Mąż nowej minister też budzi kontrowersje. Michał Chorosiński miał awansować dzięki żonie

Gwiazda "Lombardu", reżyser rekonstrukcji historycznych, człowiek, który wspiera swoją żonę w życiu i na ekranie. Kim jest mąż "rotacyjnej" minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Dominiki Chorosińskiej?

Dominika i Michał Chorosińscy w 2021 r.
Dominika i Michał Chorosińscy w 2021 r.
Źródło zdjęć: © KAPiF | (c) by KAPiF
Przemek Gulda

Od poniedziałku 27.11 ogromne emocje wywołuje skład "dwutygodniowego" (nazywanego też złośliwie "rotacyjnym") rządu Mateusza Morawieckiego. Jedną z jego członkiń, wyznaczoną do objęcia stanowiska ministra kultury i dziedzictwa narodowego, jest aktorka, a od poprzedniej kadencji posłanka Prawa i Sprawiedliwości, Dominika Chorosińska.

To osoba świetnie znana w środowisku teatralnym. Niekoniecznie z dobrej strony - pisaliśmy o jej rolach i skandalach z nią związanych. Ale świetnie znany jest także jej mąż, aktor, a od niedawna dyrektor teatru, prawdziwy pupil PiS-owskich komisarzy od kultury, Michał Chorosiński.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

A mógł zostać muzykiem

Kim jest mąż aktorki, który zdecydował się przyjąć ją do domu po romansie, z którego urodziło się dziecko? To także aktor, który urodził się w muzycznej rodzinie. Jego ojciec jest organistą i kompozytorem, profesorem warszawskiej Akademii Muzycznej. Michał Chorosiński również zaczynał od muzyki: skończył liceum muzyczne, ale potem zdecydował się na studia aktorskie. Uczył się tam, gdzie jego przyszła żona, w krakowskiej szkole teatralnej. Dyplom zrobił w 1999 r., ona kończyła szkołę dwa lata później. Na ślubnym kobiercu stanęli w 2002 r.

Jeszcze w czasie studiów Chorosiński występował w krakowskim teatrze im. Słowackiego, potem grał też na innych krakowskich scenach, występował w Kaliszu i Wrocławiu. Z artystycznego punktu widzenia najciekawszy - ale i najbardziej zaskakujący z dzisiejszej perspektywy politycznej i ideowej - okres w jego artystycznym życiu rozpoczął się w 2004 r. Został wtedy etatowym aktorem Teatru Polskiego we Wrocławiu, będącego wówczas w ścisłej awangardzie przemian w polskim teatrze. Wystąpił m.in. w kilku spektaklach rewolucyjnego duetu Strzępka-Demirski - w mocno ironicznym, ale jeszcze mocniej antyhomofobicznym spektaklu "Tęczowa trybuna" zagrał drag queen.

Rodzina Chorosińskich w 2005 r.
Rodzina Chorosińskich w 2005 r.© AKPA

Ale szerszej publiczności od dawna znany jest przede wszystkim z występów telewizyjnych i serialowych. Pojawiał się niemal we wszystkich popularnych serialach ostatniego ćwierćwiecza: "Klanie", "Na Wspólnej", "Na dobre i na złe" i "M jak miłość". W tym ostatnim występował przez kilka lat, czasem pojawiał się na planie u boku swojej żony, która też tam wtedy grała. Ale największą popularność przyniosła mu zdecydowanie rola w paradokumentalnym serialu TV Puls, zatytułowanym "Lombard. Życie pod zastaw". Chorosiński gra tam jedną z głównych ról.

"Mam własne osiągnięcia"

Aktor od dawna demonstrował swoje konserwatywne i prawicowe poglądy. Najwyraźniej było to widać w 2010 r., kiedy został członkiem warszawskiego społecznego komitetu poparcia kandydatury Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich. Kilka lat później wraz z żoną zostali z kolei ambasadorami katolickiej imprezy dla młodych wiernych: Światowych Dni Młodzieży.

Największa awantura wokół Chorosińskiego, która w gruncie rzeczy trwa do dziś, rozpoczęła się w 2022 r. Był środek wakacji, a więc najlepszy moment dla władzy, żeby działać z zaskoczenia - dla większości polskiego teatru to czas, kiedy placówki nie działają, a osoby, które tam pracują, odpoczywają.

To właśnie wtedy łódzki urząd marszałkowski postanowił ogłosić swoją decyzję o powierzeniu Chorosińskiemu stanowiska dyrektora artystycznego tamtejszego Teatru im. Jaracza. Środowisko teatralne - nie tylko łódzkie - zgodnie odebrało tę decyzję jako skandaliczne narzucenie zespołowi osoby, której kompetencje i koncepcje dotyczące działania teatru były dalekie od oczekiwań.

Michał Chorosiński (drugi z lewej) w serialu "Lombard. Życie pod zastaw"
Michał Chorosiński (drugi z lewej) w serialu "Lombard. Życie pod zastaw"© AKPA

Natychmiast pojawiły się głośne protesty. Mariusz Siudziński, szef związków zawodowych w Teatrze Jaracza, komentował decyzję na gorąco w lokalnej "Gazecie Wyborczej": "Wielokrotnie prosiliśmy o uwzględnienie naszych argumentów i składaliśmy własne propozycje. Urząd marszałkowski nie przyjął żadnej z nich. Interpretujemy tę decyzję jako rozwiązanie siłowe". Jednocześnie wyraził też powszechne w środowisku przekonanie o prawdziwej przyczynie awansu Chorosińskiego: "Powszechnie wiadomo, że Chorosiński pojawił się wśród propozycji dyrektorskich, bo jest mężem prominentnej posłanki PiS, Dominiki Figurskiej".

Chorosiński gwałtownie sprzeciwiał się takim opiniom. W jednym z wywiadów chwalił się swoimi kompetencjami: "Od 30 lat pracuję w zawodzie i mam własne osiągnięcia. Pracowałem w wielu teatrach w Polsce, z wieloma wybitnymi reżyserami i skończyłem podyplomowe studia z zarządzania. Reżyserowałem i przeszedłem wszystkie szczeble w teatrze, znam go od podszewki i jest to moja wielka miłość". Bronił się też przed zarzutami, że to żona-posłanka załatwiła mu tę pracę: "Nigdy w życiu nie chciałbym, żeby ktokolwiek cokolwiek mi załatwiał, bo znam swoją wartość i wiem, na co mnie stać. Mam się wycofać z zawodu tylko dlatego, że cokolwiek zrobię, będzie od razu piętnowane ze względu na to, że jestem mężem posłanki? Wydaje mi się to bardzo niesprawiedliwe i krzywdzące".

Sukcesy? Ale nie w teatrze

Co wynikło z obsadzenia Chorosińskiego w fotelu dyrektora artystycznego łódzkiego teatru? Niewiele. To zdecydowanie nie jest dziś miejsce, które liczy się na polskiej mapie teatralnej, w przedbiegach przegrywa już choćby z najbliższą konkurencją, Teatrem Nowym, który mocno postawił na młode osoby reżyserskie, a jego kolejne premiery wzbudzają spore zainteresowanie, są recenzowane w najważniejszych mediach teatralnych i nie tylko, pojawiają się w programach festiwali teatralnych w Polsce. O "Jaraczu" zdecydowanie nie można tego powiedzieć.

Czemu tak się dzieje? Czemu Chorosiński nie potrafi przyciągnąć do Łodzi liczących się artystów? Czemu w jego teatrze nie powstają znaczące i wywołujące dyskusje spektakle?

Z pewnością dlatego, że wiele osób po prostu nie chce tam pracować, wiedząc, że Chorosiński jest politycznym nominantem. Znają przecież poglądy i linię programową nowego dyrektora i nie chcą mieć z nią nic wspólnego. Analizę sytuacji, która wydaje się nader trafną, przedstawiła w swoim - mocno prześmiewczym - tekście dziennikarka łódziej "Gazety Wyborczej", Izabella Adamczewska. Pisała w nim o licznych pozateatralnych, a raczej mocno politycznych zajęciach Chorosińskiego, które mogą mu "przeszkadzać" w zajmowaniu się teatrem. Wspomina m.in. o jego pracy w Teatrze Klasyki Polskiej (reżyseruje tam spektakle, w których czasem grywa jego żona), o reżyserowaniu rekonstrukcji historycznej bitwy nad Wartą, wspomina też coś, co wywołało szczególne niezadowolenie w teatrze, w którym jest dyrektorem - rolę w spocie wyborczym Chorosińskiej, gdzie u boku swojej żony pokazuje rodzinną sielankę. Rzeczywiście, można nie mieć czasu na zajmowanie się programem artystycznym teatru, w którym zasiada się na jednym z najważniejszych stanowisk.

Michał Chorosiński na jesiennej ramówce TVP w 2023 r.
Michał Chorosiński na jesiennej ramówce TVP w 2023 r.© KAPIF

Michał Chorosiński zabrał głos

Sam Chorosiński widzi to jednak zupełnie inaczej i nie ma sobie nic do zarzucenia. - Czas od chwili, kiedy zostałem dyrektorem, oceniam bardzo korzystnie dla teatru - powiedział Wirtualnej Polsce mąż nowej minister. - Wystawiliśmy kilka premier, z których część miała bardzo pozytywne recenzje w mediach reprezentujących różne opcje ideowe. Zrealizowaliśmy wszystkie założenia z mojej konkursowej aplikacji.

- To nieprawda, że nie rozmawiam z ważnymi reżyserami i reżyserkami - przymierzaliśmy się do współpracy m.in. z: Krzysztofem Jasińskim i Agatą Dudą-Gracz. Jestem otwarty na rozmowę i chciałbym, żeby teatr, którego jestem dyrektorem, funkcjonował ponad politycznymi podziałami - podkreślił Chorosiński.

- A co do moich pozateatralnych aktywności: realizacja widowiska rekonstrukcyjnego zajęła mi dwa dni - wziąłem na ten czas urlop w teatrze. Byłem jedną z osób, które zainicjowały działalność Teatru Klasyki Polskiej, ale potem zostałem dyrektorem w Łodzi, musiałem więc swoje ukochane "dziecko" oddać komuś innemu. A że nadal tam reżyseruję? To żaden zarzut: bardzo wiele osób z powodzeniem łączy bycie dyrektorem i reżyserowanie - skwitował w rozmowie z Wirtualną Polską.

Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Zabójcy" Davida Finchera, "Informacji zwrotnej" z Arkadiuszem Jakubikiem oraz ostatnim sezonie "The Crown", gdzie, spoiler, ginie księżna Diana. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (460)