Miłosz Kłeczek odchodzi z TVP. Przypominamy jego największe "zasługi" [OPINIA]

Wyrzucanie ze studia i rzucanie ogórkami, uderzenia w polityków i... uderzenie urzędniczki w głowę kamerą. Oto lista największych "przebojów" Miłosza Kłeczka w TVP.

Miłosz Kłeczek w TVP Info budził wiele negatywnych emocji
Miłosz Kłeczek w TVP Info budził wiele negatywnych emocji
Źródło zdjęć: © TVP Info
Przemek Gulda

Wszystko wskazuje na to, że Miłosz Kłeczek odchodzi z TVP. To właśnie on był jednym z najbardziej zatwardziałych propagandzistów ówczesnej władzy. Funkcjonariuszem, który nie wahał się przed użyciem metod nielicujących z etyką dziennikarską, przyzwoitością i rzetelnością. Podniósł poprzeczkę, jeśli chodzi o łamanie zasad i obniżanie kultury debaty politycznej w Polsce.

Kłeczek był zdecydowanie jednym z bardziej skutecznych zawodników z drużyny tworzącej PiS-owski przekaz. Kimś, kto nieustannie balansował na granicy swoistego performance'u. Zwracał uwagę na siebie i na najważniejsze hasła PiS-owskiego przekazu dnia. Z okazji jego odejścia z TVP warto przypomnieć jego skandale.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Trzaskowski, Google, pieniądze

To, w jaki sposób Kłeczek kierował na siebie zainteresowanie i jak budował swoją pozycję, kiedy nie był jeszcze bardzo znany, świetnie pokazuje "happening" na jednej z konferencji Donalda Tuska w 2021 r. Pracownik TVP próbował wmówić politykowi, że jego partia dąży do polexitu. Szef PO skomentował to: "Wiele się po panu spodziewałem, ale wykracza to nawet poza moją wyobraźnię".

Miłosz Kłeczek "wyrósł" też na Rafale Trzaskowskim. Na początku swojej błyskotliwej kariery skupiał się właśnie na tym polityku. Tak było choćby w sierpniu 2018 r. Trwała kampania przed wyborami samorządowymi, w której Trzaskowski walczył o fotel prezydenta Warszawy. Kłeczek, który nie był wtedy jeszcze rozpoznawalny, zadawał mu pytania, trzymając w ręku mikrofon. Polityk poprosił go, aby się przedstawił, na co Kłeczek odesłał go do Google'a, proponując, aby sam sobie sprawdził, z kim rozmawia.

Po kilku latach Trzaskowski nie musiał już sprawdzać, kim jest człowiek, który niemal prześladował go z mikrofonem. To stało się jednym ze znaków rozpoznawczych Kłeczka i jego popisowym numerem: specjalizował się w pościgach za politykiem, podczas których zadawał mu pytania - dla jednych niewygodne, a dla innych natarczywe.

Ciekawą pointą tej swoistej wojny pracownika mediów i prezydenta stolicy był moment, kiedy ten ostatni wręczał temu pierwszemu pieniądze. Nie chodziło oczywiście o żadną łapówkę, sprawa jest dużo prostsza.

Kłeczek prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą i jako przedsiębiorca uprawniony był do pomocy antycovidowej. A ta wypłacana była za pośrednictwem samorządów. Według miejsca zarejestrowania działalności Kłeczek działa w Warszawie, więc formalnie to właśnie Trzaskowski wypłacił mu 5 tys. zł z tego tytułu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Senator Bury wyciąga ogórek z kieszeni, miażdży go na stole i wychodzi ze studia

Atak kamerą, atak ogórkiem

"Pościgi" Kłeczka nie zawsze kończyły się tylko wykrzykiwaniem pytań. Czasem pojawiały się poważniejsze incydenty. Tak było w styczniu 2020 r. podczas gonitwy za Tomaszem Grodzkim z PO. Na drodze Kłeczka i jego operatora niefortunnie pojawiła się szefowa gabinetu marszałka, która została uderzona kamerą w głowę. Kłeczek nawet nie próbował przepraszać i całą winę przerzucił na nią. Jak się później wyraził: "Niefortunnie wbiegła pod kamerę", choć na nagraniu było widać, że było zupełnie inaczej.

Kłeczek był także współbohaterem jednego z najbardziej kuriozalnych happeningów w TVP w ostatnich miesiącach. W styczniu 2023 r. senator Polski 2050 Jacek Bury przyniósł do studia ogórka. Bury, przedsiębiorca w branży spożywczej, był oskarżany o sprowadzanie ogórków z Rosji. W ferworze dyskusji senator zaskoczył wszystkich: wyciągnął z kieszeni warzywo i wręczył Kłeczkowi ze słowami: "Jest pan swego rodzaju mendą". Prowadzący skomentował, że senator "chyba źle się czuje" i... odrzucił ogórka w jego stronę. Senator wyszedł ze studia.

To nie było zresztą jedyne wyjście ze studia w jego programie.W 2021 głośno było o wyjściu podczas programu posła PO Dariusza Jońskiego. Kłeczek obrażał go przez cały czas, nie dawał mu dojść do głosu, a za już wychodzącym politykiem wykrzykiwał jeszcze o jego "abdykacji".

"Prorosyjski działacz" zatrzymany już na bramce

W ostatnim czasie o Kłeczku zrobiło się wyjątkowo głośno. Bardzo sprzyjała temu trwająca przez kilka miesięcy kampania wyborcza. W jej trakcie mało kto martwił się zachowywaniem pozorów, emocje sięgały zenitu. A pracownik TVP w takich sytuacjach wyraźnie czuje się jak ryba w wodzie.

Tuż przed zmianą władzy Kłeczek starł się z szybko zdobywającym popularność politykiem Michałem Kołodziejczakiem z Agrounii. Kołodziejczak dostał miejsce na liście wyborczej KO i właśnie to ugrupowanie miał reprezentować we wrześniu w programie prowadzonym przez Kłeczka. Było to zaraz po tym, jak z racji rozpędzonej kampanii Donald Tusk ogłosił koniec bojkotu TVP i zgodził się na wysyłanie tam polityków KO.

Problemy Kołodziejczaka zaczęły się już na bramce przy wejściu do TVP. Strażnik nie wpuścił go do siedziby stacji, twierdząc, że "nie ma go na liście". Na początku dyskusji w studiu Kłeczek powiedział na antenie: "Przed rozpoczęciem programu do siedziby Telewizji Polskiej próbował wtargnąć niezaproszony wcześniej jeden z prorosyjskich działaczy Koalicji Obywatelskiej".

Miłosz Kłeczek
Miłosz Kłeczek© AKPA

Kto bije żonę?

Podczas jednej z przedwyborczych debat Kłeczek pokłócił się na antenie z posłem PSL Pawłem Bejdą. Poszło o film Agnieszki Holland "Zielona granica". Kłeczek, cytując Jarosława Kaczyńskiego, określił ten obraz jako "wstrętny paszkwil, który szkaluje obrońców polskich granic" i zapytał, czy Bejda się z tym zgadza. Polityk, chcąc odejść od takiego sposobu prowadzenia rozmowy odparował: "To jest taka formuła, jakbym zapytał pana, czy przestał pan bić swoją żonę. To jest głupie."

Kłeczek wyraźnie się obruszył, jakby nie znał tego popularnego sposobu argumentowania. Zrozumiał wypowiedź posła dosłownie, a na dodatek potraktował ją bardzo osobiście. I mocno uderzył w posła: "Jest pan chamem i wypraszam sobie tego rodzaju insynuacje. Może pan bije swoją żonę, może bije pan swoje dzieci. Wypraszam sobie tego rodzaju uwagi".

Kłeczek nie hamował się także już po zejściu z anteny. Jak wspominał potem poseł, pracownik TVP pożegnał się ze wszystkimi, a jego obszedł szerokim łukiem mówiąc: "Nie podam panu ręki, bo pan jest po prostu chamem".

Do historii przeszła też inna awantura. Tym razem chodziło o kwestię imigracji, o którą Kłeczek pokłócił się z posłem PO Piotrem Borysem. Materiał stał się memem, bo dyskutanci zaczęli przekrzykiwać się w taki sposób, że nie można było zrozumieć kompletnie nic z ich wrzasków. W pewnym momencie przez gwar przebiła się jedna z wypowiedzi Kłeczka, który zaproponował posłowi, aby ten "wykrzyczał się" poza studiem. Pozostałe osoby biorące udział w rozmowie nie kryły swojego zdegustowania.

"Burak", "furman", "pseudodziennikarz"

Inna awantura miała miejsce w programie "Za czy przeciw", gdzie jednym z gości był poseł PSL Dariusz Klimczak. Kłeczek nieustannie przerywał posłowi i nie pozwalał mu kończyć wypowiedzi, zadawał też bardzo tendencyjne pytania. Klimczak oponował, mówiąc, że nie chce się dawać wciągać w "quasi-manipulacje". Ale awantura rozgorzała na dobre, kiedy Kłeczek skupił się na Radosławie Foglu. "Nie przerywa pan posłowi PiS?" - zapytał prowokacyjnie Klimczak i wyraził wątpliwość, czy to, co robi Kłeczek, to w ogóle jest dziennikarstwo.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

TVP INFO zagłusza posłów opozycji i oddaje głos rządzącym:

Prowadzący jakby tylko na to czekał. Rzucił do posła: "Tak, jestem dziennikarzem, a pan jest politykiem czy pseudopolitykiem? Jeszcze jedna taka uwaga i podziękuję panu za udział w programie". Poseł w odpowiedzi nazwał Kłeczka "pseudodziennikarzem". Prowadzący próbował wyrzucić polityka ze studia, ale ten nie wyszedł, próbując namówić na to Kłeczka i mówiąc do niego, że "prowadzi program w stylu buraka pastewnego".

Kłeczek wydawał się szczególnie pobudzony w jednym z wrześniowych porannych programów "Woronicza 17". Temat był szczególnie konfliktogenny: kryzysy migracyjny, a prowadzący, można powiedzieć, rozdawał ciosy na prawo i lewo. Zaczęło się od awantury z posłanką Lewicy Anitą Sowińską. Na zakończenie polityczka wyraziła nadzieję, że Kłeczek "wkrótce straci stanowisko". Na co ten odparował: "O, pierwsza groźba. Lewica już grozi dziennikarzom TVP, że stracą stanowisko".

Chwilę później okładał się słownie z posłem KO Robertem Kropiwnickim. "Pan prowadzi program czy furmankę? Zachowuje się pan jak furman" - zaatakował polityk, na co usłyszał z ust prowadzącego: "A Donald Tusk prowadzi ten wasz wóz i tę waszą furmankę, którą do Polski ma wjechać setki tysięcy albo dziesiątki tysięcy nielegalnych imigrantów".

Kto kogo uczy kultury?

Kłeczek nie spuszczał z tonu już po wyborach, kiedy było wiadomo, że do jego firmy zbliża się miotła. Pod koniec listopada w programie "Strefa starcia" awanturował się z Grzegorzem Płaczkiem, niezależnym posłem startującym z list Konfederacji.

Poszło o powstający właśnie rząd Mateusza Morawieckiego i o to, czy ma szanse na uzyskanie sejmowej większości. Płaczek podawał argumenty, że nie ma takiej możliwości, a Kłeczek twierdził, że kłamie. Poseł rzucił mocne słowa: "Nie wiem, kto pana kultury debaty uczył, ale proponuję się jeszcze troszeczkę douczyć". Kłeczek, w swoim stylu, nie pozostał mu dłużny: "Na pewno ktoś inny od pana, bo pan jej nie zachowuje".

Dziś pozostaje już tylko pytanie, czy kultura jest jedyną rzeczą, której będzie się musiał nauczyć Miłosz Kłeczek, szukając nowej pracy.

Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o najlepszych (i najgorszych) reklamach świątecznych, wielkich potworach w "Monarchu" na AppleTV+ i szokującym znęcaniu się na ludźmi w "Special Ops: Lioness" na SkyShowtime. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (346)