"Opowieść podręcznej": wszystkie kręgi piekła. Drugi sezon przeraża
Druga odsłona szokującego serialu "Opowieść podręcznej" jest o wiele bardziej mroczna i tajemnicza niż pierwsza. Bruce Miller przekracza granice wyobraźni w budowaniu świata wypełnionego męskimi postaciami skupionymi na dwóch kluczowych zadaniach: utrzymaniu władzy i spłodzeniu potomstwa.
13.07.2018 | aktual.: 14.07.2018 11:38
Gilead – modernistyczna utopia rządzona przez mężczyzn – staje się nie tylko więzieniem, ale miejscem wszelkiej opresji wymierzonej przeciwko kobietom. Pozbawione prawa głosu, wyrzucone poza krąg władzy i inteligencji są traktowane przedmiotowo. Wciśnięte w schematyczne role, muszą bez zająknięcia wykonywać swoje zadania, podążając za filozofią wywiedzioną ze Starego Testamentu. Każda ideologia, która przejmuje kontrolę nad rozsądkiem, przybierając szaty radykalizmu, wywołuje strach przed niepewną przyszłością. Już przy pierwszym sezonie patrzono na gileadzką rzeczywistość z lekkim niepokojem, obserwując rzeczywistość rozgrywającą się za naszymi oknami. Podobnie jest tym razem, choć twórcy z dużo większą dokładnością przedstawiają mechanizmy opresyjnego systemu.
„Opowieść podręcznej” pozostaje niezwykle aktualna w swojej wymowie, a drugi sezon jeszcze bardziej uwypukla zwrócenie się ku przeszłości z hierarchią i tradycyjnym podziałem ról płciowych. Zachowanie bohaterów przywodzi na myśl pruderyjne średniowiecze, w którym z dala od kościelnych murów rozgrywały się prawdziwe dramaty. Przedstawione sytuacje (śmierć Eden, chorowanie w koloniach karnych, samotny poród) paraliżują, nie pozwalając na swobodne oddychanie. To ogromna siła serialu Millera, który wciąż potrafi szokować przy wykorzystaniu skromnych środków i wyrazistych, pełnych emocji twarzy swoich aktorów.
June (nominowana do nagrody Emmy 2018 Elizabeth Moss) nie ustaje w walce o własną tożsamość i wyrwanie się z objęć Gileadu. Odkąd urodziła dziecko staje przed nowymi wyzwaniami: pozostać jak najdłużej przy malutkiej Holly i dotrzeć do sumienia Sereny (Yvonne Strahovski)
. Żona oddana Komandorowi zaczyna pękać w najmniej oczekiwanych momentach, a Strahovski buduje najciekawszą z postaci tego sezonu. Zacięta i zapatrzona w swój jedyny cel – posiadanie dziecka – dostrzega słabości i uchybienia wykreowanego świata. Przestaje się godzić na bycie pionkiem w męskich rozgrywkach i wciąż z lękiem, nieco zachowawczo buduje nową – waleczną - tożsamość.
W finale napięcia sięga zenitu. Bolesna rzeczywistość Gileadu, w której kobiety są bite i gwałcone, zmuszane do ciężkiej pracy wśród toksycznych odpadów, powoli zaczyna pękać w szwach. A zwolenniczki nowego ładu widzą wypaczenia systemu, których (raczej) nie cofnie mała rewolta. Nadszedł czas na rewolucję w świecie, w którym – niczym w "Roku 1984" George’a Orwella - rodzina obraca się przeciwko sobie, a ojciec wydaje własne dzieci, by chronić pozostałych mieszkańców domu. Finałowy odcinek pokazuje, jak ważna jest komitywa kobiet. Wielokrotnie gnębione docierają do granicy wytrzymałości i próbują polubownie przejąć kontrolę, nad niektórymi elementami swojego życia. Dekonstrukcja statusu quo nie będzie łatwa, szczególnie że mężczyźni rozpłynęli się w swej władzy i bezgranicznej kontroli. Groźne spojrzenie June w ostatniej sekwencji gwarantuje wkroczenie do nowej rzeczywistości, w której Podręczne wraz z Żonami nie będą pokornie chylić głów przed całym Gileadem.
Millerowi można zarzucić nieustanne budowanie akcji od nowa. Bohaterowie kręcą się w koła, nie zawsze dokonując najbardziej racjonalnych wyborów. Sekwencja zamykająca ten sezon budzi wiele pytań, ale nie daje odpowiedzi na najważniejsze z nich: Dlaczego June zachowała się w ten sposób? Rezygnując z otrzymanej szansy na nowe życie, wraca do punktu wyjścia, a cała "Opowieść podręcznej" może rozpocząć trzeci sezon niemalże od początku.
Trudno nie oceniać finału w kontekście całego sezonu, który wydaje się o wiele bardziej przewrotowy i rewolucyjny. Pierwotna bierność została zastąpiona aktywnym działaniem i narastającym buntem. Choć zdarzają się momenty apatii, każda chwila zawieszenia stanowi preludium do wyczekiwanego działania. Mniej lub bardziej przemyślanego, ale wciąż nastawionego na wyzwolenie kobiet spod władzy nawiedzonych fanatyków. Zatopieni w fenomenalnych zdjęciach Colina Watkinsona i Zoe White, dzięki którym udało się stworzyć niepowtarzalny klimat Gileadu, wędrujemy w głąb piekła, by pozostać z nadzieją na nowe otwarcie. „Opowieść podręcznej” wciąż pozostaje jednym z najlepszych współczesnych seriali, który nie ugina się pod ciężarem własnego przesłania, a hipnotyczne spojrzenie Elizabeth Moss mówi więcej niż tysiące słów.