Zagalopował się na antenie. Kammel nie zdążył ugryźć się w język

Tomasz Kammel uchodzi za wprawnego mówcę i doświadczonego prezentera. Nawet jemu jednak zdarzają się poważne wpadki. Odniósł się do jednej z nich.

Tomasz Kammel tłumaczy się z wpadki
Tomasz Kammel tłumaczy się z wpadki
Źródło zdjęć: © AKPA | AKPA
oprac. UrK

Gospodarze takich formatów, jak pasma śniadaniowe, muszą być gotowi praktycznie na wszystko. Niezależnie od tego, czy chodzi o pomyłkę, awarię sprzętu czy niesfornych gości - program idzie na żywo, a prowadzący z każdej sytuacji musi wyjść z twarzą. Tomasz Kammel jest prawdziwym weteranem – nieprzewidzianą sytuację umie obrócić w żart, a koleżanki i kolegów ratować z opresji.

Jednak i jemu, mimo dużego doświadczenia, zdarzają się duże niezręczności. Trzeba mu jednak oddać, że potrafi się do nich przyznać i wskazać, gdzie popełnił błąd. W ostatniej rozmowie z Plejadą odniósł się do swoich największych wpadek na antenie.

Przyznał, że nie brakowało ich szczególnie w "Pytaniu na śniadanie". - Są takie sytuacje-gagi, które się dzieją i gdy wypowiesz dane słowo, to nagle słyszysz, co powiedziałeś. Że jest to jakieś adekwatne lub zbyt dwuznaczne - stwierdził.

Jedna z jego wpadek była szczególnie dwuznaczna. - Pamiętam, że kucharka kiedyś tłumaczyła, że do pewnego sosu potrzebna jest cytryna, którą trzeba efektywnie wycisnąć, czyli dobrze jest nią rozgnieść. Chcąc jej pomóc, zaproponowałem, że mogę jej wymasować cytrynkę... - przypomniał z rozbrajającą szczerością.

Podkreślił, że sam szybko się zreflektował, ale zabawna sytuacja przypomniała mu, że właśnie na tym polega "urok" pracy w telewizji. - A chodziło po prostu o to, by tą cytryną najpierw "pojeździć" po blacie, dzięki czemu ona mięknie i po rozkrojeniu łatwiej się ją wyciska. No, i usłyszałem, co mówię i się zastanowiłem: "Czy na pewno o to ci chodziło?!". To są właśnie te nieobliczalności programu na żywo - dodał w rozmowie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)