Niejasne tłumaczenie Marcina Wolskiego. Nie widzi nic złego w propagowaniu mowy nienawiści?
Dyrektor TVP2, Marcin Wolski najwyraźniej nie ma zamiaru przepraszać za swoje kontrowersyjne wystąpienie podczas koncertu "Imieniny Pana Janka". Wolski uważa, że jego fraszka nie została właściwie zrozumiana, a za brak odpowiedniej interpretacji nie ponosi odpowiedzialności. Innego zdania jest Jan Wróbel, publicysta i dziennikarz Radia Tok FM, który w wystąpieniu prezesa TVP2 widzi działanie na szkodę społeczeństwa.
Z okazji 50-lecia pracy artystycznej Jana Pietrzaka, zorganizowano mu jubileuszowy koncert, który transmitowany był na antenie TVP1. Wśród zaproszonych gości znalazł się Marcin Wolski, który postanowił wygłosić kilka fraszek własnego autorstwa. Jedna z nich poświęcona była wizji Warszawy za kilka lat. "Idziesz na Warszawę, co w swojską zamienia się Medynę. Bazar na placach i alejach, z góry muezini nawołują, tam ścięto tysięcznego geja, tu jakąś lesbę kamienują. Na krótkiej smyczy trzymasz córkę, świadom łakomych oczu braci. Włożyła właśnie nową burkę, wie - jak się puści, głowę straci. (...). Czy tego chciały postępaki wpuszczając pierwszych imigrantów?" - wygłosił ze sceny Wolski.
Jak można się było spodziewać, autorowi fraszki natychmiast zarzucono obrazę uczuć religijnych oraz jawne dyskryminowanie mniejszości seksualnych. Co ciekawe, prezes TVP2 nie dostrzega w swoim wystąpieniu niczego złego, a samo pytanie o to, czy przedstawicielowi telewizji publicznej wypada propagować mowę nienawiści wobec mniejszości seksualnych i wyznaniowych uważa za wrogi atak.
- Taka rozmowa, na ten temat, jest poniżej mojej godności, bo to rozmowa na poziomie kamienia łupanego - powiedział Wolski "Presserwisowi" - Moja fraszka nie została właściwie zrozumiana, a pani się odwołuje do retoryki "Gazety Wyborczej". Moja fraszka jest w obronie gejów i lesbijek, nie przeciwko nim i jest żartobliwym ostrzeżeniem przed tym, co się w Polsce może wydarzyć, co może spotkać gejów i lesbijki, kiedy muzułmanie zaczną w Polsce rządzić. To żartobliwa parabola, dowcip, wykorzystujący chwyty stosowane w literaturze. Nie moja wina, że ktoś tego nie zrozumiał - wyjaśniał obudzony.
Wolski próbował tłumaczyć, że obraźliwe określenie "lesba" zostało przez niego wybrane tylko dlatego, że jest krótsze niż "lesbijka", a użycie go podyktowane było względami stylistycznymi. Zaznaczył także, iż nie dostrzega niczego niestosownego w swoim wystąpieniu, a swój wywód zakończył zaskakującym stwierdzeniem, iż podobne utwory powinny znaleźć się w kanonie lektur szkolnych. Zapytany o analogiczną sytuację i wyemitowanie w TVP utrzymanej w podobnym stylu fraszki o chrześcijanach, wydaje się być już nieco mniej otwarty: - Polska jest krajem chrześcijańskim i zadaniem telewizji publicznej jest propagowanie wartości chrześcijańskich - odpowiedział na pytanie dziennikarki.
Zachowanie Wolskiego spotkało się z ostrą krytyką ze strony Jana Wróbla, nauczyciela, historyka, publicysty i dziennikarza Radia Tok FM. Wróbel uważa, że taka postawa reprezentowana przez prezesa telewizji publicznej ma zły wpływ społeczny: - Tego robić nie można, a szczególnie nie powinien tak postępować człowiek zasłużony i na tak ważnym stanowisku. Propagowanie nienawistnych treści zawsze jest głupie, bez względu na to, kto to robi. To zło społeczne - wyjaśnia.
A co wy sądzicie o występie Marcina Wolskiego?
Zobacz, co Maciej Orłoś mówi o Telewizji Polskiej: