Kuriozalne pytania w grze. Uczestnik sięgnął po koło już na starcie
Uczestnicy "Milionerów" wielokrotnie przekonywali się, że najtrudniejsze bywają proste z pozoru pytania. Nie inaczej było i tym razem.
W "Milionerach" to nie encyklopedyczna, ale często życiowa wiedza decyduje o wygranej. Pytania z "Milionerów" wielokrotnie budziły gorące emocje widzów, chętnie komentujących show w mediach społecznościowych. Bywa, że niektóre dotyczą naprawdę szczegółowej dziedziny nauki lub wręcz odwrotnie, pytania odnoszą się do przyziemnych, pozornie banalnych spraw. Na jedne i drugie trafili we wtorkowym wydaniu teleturnieju TVN uczestnicy programu. Pan Karol Romaszko kontynuował przerwaną poprzednio grę, odpowiadając na pytanie za 5 tys. złotych. Już na starcie skorzystał z koła ratunkowego. Pytanie o ułożenie sztuców wskazujące na koniec posiłku i odpowiadające konkretnej godzinie zegarowej, wprawiło uczestnika w wyraźne zakłopotanie.
Choć analizował ułożenie sztućców, gestykulując i układając je w powietrzu, zdecydował się na koło ratunkowe "pół na pół". Zmieniając zdanie w ostatniej chwili, ostatecznie obstawił złą odpowiedź. Brak wiedzy z kategorii savoir-vivre zakończył jego marzenia o wygranej. Równie szybko zakończył się występ kolejnego gracza, który już na pierwszym etapie sięgnął po koło. Zagięło go banalne pytanie o maciejkę.
Mateusz Barański z Wrocławia, prawnik z wykształcenia, nie krył zaskoczenia pytaniem za 100 zł, które brzmiało następująco:
Maciejówka, to rodzaj czapki z daszkiem, a maciejka?
A: kwiecista chustka
B: smakuje jak magdalenka
C: to inaczej córka Macieja
D: pachnie latem
To jedno z tych pytań, które na pierwszy rzut oka wydają się banalne i jednocześnie rodzą obawy o podchwytliwość. Uczestnik zdecydował się na zmianę pytania, choć jak się później okazało, zupełnie niepotrzebnie, bo słusznie obstawiał ostatnią odpowiedź. Na kolejnych etapach grał już z większą pewnością siebie. Do czasu, gdy usłyszał pytanie o... saneczkujące psy. I tym razem sięgnął po koło, dzwoniąc do przyjaciela. Choć znajomy, był właścicielem czworonoga, nie pomógł uczestnikowi. Mimo wszystko wrocławianin wskazał dobrą odpowiedź. Kres jego gry wyznaczyło pytanie z dziedziny biologii, a konkretnie mykologii, bo dotyczyło budowy grzybów.
"Hymen to błona dziewicza, a hymenofor?" - odczytał pytanie Hubert Urbański, serwując następnie cztery kompletnie niezwiązane ze sobą odpowiedzi:
A: to pozostałość po niej
B: to rondo kapelusza
C: to męska godność
D: jest na spodzie kapelusza
Na tym etapie uczestnik wycofał się z gry, przyznając, że musiałby "strzelać kompletnie na ślepo". Ta decyzja zagwarantowała mu 20 tys. złotych, bo choć obstawiał kapelusz, to nie ten należący do grzybów, którego dotyczyło pytanie.