Pisali mu, że powinien się zabić. Filip Chajzer przejmująco o swojej depresji
"Tylko moja rodzina i przyjaciele do tej pory wiedzieli, na jakie dno ludzkiej psychiki spadłem. Terapia, leki" - wylicza Filip Chajzer. Dziennikarz TVN zamieścił na FB przejmujący post, w którym opisał swoją depresję. "Tysiące komentarzy dziennie o tym, że powinienem się zabić, że jestem nic niewarty" - pisze. To nie jest lekka lektura.
17.05.2021 22:53
Kilka dni temu pisaliśmy, że Filip Chajzer zaangażował się w akcję pomocy dla 12-letniego Wiktora Lewickiego. Chłopiec wymaga operacji guza mózgu, a ta może zostać przeprowadzona jedynie w USA. Całościowy koszt to 9 mln zł. Współprowadzący "Dzień Dobry TVN" namówił do udziału w akcji kawiarnie w całej Polsce, aby przeznaczyły część utargu na leczenie chłopca.
W poniedziałek wieczorem Filip Chajzer poinformował na FB, że udało się zebrać "astronomiczne 9,5 mln zł", a Wiktor leci do Stanów. Jednak oprócz tej radosnej nowiny dziennikarz postanowił napisać też o swojej osobistej historii. Okazuje się, że od ponad roku cierpi na depresję, a dzięki akcji zyskał sens życia.
"Wiktor. Chcę ci podziękować. Nawet nie wiesz, jak jesteś dla mnie ważny. To będzie osobiste. Od stycznia zeszłego roku mierzę się z depresją. Tylko moja rodzina i przyjaciele do tej pory wiedzieli, na jakie dno ludzkiej psychiki spadłem. Terapia, leki. Poczucie własnej wartości na poziomie mułu. Strach przed wyjściem na ulice, Himalaje wysiłku, aby stanąć przed kamerą" - zaczyna Hajzer.
Dziennikarz przyznał, że jego stan zdrowia zaczął pogarszać się w styczniu 2020 r. Można przypuszczać, że ma na myśli pokłosie wydania "Dzień Dobry TVN", w którym udawał atak paniki. Reakcja mediów i widzów była tak ostra, że Chajzer zamieścił wtedy oficjalne przeprosiny na FB. W sprawie zareagowała też KRRiT.
"Styczeń 2020 r. to tysiące komentarzy dziennie o tym, że powinienem się zabić, że jestem nic niewarty, że jakiś człowiek z YouTube'a ma rację. Nawet kiedy wiesz, że nie możesz tego czytać, to jest wszędzie. Zmasowany atak, który zniszczył mi soft. Do dziś go do końca nie poskładałem. Często słyszę, że nawet kiedy się uśmiecham, zdradzają mnie oczy. I tak pewnie jest. To siedzi z tyłu głowy" - pisze dalej dziennikarz.
Chajzer przyznał, że wytchnienie przyniosła mu dopiero pandemia. Dzięki obowiązkowym maseczkom zyskał odrobinę anonimowości w tłumie i mógł uciec od natrętnych myśli. Ale prawdziwym przełomem okazało się niespodziewane spotkanie.
"I tak oto tydzień temu spotkałem kobietę ze łzami w oczach. To koleżanka z pracy twojej mamy. Próśb o pomoc jest tak wiele, ale powiedziałem - pomogę. Impuls. Wiedząc, co będą znowu pisać - że się z czegoś wybielam, że pod publikę. Zawsze tak będzie, ale trudno. To teraz nie ma znaczenia. Przed chwilą na cały sklep krzyknąłem 'Tak! Udało się! Mamy te astronomiczne 9,5 mln zł polskich'" - nie kryje radości dziennikarz.
"Ale ja dzięki tobie mam coś jeszcze. Poczucie sensu. Że wszystko jest po coś. Dziękuję Wiktor. Teraz Bóg i amerykańscy lekarze mają cię pod swoimi skrzydłami, a ci wszyscy ludzie, którzy wpłacili pieniądze, są twoim aniołami. Dziękujemy anioły" - kończy Chajzer. Cały wpis możecie przeczytać poniżej: