U progu miliona z dwoma kołami. Zaskakujący finał gry w "Milionerach"

Widzowie nie mogą go odżałować. Pan Mikołaj bez trudu poradził sobie z dziewięcioma pytaniami z rzędu z najróżniejszych dziedzin bez żadnych kół ratunkowych. "Siedziałam ze szczęką na podłodze!" - komentowali fani, nie mogąc uwierzyć, jak u progu miliona zakończyła się jego fenomenalna gra.

Pan Mikołaj wygrał ostatecznie 40 tys. zł, choć miał szansę na dużo więcej
Pan Mikołaj wygrał ostatecznie 40 tys. zł, choć miał szansę na dużo więcej
Źródło zdjęć: © Facebook

W czwartkowym wydaniu "Milionerów" naprzeciw Huberta Urbańskiego zasiadł Mikołaj Adamiec-Siemiątkowski. Filolog z Warszawy już podczas eliminacji udowodnił, że mało która dziedzina jest w stanie przysporzyć mu trudności. Pan Mikołaj najszybciej dopasował wymienionych lekkoatletów do konkurencji, a z każdym kolejnym pytaniem udowadniał, że miejsca w teleturnieju nie zdobył przypadkowo.

Pytanie za 500 zł dotyczyło muzyki, a konkretnie tego, który klucz pozbawiony dwóch kropek przypominałby połówkę serca. Spośród następujących wariantów: A. nastawny; B. nasadowy; C. wiolinowy; D. basowy - pan Mikołaj trafnie wskazał ostatnią odpowiedź. Kiedy przy gwarantowanym tysiącu pytanie dotyczyło znajomości astronomicznego terminu peryhelium, pan Mikołaj długo się nie zastanawiał, słusznie zresztą dedukując, że termin najpewniej dotyczy słońca.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Podobnie było z każdym kolejnym pytaniem, bo mówiąc kolokwialnie, uczestnik nie dał się "zagiąć" żadnym pytaniem, czy to z historii (pytanie dotyczące króla Polski koronowanego w 1697 roku), geometrii, buddyzmu czy teorii ewolucji. Dopiero przy pytaniu za 250 tys. zł filolog z Warszawy sięgnął po pierwsze koło ratunkowe.

Nic więc dziwnego, że na facebookowym profilu "Milionerów" widzowie żywo komentowali jego fenomenalną grę, licząc na to, że właśnie on sięgnie po tytułową wygraną. Niestety, 10. pytanie okazało się dla pana Mikołaja tym ostatnim, a brzmiało ono tak:

"Nazwa tego słynnego obiektu geograficznego pochodzi od nazwiska amerykańskiego pilota, który w latach 30. wylądował nieopodal miejsca, skąd wypływa: A. wodospadu w Kanadzie; B. rzeki w Afryce; C. wodospadu w Wenezueli; D. rzeki w Stanach Zjednoczonych".

Tym razem uczestnik zdecydował się na pierwsze koło - telefon do przyjaciela, w tym wypadku do swojego taty. Niestety, ten nie zdążył mu pomóc, a pan Mikołaj po raz kolejny postanowił zaufać intuicji. Poprosił o zaznaczenie ostatniej odpowiedzi D., choć chodziło o Wenezuelę - C. I tak zamiast z ćwierć milionem złotych uczestnik zakończył grę z gwarantowaną kwotą 40 tys. zł.

Nic dziwnego, że tak nieoczekiwany finał gry wywołał poruszenie wśród fanów programu TVN. Widzowie wprost nie mogli go odżałować.

"Szkoda, gość był niesamowity! Siedziałam ze szczęką na podłodze!",

"Dawno nie było mi żal odpadającego gracza w 'Milionerach', jak pana Mikołaja. Po prostu ogarnięty facet, pewny swojej wiedzy, a nie dywagujący melancholik. Od dawna żaden gracz nie wzbudził mojej dużej sympatii z racji przebiegu gry i dawno żadnemu graczowi po ludzku, z czystego serca nie życzyłem, aby zgarnął dużą kasę jak Panu Mikołajowi",

"Szkoda, szkoda, szkoda... przecież były jeszcze 2 koła, może by pomogły. Super gracz".

"Przy takiej kwocie, szkoda niewykorzystanych dwóch kół i straty 210 tys." - ubolewali komentujący czwartkowy odcinek "Milionerów" w sieci widzowie, wskazując jednocześnie na fatalnie sformułowane pytanie. Zgadzacie się?

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" sprawdzamy, jak bardzo Netflix zmasakrował "Znachora", radzimy, dlaczego niektórych seriali lepiej nie oglądać w Pendolino oraz żegnamy się z "Sex Education", bo chyba najwyższy już czas, nie? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)