"Nasza planeta" za kulisami. Harówka, uczulenia i operatorzy zamknięci w dziczy
Budka w lesie, a w niej jeden człowiek. Dał się zamknąć na dwie zimy. Przez 6 dni w tygodniu nie mógł nawet otworzyć drzwi. Bez telewizora, za to z wiadrem w kącie. Tak powstawał serial Netfliksa, który obejrzało pół świata.
Rosja Wschodnia. Wymyślili, że w "Naszej planecie" Netfliksa koniecznie trzeba pokazać tygrysa syberyjskiego. Nagranie tego zwierzęcia graniczy z cudem. Ale w telewizji nie takie cuda się zdarzały. Żeby pomóc trochę szczęściu, ekipa Netfliksa ustawiła w głuszy dwie budy. A właściwie budki, bo mieściły tylko jedną osobę. To były czatownie. Operatorzy zgodzili się zamknąć w nich i z kamerami czekać na tygrysa.
W środku lasu, przez dwie zimy, a przez 6 dni w tygodniu nie mogli nawet na chwilę otworzyć drzwi. Jak wyglądała ich praca można zobaczyć teraz w specjalnym dokumencie "Nasza planeta – za kulisami".
Nogi takie, że lepiej nie patrzeć
Wyobrażacie sobie spędzić 6 dni tygodnia na patrzeniu się w obiektyw kamery i czekaniu, aż na kilka sekund pojawi się przed nim jakieś zwierzę? Odpowiedź sama się nasuwa na myśl. Ale są na tym świecie zapaleńcy, którzy zgodziliby się bez większych oporów. W jednej ze scen pokazane jest, jak czatowanie operatora wygląda od środka. Flary, jedzenie w proszku, butelka na mocz, w kącie toaleta. – Siadam na niej raz dziennie w ramach nagrody – żartuje operator.
Ich praca… na niewiele się zdała. Tygrysa uchwyciła jedynie postawiona w głuszy kamera. Taka loteria. Jak i w przypadku scen kręconych na Sumatrze.
Ekipa Netfliksa pojechała tam, by sfilmować orangutany, które tylko tam robią własne narzędzia i posługują się nimi, gdy chcą upolować sobie jedzenie. Finał tej wyprawy był imponujący, a jak wyglądały kulisy pracy w dżungli?
- To prawdziwe piekło dla filmowców – wyjaśnia narrator.
- Szansa, że nam się uda, to 1 do 25. 25 razy włączamy kamerę i wyłączamy, bo orangutany się przemieszczają. Ciągniemy kamerę przez dżunglę, ranimy sobie golenie, stoimy po pas w wodzie i w nagrodę za to dostajemy… nic – opowiada operator Matt Aeberhard.
Życie w dżungli odcisnęło piętno na Matcie. Musiał przerwać wyprawę, bo nabawił się alergii na roślinę podobną do trującego bluszczu.
Patrzyli, jak umierają
Można śmiało powiedzieć, że "Nasza planeta" Netfliksa to jeden z najlepiej zrealizowanych filmów przyrodniczych ostatnich lat. Osiem odcinków, każdy opowiadający o innym żywiole i części świata. Spektakularne ujęcia zrobiły potężne wrażenie na oglądających. Właściwie nikt chyba się nie spodziewał, że seria dokumentalna o przyrodzie będzie tak gorącym tematem w internecie.
Seria, za którą stoi David Attenborough, a którą promowała brytyjska rodzina królewska, najlepszy rozgłos zyskała w sieci. Bo kto nie widział przerażających fragmentów, które pokazywały śmierć lwów morskich w Rosji? Netflix, dzięki niebiosom, pomyślał o tym, by wysłać operatorów na zdjęcia razem z dodatkową ekipą, która kręciła tzw. making off.
Niedługo po premierze "Naszej planety" pojawiły się komentarze i dość poważne zarzuty, że twórcy musieli część scen animować. Teraz widać idealnie, że pokazany przez nich materiał naprawdę został nakręcony. Dlatego w dokumencie możecie zobaczyć też jak wyglądało kręcenie scen z lwami morskimi.
Widok, dla którego opłaca się odpalić sobie dokument na Netfliksie? 50 tysięcy morsów otaczających małą, drewnianą budkę, w której nocowali operatorzy. Chata była otoczona. Morsy zablokowały wszystkie wyjścia. Mogli kręcić tylko z jednego miejsca – z dachu. Gdy morsy się przesunęły, ekipa mogła wypuścić drona. Tylko zobaczcie, jak to wygląda!
Ta sama ekipa udokumentowała później samobójczą śmierć setek morsów. O tej scenie było bardzo głośno w internecie. Zwierzęta roztrzaskujące się o skały to widok, którego nikt się nie spodziewał. Przez tę scenę Netflix opublikował w mediach społecznościowych listę scen, które ci wrażliwi widzowie powinni omijać.
W dokumencie zobaczycie więcej materiału, ale też więcej komentarzy ekipy pracującej wtedy w Rosji. Koniecznie sprawdźcie. 50 miejsc na świecie, 600 filmowców, 3,5 tys. dni zdjęciowych – powstał materiał, o którym jeszcze długo będzie się mówiło. I dalej nie możemy się zdecydować, co ciekawsze. "Nasza planeta" czy kulisy jej powstawania.