Pieniądze, polityka, atmosfera. Uciekinierzy z Polsatu przerywają milczenie. Mówią, co dzieje się w stacji

- Jedni odchodzą, inni przychodzą - komentuje zastanawiającą liczbę rezygnacji z pracy w Polsat News rzecznik stacji. W ostatnim czasie umowy zdecydowało się tam rozwiązać kilkanaście osób, pośród których nie brakło głośnych nazwisk. Niektóre z nich w rozmowie z WP zdecydowały się zdradzić, co je skłoniło do takich decyzji.

Redakcję Polsat News opuściło w ostatnim czasie kilku znanych dziennikarzy
Redakcję Polsat News opuściło w ostatnim czasie kilku znanych dziennikarzy
Źródło zdjęć: © Facebook
Przemek Gulda

Lista odchodzących jest nad wyraz długa. Najgłośniej mówiło się o rozstaniach ze stacją Joanny Górskiej, Pauliny Waszelewskiej, Marka Piotra Wójcickiego, Mateusza Maranowskiego, Rafała Miżejewskiego, Klaudiusza Slezaka czy Jana Kunerta. A to wcale nie koniec listy - ta jest o wiele dłuższa. 

Nie były to spektakularne wyrzucenia z pracy, nikt nie mówił o wielkich konfliktach. Ale kiedy telewizja w krótkim czasie traci tylu wieloletnich pracowników i pracownic, coś musi być na rzeczy. 

Po rozmowach z kilkoma osobami, które zdecydowały się zmienić pracę i zrezygnować ze współpracy z Polsatem, a dziś chcą o tym mówić, choć zastrzegają anonimowość, trudno zbudować jakiś wspólny dla wszystkich model i podać jedną przyczynę. Ale trzy najważniejsze powody rysują się bardzo wyraźnie: niskie zarobki, zła atmosfera i kwestie polityczne. 

Gdyby lepiej płacili…

- W moim przypadku sprawa jest jasna - komentuje Mateusz Maranowski. - Dlatego od początku mówiłem o tym wprost. Mam syna z niepełnosprawnością, jego choroba oznacza ogromne wydatki, związane z leczeniem i rehabilitacją. Nie stać mnie było na to wszystko z pensji w Polsacie, musiałem poszukać miejsca, gdzie zarabiałbym więcej. 

To rozstanie nie było burzliwe. Maranowski podkreśla, że doszło do niego w atmosferze pełnego zrozumienia z obu stron. 

- Chętnie dalej pracowałbym w Polsacie, ale jestem w takiej sytuacji życiowej, a nie innej - dodaje dziennikarz, który nowe miejsce pracy znalazł w TVP. - Jasne, że wylał się za to na mnie hejt, ale wielu znajomych ze środowiska, z którymi rozmawiałem i których prosiłem o radę przed podjęciem tej decyzji, wykazywało się dużym zrozumieniem. 

Dramatycznie duży rozdźwięk płacowy

To, o czym mówi Maranowski, potwierdzają inne osoby związane z Polsatem i znające realia pracy na rynku polskich mediów. Jedna z nich stwierdziła nawet, że rozdźwięk między stawkami w Polsacie i w innych stacjach jest "dramatycznie duży". Inna wspominała, że sporą frustrację wśród pracujących od lat w Polsacie powodowały warunki, na jakich zatrudniane były nowe osoby: "na dzień dobry" proponowano im wyższe uposażenie i etaty, na które inni czekali latami, pracując na podstawie mniej korzystnych umów. 

Inna osoba opowiadała, że nawet ci, którzy mieli etat, nie byli zadowoleni. Opiewał on bowiem na minimalną stawkę. Do tego dochodziło wynagrodzenie za sprzedaż praw autorskich za przygotowywane materiały. Ale kiedy ktoś musiał iść na zwolnienie lekarskie, dostawał grosze. 

- Więc… nikt na zwolnienie nie chodził, bo umarłby z głodu - komentuje osoba, która zwolniła się z Polsatu. 

- Jest jeszcze inny rozdźwięk płacowy - dodaje anonimowo inna. - Między zarobkami zarządu a zwykłymi pracownikami. Ciągle mówi się o koniecznych oszczędnościach i zaciskaniu pasa, a tymczasem na parkingu stają coraz lepsze i droższe samochody kierownictwa. Nie każdy musiał zaciskać pasa i dla wielu osób był to powód dużej frustracji. 

Personalne konflikty i złe zarządzanie 

Być może to właśnie były powody zwolnień, ale są też osoby, które podkreślają, że nie to miało kluczowe znaczenie. Wypowiadając się dla Wirtualnej Polski anonimowo, zwracają uwagę na coś, co nazywają "złą atmosferą" w redakcji.

W ich wspomnieniach z czasu pracy w Polsacie pojawiają się dziś sugestie dotyczące niewłaściwego podejścia do pracowników, opowieści o ciągnących się miesiącami personalnych konfliktach, historie o nieumiejętnym zarządzaniu mniejszymi lub większymi zespołami. 

Jedna z osób opowiadała o kimś, kto zajmował kierownicze stanowisko, ale zupełnie nie radził sobie z zarządzaniem ludźmi, dzieleniem obowiązków i rozwiązywaniem mniejszych lub większych konfliktów. 

- Dochodziło do utarczek słownych, zwykłych kłótni, czasem takie sytuacje kończyły się… płaczem - komentuje osoba pracująca kiedyś w tym zespole.

Inna mówi o zarządzaniu przez strach, podziały i konkurencję. 

- Nikomu z kierownictwa nie zależało na budowaniu spójności wewnątrz zespołu i atmosfery współpracy - opowiada. - Było raczej nieustanne nakręcanie niezdrowej konkurencji. A nawet napuszczanie ludzi na siebie: "zobacz, jak on czy ona to zrobili, jak nie zrobisz swojego materiału lepiej, mocniej, bardziej sensacyjnie, zostaniesz przesunięty do gorszych zadań". W redakcjach funkcjonowały, celowo podtrzymywane, koterie, które walczyły ze sobą. To na pewno nie pomagało spokojnie pracować. 

Dyskretnie lub jawnie prorządowo

Czasem gdzieś w tle pojawia się wątek politycznego profilu stacji, który w ostatnim czasie przesunął się od opozycyjnego w stronę politycznego centrum. Nie wszystkim się to podobało i nie wszyscy widzieli dla siebie miejsca w stacji publikującej materiały o wydźwięku dyskretnie, a czasem zupełnie jawnie prorządowym. Ale dziś nikt nie chce mówić o tym pod nazwiskiem. 

Jedna z osób wskazuje na to, że "niewygodne dla rządu tematy po prostu nie pojawiały się w serwisach". Ktoś wskazuje też na sytuację, w której ekipa przygotowała sondę uliczną na temat sytuacji na granicy i problemów z uchodźcami i uchodźczyniami. Wśród zebranych wypowiedzi przeważały głosy krytyczne wobec rządu, wojska i Straży Granicznej, które… nie trafiły do wyemitowanego ostatecznie materiału. Zawierał on jedynie deklaracje poparcia działań rządu wobec uchodźców na granicy.

- Jasne, nikt nie mówił wprost: "zrób to po linii rządu", to byłby jednak skandal - wspomina jedna z osób, które zrezygnowały z pracy w Polsacie. - Ale wszyscy wiedzieli, że takie są oczekiwania zarządu, więc się podporządkowywali. Poziom autocenzury był bardzo wysoki. 

Sprawa jest zamknięta

Wiele osób, które odeszło z Polsatu, nie chce już dziś wracać do tematu, twierdząc, że ta sprawa jest dla nich definitywnie zamknięta. 

- Dziękuję. Nie chcę już rozmawiać o Polsacie - odpowiedziała Joanna Górska na prośbę o rozmowę z Wirtualną Polską. - Już sporo na ten temat mówiłam. Obecnie koncentruję się na swojej fundacji i firmie.

Jan Kunert w rozmowie z Wirtualną Polską nie chciał komentować zwolnienia z Polsatu. 

- Nie wiązałbym go z powodami politycznymi - zastrzega jednak.

Jeszcze inna jest sytuacja Pauliny Waszelewskiej, która dostała inną propozycję pracy. 

- Jesienią komisja konkursowa wybrała mnie na stanowisko dyrektora Muzeum Północno-Mazowieckiego w Łomży - opowiada. - Później kandydaturę wskazaną przez komisję zaaprobował prezydent miasta, a do końca listopada trwał mój okres wypowiedzenia w Polsat News.

Jedni odchodzą, inni dołączają 

O sytuację w stacji zapytaliśmy jej rzecznika, Tomasza Matwiejczuka, próbując uzyskać informacje na temat płac, konfliktów personalnych i kwestii związanych z linią polityczną. Rzecznik bagatelizował sprawę, twierdząc, że sytuacja w Polsacie jest taka sama jak w innych stacjach: jedne osoby odchodzą, inne przychodzą, jedne mają zastrzeżenia co do wynagrodzeń, inne nie. 

- W ostatnim czasie dołączyło do nas ponad 20 osób, a we wrześniu uruchomiliśmy kanał Wydarzenia 24 z nową ekipą, w której składzie jest m.in. Aleksandra Janiec - skomentował Matwiejczuk.

- Do Polsat News w ostatnim czasie przyszli m.in.: Igor Sokołowski, Michał Cholewiński, Agata Biały, Agnieszka Witkowicz-Matolicz, Dawid Siedzik i Tomasz Lasota. Nowe osoby pojawiły się też w redakcjach lokalnych: Piotr Kotwicki w Poznaniu, Katarzyna Szatyłowicz w Białymstoku, Nella Krysztofowicz w Łodzi i Aleksandra Dunajska-Minkiewicz w Lublinie. 

Rzecznik stwierdził, że w Polsacie nie ma żadnego systemowego problemu odchodzenia dziennikarzy, a to, o czym słychać dziś w środowisku, określił jako plotki.

Zapytany o rozpoczęcie przez Rafała Ziemkiewicza pracy w stacji Tomasz Matwiejczuk stwierdził, że stacja nie informowała o zatrudnieniu go. A na prośbę o komentarz do słów samego Ziemkiewicza, potwierdzającego, że będzie współprowadzącym nowy program na kanale Polsat News, Matwiejczuk stwierdził, że w tej kwestii niczego nie potwierdza i nie komentuje.

Źródło artykułu:WP Teleshow
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1216)