Milionerzy - pierwsze pytania i już wiedza z zakresu znajomości protokołu dyplomatycznego. Nic dziwnego, że szybko przegrał
Twórcy "Milionerów" przyzwyczaili nas do banalnych pytań, nawet tych za naprawdę wysokie sumy. Pod koniec sezonu postanowili nas jednak czymś zaskoczyć. Bez encyklopedii pod ręką nie można było nawet przebrnąć przez pierwsze pytania.
17.05.2018 | aktual.: 18.05.2018 10:44
Kolejnym uczestnikiem, który zasiadł naprzeciwko Huberta Urbańskiego i postanowił zagrać o milion złotych, był Krzysztof Nowicki z Poznania. Gracz z wykształcenia jest politologiem, a pracuje jako tester oprogramowania. Już na pierwszy rzut oka było widać, że zawodnik niezwykle stresuje się grą. Z pewnością nie pomagał mu też poziom pytań, który był dość wysoki.
Drugie pytanie dotyczyło tego, czym jest pendrak. Pierwsze skojarzenie nakazało zaznaczyć "typ larwy oligopodialnej". Tu jednak był haczyk, bowiem nazwę tę piszemy poprawnie przez "ę" - pędrak. Zdezorientowany i wyraźnie zdenerwowany uczestnik poprosił więc o koło ratunkowe "pół na pół". Dopiero wtedy mógł zaznaczyć poprawną opcję, czyli "pamięć USB".
Dalej było łatwiej? Wcale nie. Aby na konto Krzysztofa trafiło 2 tys. złotych, musiał odpowiedzieć, "co lub kto trafia do hamowni". Do wyboru miał: pijanych kierowców, eksploatowane samochody, dojrzewające szynki oraz rozwydrzone dzieciaki. Nie będąc pewnym odpowiedzi, gracz zdecydował się zaufać publiczności, która w 72 proc. wskazała na auta. Dzięki widowni politolog z Poznania mógł zmierzyć się z pytaniem za 5 tys. złotych, które... znów okazało się trudne.
Tym razem jednak zawodnik postanowił zaryzykować i bez pomocy przyjaciela zmierzyć się z ułożeniem sztućców i zasadami savoir vivre. Niestety, jedna niecelna decyzja i Krzysztof pożegnał się z dalszą grą. Ze studia wyszedł jedynie z tysiącem złotych.
Pokonała go niewiedza? Nie tym razem. Widzowie są zaskoczeni, że tak trudne pytania pojawiły się już na samym początku gry. Trudno się z nimi nie zgodzić.