"Milionerzy": Zadzwonił do przyjaciela. Nie to chciał usłyszeć
01.03.2022 07:13, aktual.: 01.03.2022 08:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wiktor Bochenek doszedł w "Milionerach" do pytania za 125 tys. zł. W słuchawce usłyszał je także przyjaciel, do którego uczestnik zadzwonił po wsparcie. Widzowie zaś usłyszeli nieskrępowaną reakcję przyjaciela.
Wiktor Bochenek przyjechał do studia "Milionerów" z Krakowa, gdzie na co dzień studiuje historię sztuki. Po pierwsze koło ratunkowe sięgnął przy trzecim pytaniu. Dzięki pomocy publiczności Wiktor upewnił się, że szyld jest ważnym elementem... drzwi. Kolejne pytania przysparzały uczestnikowi znacznie mniej trudności, zwłaszcza to z jego dziedziny, o koronę Świętego Stefana, które dało studentowi 10 tys. zł.
Przy kolejnych pytaniach Wiktor Bochenek szedł jak burza, aż do progu 125 tys. zł. Znajomość przyrody, a konkretnie budowy liści kilku gatunków drzew okazała się dla pana Wiktora wielkim wyzwaniem.
Wtedy po raz kolejny sięgnął po koło ratunkowe, tym razem telefon do przyjaciela. Znajomy uczestnika zaskoczył widzów nie tyle swoją wiedzą, co bardzo spontaniczną i niecenzuralną reakcją na postępy w grze swojego przyjaciela.
Gdy ten usłyszał, że pan Wiktor stoi przed szansą wygrania 125 tys. zł, z jego ust padło krótkie i wymowne "o k...wa", co wywołało śmiech publiczności i konsternację Huberta Urbańskiego. Prezenter TVN zachował jednak klasę i dodał po chwili:
- No, dokładnie tak. Poczekaj, ochłoniemy trochę - powiedział, a następnie uczestnik zadał przyjacielowi następujące pytanie:
"Czego liście są owłosione od spodniej strony, podłużne, wąskie i zwężają się na obu końcach? A. dębu szypułkowego B. wierzby białej C. kasztanowca czerwonego D. lipy szerokolistnej?". Niestety, w tym przypadku przyjaciel uczestnika nabrał wody w usta i nie potrafił mu pomóc.
Mimo to pan Wiktor zaryzykował i w efekcie stracił szansę na tytułowy milion, zostając z gwarantowaną kwotą 40 tys. zł.