Orłoś się tłumaczy. "To miał być żart"
Maciej Orłoś na wizji występuje od kilku dekad. Z doświadczenia wie, że wpadki na wizji są nieodzowną częścią pracy prezentera. Jakiś czas temu poruszył temat swoich "wtop" podczas programów na żywo. Przyznał nawet, że jedną popełnił celowo.
28.01.2024 | aktual.: 28.01.2024 16:46
Wpadki w programach na żywo nie są niczym wyjątkowym i zdarzają się nierzadko. Przekonała się o tym jakiś czas temu ekipa Polsat News. Po prognozie pogody prezenter Marek Horczyczak, nie zdając sobie sprawy, że wciąż znajduje się na wizji, nie stronił od potocznego języka. Seria wpadek przydarzyła się też niedawno w jednym z wydań "Uwagi!". Tomasz Patora zamilkł na chwilę po tym, jak nie mógł przewrócić kartki ze swojej ściągawki.
Jakiś czas temu w jednym z filmów opublikowanych w sieci o swoich rozmaitych wpadkach wspominał Maciej Orłoś. Prezenter związany był z publicznym nadawcą od 1991 do 2016 r. Główne wydanie "Teleexpressu" prowadził przez niemal 25 lat. W styczniu prezenter ponownie przywitał się z widzami serwisu informacyjnego po dłuższej przerwie. Orłoś doskonale zatem wie, że wpadki są dla występujących na żywo chlebem powszednim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziennikarz na samym wstępie swojego filmu zaznaczył, że wpadki są "nieuniknione". Stwierdził, że najczęściej zdarzały mu się pomyłki w datach lub nazwiskach.
- Kilka razy pomyliłem się w datach, czyli np. był wtorek, a powiedziałem widzom, że jest czwartek. Albo był maj, a ja się przywitałem w czerwcu. Oczywiście sam tego nie słysząc. Dopiero później po emisji programu koledzy podchodzili do mnie i mówili ze zdziwieniem: "No co ty zwariowałeś? Nie wiesz jaka jest data?" - wspominał Orłoś.
Gospodarz "Teleexpressu" podkreślił także, że niektórzy amerykańscy prezenterzy celowo się mylą, by skracać dystans z widzami i pokazać, że "nie są tacy sztywni". Zdaje się, że pomysł ten bardzo się prezenterowi spodobał. Jak sam przyznał, on również specjalnie pomylił się na wizji. Przedstawił się jako inna prowadząca "Teleexpressu". Żart najwidoczniej jednak nie został dobrze zrozumiany przez widzów.
- Kiedyś specjalnie, dla żartu, przedstawiłem się rozpoczynając "Teleexpress" jako Beata Chmielowska-Olech. Taki żarcik, może nie najwyższej próby, ale pomyślałem sobie, że puszczę oko do widzów. Byłem pewien, że będzie czytelne, że to jest żart. Jednak pojawiły się komentarze w internecie, że Orłoś zwariował. Nie wie, jak się nazywa... a ja wiem, jak się nazywam. Po prostu miał być żart - tłumaczył się dziennikarz.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" znęcamy się nad serialem "Forst" z Borysem Szycem, omawiamy ostatni film Nicolasa Cage'a, a także pochylamy się nad "The Curse" czyli najbardziej niezręczną produkcją ostatnich lat. Możecie nas słuchać na Spotify, Apple Podcasts, YouTube oraz w Audiotece i Open FM.