"Nasza planeta": najlepsza produkcja filmowego giganta
"Nasza planeta" powstawała przez 4 lata. Pracowało nad nią ponad 600 członków ekipy filmowej, a zdjęcia odbywały się w 50 krajach na całym świecie. Ten niesamowity dokument udowadnia, że Ziemia wciąż kryje w sobie samoregulującą się mądrość świata natury. W tej regulacji przeszkadza tylko jeden czynnik - człowiek.
Pamiętacie słynny kilkuczęściowy dokument przyrodniczy "Planeta Ziemia”? To, co urzekło widzów na całym świecie to niezwykłe kadry przyrody z perspektywy niedostępnej dla zwykłego człowieka. Dzięki tej przepięknej serii poznaliśmy nie tylko gatunki zagrożone wyginięciem, ale również zobaczyliśmy miejsca, które w coraz większym stopniu ukazują jak katastrofalnie wpływa działalność człowieka na świat przyrody.
Zobacz zwiastun:
Od stworzenia serialu minęło już 12 lat. A przez ten czas wiele się zmieniło. Przede wszystkim planeta jest w znacznie gorszej kondycji niż dekadę temu.
Ubyło terenów zielonych - Puszczy Amazońskiej jest mniej o kilkanaście procent, między innymi za sprawą pozyskiwanego do celów spożywczych oleju palmowego. Zagrożone gatunki są jeszcze bardziej zagrożone, a badacze apelują, że niektórych pozostała na całej planecie zaledwie garstka. Ocieplenie klimatu wciąż wzrasta. Średnia globalna temperatura wynosi dziś około 15 ° C, a zmiana ta nasila się znacznie szybciej niż wzrost, który występował przed epoką industrializacji.
Jaki będzie tego skutek, oczywiście można zgadnąć. Trudno jednak przełknąć tę gorzką pigułkę, jeśli obejrzymy "Naszą planetę”. Bo to, do czego podchodzimy z takim smutnym lekceważeniem wciąż zapiera dech w piersiach.
Spod marki Netflix wychodziły produkcje różnej jakości. O niektórych warto mówić, inne lepiej przemilczeć. Natomiast z całkowitą pewnością mogę stwierdzić, że "Nasza planeta” to obecnie najlepsza produkcja na tej streamingowej platformie. Netflix zatrudnił do pracy twórców odpowiedzialnych za "Planetę Ziemię”. W efekcie czego dostaliśmy "Planetę” ulepszoną i uwspółcześnioną. Trzeba przyznać, że twórcy doskonale wiedzą, co się sprzedaje.
Realizatorzy wykorzystali niemal wszystkie zabiegi przyciągające uwagę, nawet tych najbardziej rozproszonych. Dokument ogląda się jak najlepszą komedię, by w zaledwie kilka minut później wzruszyć jak na dobrym melodramacie.
Ostatecznie niektóre sceny ogląda się jak kino akcji – wszystko dzięki świetnie dobranej muzyce oraz inteligentnemu montażowi, który z setek pojedynczych sekwencji tworzy zwartą fabułę. Ach i te niesamowite zbliżenia i kolory! Technika "slow motion" zastosowana wielokrotnie umożliwia nam podglądanie fascynującego świata zwierząt w miłym dla oka spowolnieniu.
To, co jednak zadziwia najbardziej to współpraca. Oto nagle okazuje się, że mrówki współpracują z drzewami ogałacając ich z liści. Małe norniki zostawiają odchody w kwiatach, które ulewa popycha ku kielichowi umożliwiając ich rozmnażanie. Prądy oceaniczne natomiast zmuszają do migracji ryby, które stają się pokarmem zarówno dla delfinów jak i albatrosów, a te wzajemnie korzystają obustronnej współpracy.
Natomiast tym, który nie chce współpracować jest… człowiek. Pan i władca mórz i lądów, który za cel postawił sobie kupić, zgromadzić i zjeść na zapas. Smutne? Niestety prawdziwe. "Naszą Planetę” powinien zobaczyć każdy niezależnie od wieku. Nie tylko dla tych zdjęć zapierających dech w piersiach. Nie tylko dla wiedzy, której poskąpili nam nauczyciele na lekcjach biologii, ale przede wszystkim żeby rozbudzić ekologiczną świadomość.
Na premierze "Naszej planety", narrator dokumentu, Dawid Attenborough, wygłosił kilkuminutową mowę, która poruszyła wszystkich gości i rozprzestrzeniła się w kanałach social mediów na całym świecie. Przedstawił człowieka jako jednego z głównych winowajców masowego wymierania gatunków.
"Jak wiadomo było pięć masowych wyginięć na naszej planecie. Zdarzenia były spowodowane przez zmiany tak poważne, że wiele gatunków nie było w stanie się przystosować i dlatego wymarło. W tym momencie jesteśmy pośrodku szóstego masowego wymierania życia na Ziemi".
Wielki badacz i podróżnik porównuje działalność człowieka do meteorytu, który stał się przyczyną wymarcia dinozaurów i apeluje o zatrzymanie się. Życzy sobie, aby film dotarł do milionów widzów i w ten sposób rozbudził w ludziach samoświadomość wzajemnych relacji.
Ja sama od kilku dni jestem wielkim agitatorem i entuzjastką dokumentu i polecam go wszystkim niezależnie od wieku. Mam nawet taką małą fantazję, aby dzieci mogły oglądać ten film w szkołach na lekcjach przyrody, co z pewnością stałoby się początkiem merytorycznej dyskusji o kondycji świata i wpływu człowieka na planetę. W końcu to w rękach najmłodszych leży teraz nasza przyszłość.