To peruka!
W rolę Marka Karwowskiego wcielił się Piotr Kąkolewski. "Czterdziestolatek" nie był pierwszą produkcją z udziałem młodego aktora.
Zadebiutował na ekranie w wieku ośmiu lat, pojawiając się w szóstym odcinku "Przygód psa cywila". Oglądać go też można było w "Tajemnicy wielkiego Krzysztofa", "Żółwiu" oraz "Zazdrości i Medycynie".
Dzięki zdobytemu doświadczeniu, kamerę traktował jako coś naturalnego. Nigdy go nie paraliżowała, wprost przeciwnie. Czerwona lampka wywoływała u niego niespożyte pokłady energii i swobodę, na którą nie potrafili pozwolić sobie nawet profesjonalni aktorzy. To on wraz z serialową siostrą Jagodą rozbawiał całą ekipę do łez. Choć przeważnie wybryki uchodziły mu na sucho, jeden omal nie przekreślił jego szans na występ w "Czterdziestolatku".
Niemal w tym samym czasie, co zdjęcia do kultowej dziś komedii TVP, rozpoczynały się prace nad spektaklem telewizyjnym "Niemcy". Obie produkcje dzieliło zaledwie kilka dni. Jako że rodzice Piotrka podpisali umowę zarówno z twórcami serialu jak i przedstawienia, musieli dotrzymać warunków kontraktu i przyprowadzić syna na oba plany. Pech chciał, że jako pierwsza swoją premierą miała sztuka "Niemcy". A to, jak się później okazało, ściągnęło na nich poważne kłopoty.
Piotrek, zgodnie z umową, wystąpił w przedstawieniu i zagrał aż dwóch bohaterów: żydowskiego chłopca i łudząco do niego podobne zabite dziecko. Aby odróżnić ich od siebie, charakteryzatorzy uznali, że skrócą bujną czuprynę Kąkolewskiego.
- Kiedy mama zobaczyła efekt, prawie dostała zawału, a Jerzy Gruza wpadł w furię – wspominał aktor w 2015 roku.
Reżyser "Czterdziestolatka" nie chciał jednak, aby Piotrka zastąpił ktoś inny. W tej sytuacji istniało tylko jedno wyjście. Jerzy Gruza uznał, że serialowy Mareczek Karwowski będzie nosił perukę z naturalnych włosów, która przypominała jego poprzednią fryzurę. Choć cała ekipa odetchnęła z ulgą, małemu aktorowi nie było do śmiechu.
- Było mi w tej peruce piekielnie gorąco. Miałem wrażenie, że noszę wełnianą czapkę. Nie wiem, jak mogłem w niej wytrzymać podczas upałów. Może dzięki Annie Seniuk i Andrzejowi Kopiczyńskiemu. Traktowałem ich jak drugich rodziców, mieli styl i klasę – powiedział.