bezpośrednie nawiązania do oryginału, to jego fanom musi wystarczyć charakterystyczny głos narratorki, bo w tej roli ponownie słyszymy Kristen Bell i jej niezapomniane "You know You love me, xoxo, gossip girl". To jednak wystarcza, aby spiąć klamrą przeszłość z teraźniejszością i nie chwytać się tanich nostalgicznych zagrywek.

Wspomniana różnorodność i odpowiedzialne podejście do tematu np. konsentu to wyraźny krok do przodu w stosunku do oryginału, który przez wielu komentatorów był często określany jako problematyczny. Szczególnie pod kątem portretowania wątków związanych z nadużyciami seksualnymi czy próbami gwałtu.

Pokolenie Z będące głównym targetem produkcji nie pokochałoby wspomnianego już wyżej Chucka Bassa napastującego nastoletnie koleżanki i zdecydowanie nie wybaczyłoby romantyzowania romansu z nauczycielem. A to tylko jeden z grzeszków na sumieniu starej "Plotkary", których "nowa" nie chce powtarzać.

Czy to zabiera frajdę z oglądania? Absolutnie nie. Wciąż przecież mówimy o świecie, którym rządzą wielkie pieniądze i jeszcze większe namiętności, a moralny brud pudruje się blichtrem. To trochę jak wypadek i tłum gapiów, który wie, że nie powinien patrzeć, a jednak nie może oderwać wzroku.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (17)