Ofiara oszusta z Tindera przegrała w sądzie. Walczy o odzyskanie pieniędzy
O malwersacjach "Oszusta z Tindera" zrobiło się głośno dzięki dokumentowi Netfliksa. Poszkodowane kobiety walczą o odzyskanie swoich pieniędzy. Ale jak przekonała się jedna z nich, nie jest to takie proste.
15.03.2022 | aktual.: 15.03.2022 17:59
"Oszust z Tindera" to niekwestionowany hit ostatnich tygodni na Netfliksie. Produkcja opowiada historię Simona Levieva, izraelskiego rzekomego zamożnego biznesmena, który regularnie rozkochiwał w sobie kobiety, roztaczał przed nimi wizje życia na najwyższym poziomie, a potem naciągał je na niemałe kwoty. Obiektów swoich sercowych podbojów szukał za pomocą jednej z najbardziej popularnych aplikacji randkowych.
Jedną z jego ofiar jest 35-letnia Pernilla Sjöholm. Kobieta złożyła pozew, ale… przeciwko bankowi. Jej zdaniem to na banku spoczywał obowiązek weryfikacji odbiorcy przelewu. Zwłaszcza że jak podkreśla poszkodowana, Leviev już wówczas widniał na liście oszustów.
- Uważam, że bank ING mógł zrobić znacznie więcej, aby mnie chronić. Przekazali moje pieniądze człowiekowi, który widniał już na listach oszustów - wyznała gorzko w rozmowie z holenderską gazetą "De Telegraaf".
Bank ING utrzymuje tymczasem, że nie popełnił żadnego błędu i nie czuje się odpowiedzialny za zaistniałą sytuację.
Jest ciąg dalszy sprawy, niestety niekorzystny dla Sjöholm. W poniedziałek amsterdamski sąd oddalił jej pozew. Prawnicy poszkodowanej jednak się nie poddają. Adwokat kobiety Herman Loonstein postanowił zwrócić się z prośbą o zmianę sędziego.
"De Telegraaf" podaje, że tym razem wniosek przyjęto i sprawa zostanie rozpatrzona ponownie.
Pernilla Sjöholm nie jest pierwszą osobą, która walczy o odzyskanie pieniędzy, które wyłudził Leviev. Wokół "Oszusta z Tindera" piętrzą się kolejne sprawy sądowe. Sam zainteresowany nie przyznaje się do wyłudzania pieniędzy, nie odnosi się do spraw udokumentowanych w filmie dokumentalnym, ale chce "walczyć o swoje dobre imię". Nie wiadomo, czy zechce rozmawiać z europejskimi organami ścigania.
- Nie jestem potworem, byłem tylko facetem, który chciał poznać dziewczyny na Tinderze - powiedział dziennikarce w niedawnym wywiadzie.