Marta ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" była zawiedziona reakcją Maćka. "Wystarczyło rozejść się w zgodzie"

Wśród uczestników ósmej edycji show TVN emocje wciąż nie opadły. Marta Podbioł po raz kolejny odniosła się do zachowania jej męża w finale "Ślubu od pierwszego wejrzenia". Przyznała, co sprawiło jej największy zawód.

Marta ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" podsumowała udział w telewizyjnym show
Marta ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" podsumowała udział w telewizyjnym show
Źródło zdjęć: © Player
oprac. MOS

07.12.2022 12:17

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Bez wątpienia Marta Podbioł jest jedną z uczestniczek, która może żałować udziału w telewizyjnym eksperymencie. Eksperci dobrali ją z kierowcą ze Szczecina, który od samego początku nie ukrywał, że żona nie spełnia jego oczekiwań co do wyglądu. Później zaczął wytykać jej też nieodpowiednie zachowania i niechlujność. Wszelkie żale wytoczył w finałowym odcinku, gdy mogło się już wydawać, że między nimi zapanował pokój.

Po kilku miesiącach od tych zdarzeń kobieta twierdzi, że to właśnie ostatnie wspólne nagranie kosztowało ją najwięcej. Nie spodziewała się takiego zachowania ze strony Maćka.

- Nie zabolało mnie np. to, jak mnie nazywał, czy że się ze mnie śmiał. Zabolało mnie jego zachowanie w dniu decyzji. To, że się mu nie podobam, to nie znaczy, że mógł mnie przestać szanować i wyciągać jakieś fakty, żeby mnie pogrążyć i zrobić mi przykrość. Dla mnie jest to niezrozumiałe. Jestem w stanie wyobrazić sobie ten finał, jak miałby wyglądać. Według mnie oboje mieliśmy podobne przemyślenia o naszej relacji. Wystarczyło porozmawiać ze sobą i rozejść się w zgodzie, zachowując minimum klasy. Tego zabrakło z jego strony - oceniła Marta w rozmowie z serwisem Cozatydzien.tvn.pl.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Marta nie ukrywa, że po rozmowie z mężem w Szczecinie, gdzie zdawało się, że wszystko już sobie wyjaśnili, nie spodziewała się takiego obrotu spraw w finale. Przez moment czuła się winna tej sytuacji. Wciąż ma obawy, czy nie dojdzie do ponownego starcia na sali rozpraw.

- To była dla mnie bardzo trudna rozmowa. Zaczęłam szukać winy w sobie, rozmyślałam, czy sprowokowałam to, co się wydarzyło. Uważam, że mu nie dokuczałam, nie chciałam zrobić mu przykrości. Jestem raczej osobą, która nie lubi konfliktów, ale czuję się w obowiązku obronić w takich trudnych rozmowach - wyznała.

Maciej raczej nie poczuł się winny wyciągnięcia przed kamerami wszystkich brudów. Publicznie nie przeprosił Marty, jedynie stanął w jej obronie po ataku hejterów.

Komentarze (4)