"Ośmiu wspaniałych": wyzwania w ekstremalnych warunkach. Uczestnicy zostali wystawieni na próbę
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ośmiu wspaniałych musiało tym razem pokazać, że umie się odnaleźć w każdej sytuacji i radzić w ekstremalnych warunkach. Uczestnicy na własnej skórze przekonali się, że najważniejsza wówczas jest współpraca.
Uczestnicy programu "Ośmiu wspaniałych" w poprzednim odcinku poznawali wciąż nieodgadniony dla nich świat kobiet. Poznawali go w praktyce, choć nie w takiej formie, jak się spodziewali. Sprzedawali bieliznę, sprawdzali się w salonie kosmetycznym i fryzjerskim, uczyli gotować. Ku swojemu zaskoczeniu, wielu z nich odnalazło się w nowych rolach, a niecodzienne zadania przypadły im do gustu.
Nie spodobały za to, tym razem ku zaskoczeniu Marty Manowskiej, randki. Panie, które zaproszono na spotkania z bohaterami, były bardzo pewne siebie, a wręcz dominujące. Przytłaczające charaktery kobiet nie przypadły do gustu uczestnikom. Panowie zrozumieli jednak, co czują przedstawicielki płci przeciwnej, które dużo częściej mierzą się z podobni sytuacjami i niewybrednymi podrywami ze strony mężczyzn.
Tym razem uczestnicy musieli sprawdzić swoje męskie charaktery. Zaczęło się tradycyjnie od intensywnego porannego treningu przeprowadzonego przez panie z jednostki wojskowej. Trenerki nie dawały taryfy ulgowej.
Później panowie musieli sprawdzić swoje charaktery w ekstremalnych warunkach. Wrażeń i zadań było co nie miara – zaczęło się od nauki tworzenia strzechy, a skończyło na akcji strażackiej (rzecz jasna tylko na ćwiczeniach). – Współpraca była, każdy wiedział, co ma zrobić – zachwalał Sebastian. - Oby to miało przełożenie na gaszenie życiowych pożarów - dodał Łukasz.
To nie był jednak koniec atrakcji. W dwóch drużynach, pod przywództwem Piotra i Alberta, uczestnicy musieli podołać wyzwaniu w terenie – wzięli udział w swoistym wyścigu na orientację. Rywalizowali o to, kto szybciej dotrze do punktu zbiórki, mając do dyspozycje jedynie mapę i kompas, a do przeprawy przez rzekę pontony. Wygrała drużyna Alberta, który nie krył, że odnalazł się w zadaniu jako lider grupy.
Radość nie trwała długo. Schronienie musieli zrobić sobie sami. Nie liczył się efekt, ale współpraca, o czym szybko przekonali się sami uczestnicy. Zgodnie przyznali, że czują, że zaczynają się docierać, co było widać w finale odcinka przy wspólnym ognisku.