Najbardziej charyzmatyczna uczestniczka "Sanatorium miłości". Startowała do "Big Brothera"
Zwraca na siebie uwagę już od pierwszych chwil. Uczestniczka "Sanatorium miłości" podbije serca widzów. - Chcę żyć i kochać szczerze - powiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską Nina.
Nina to jedna z uczestniczek nowego programu Telewizji Polskiej - "Sanatorium miłości". Ruda burza loków, ognisty temperament i wyraziste stylizacje sprawiają, że nie sposób przejść obok niej obojętnie. Już po pierwszym odcinku widzowie zwrócili na nią uwagę.
Temperamentna uczestniczka "Sanatorium miłości" pochodzi z Torunia. To artystyczna dusza, która nie boi się zmian. Jest gotowa podejmować wyzwania i udowadnia, że życie może zacząć się po 60. Jak to się stało, że znalazła się w programie TVP?
- Zadzwoniła do mnie przyjaciółka i opowiadam jej, że usłyszałam w telewizji, że szukają seniorów do programu. A ona do mnie mówi: "To na co ty czekasz? Nina, dajesz dziewczyno". Szybko zaczęłam działać. Akurat siedziałam przy laptopie, napisałam maila, nagrałam filmik i wysłałam. Potem przyjechała do mnie telewizja, pojechałam też na casting do Warszawy i w końcu dostałam zaproszenie do programu. Ludzie, przecież to żyć, nie umierać! - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Szalona emerytka
Nina podkreśla, że całe życie była bardzo ekspresyjna i wyróżniała się z tłumu. Zdradziła również, że 20 lat temu chciała wziąć udział w popularnym reality-show "Big Brother". Z opowieści bohaterki "Sanatorium miłości" wynika, że zamiast niej widzowie mogli oglądać na szklanych ekranach wyrazistą Alicję.
- Całe życie jestem taka szalona. 20 lat temu chciałam wziąć udział w "Big Brotherze", ale wybrano wtedy inną osobę. Czekałam wtedy w moim domu nad jeziorem. Pamiętam to, chociaż to już tyle czasu upłynęło. Do godziny 15:00 miałam dostać SMS-a. Jeśli nie dotarł, to oznaczało, że się nie dostałam. Pamiętam nawet, jaka kobieta weszła do programu za mnie. Miała 40 lat i długie, czarne włosy. Teraz powiem szczerze, że może i dobrze się stało. Ten program, "Sanatorium miłości", ma dużo mądrości i pokazuje, co ludzie 60+ potrafią zrobić. 20 lat temu to byłam jeszcze bardziej szalona, więc nie wiem, co by się tam działo. Zresztą całe życie jestem taka sama. Zawsze to powtarzam, że chcę żyć i kochać szczerze. Nikt mi tego nie odbierze.
Nadzieja na miłość
W pierwszym odcinku Nina wyznała, że przyjechała do Ustronia, aby znaleźć miłość. W rozmowie zdradziła, że podczas pobytu panowała bardzo przyjemna, sprzyjająca zakochaniu atmosfera.
- Nie przełamałam żadnych lęków, bo ich nie mam. Ja bym chciała spadać ze spadochronu, latać. Ten program dał mi nowych znajomych. Zobaczyłam, jak ludzie ciężko pracują. Operatorzy, Marta Manowska. Co mnie ujęło? Wszyscy byli tak życzliwi, tak mili, tak delikatni. To się w pale nie mieści, powiem tak kolokwialnie. Od wszystkich biła dobroć - wyznała.
Jeszcze przed premierą "Sanatorium miłości" pojawiły się spekulacje, że programowi "Rolnik szuka żony" rośnie konkurencja. Nina nie śledziła z zapartym tchem losów rolników. Jest natomiast przekonana, że nowy format spodoba się widzom, ponieważ oferuje coś więcej niż rozrywkę.
- Niewiele widziałam, bo mnie na wieś nie ciągnie. Lubię duże aglomeracje. Mogłabym mieszkać w Waszyngtonie czy w Nowym Jorku, bo tam się dużo dzieje. Natomiast "Sanatorium miłości" to inny program niż "Rolnik szuka żony". Tutaj jest pokazane nasze życie, jak my chcemy żyć, przełamujemy różne bariery. To jest piękne - dodała.
Polubiliście Ninę?