Marta Kaczyńska w 2018 roku próbuje nas straszyć internetem
Marta Kaczyńska nie pokochała Netfliksa. W swoim nowym felietonie pisze, że dzięki takim platformom "stajemy się coraz bardziej przewidywalni i bezwolni". Nie można się bardziej mylić.
23.07.2018 | aktual.: 23.07.2018 17:14
- Bijąca rekordy popularności na całym świecie platforma internetowa zajmująca się dostarczaniem serialowo-filmowej rozrywki zmieniła sposób korzystania z telewizji przez najmłodsze pokolenie, doprowadzając do zminimalizowania zainteresowania tradycyjnym przekazem niemal do zera – pisze Kaczyńska w felietonie dla "Sieci".
Nie musi podawać nazwy tej platformy, bo łatwo zgadnąć, że chodzi o Netfliksa. To od kilku lat niezaprzeczalne imperium rozrywki, po które sięgają i młodzi, i starsi widzowie. Kaczyńska podkreśla wpływ matematycznych algorytmów, które mają największy wpływ na to, co tam oglądamy. Wciągamy bez zatrzymania odcinek po odcinku, potem algorytm wylicza, który następny serial może nam się spodobać i podaje go nam na tacy. I to zdaniem Kaczyńskiej ma odbierać nam niezależność i zdrowy rozsądek.
Kaczyńska nieco z rozrzewieniem pisze o telewizji, która kilkanaście lat temu była "żywym medium". Nie zarabiało się wtedy tyle na reklamach, każdy wyczekiwał swoich ulubionych programów, bo mogło się zobaczyć je tylko raz, no i był Teatr Telewizji, który dostarczał rozrywkę z najwyższej półki. Klasa, szacunek i tradycja. – Byliśmy znacznie bardziej ograniczeni w zakresie dokonywania wyboru tego, co chcemy obejrzeć, ale być może zintegrowani i paradoksalnie bardziej niezależni – przyznaje Kaczyńska. Paradoks to dobre słowo.
- Praktykowane od kilku lat adresowanie podsuwanych nam przez algorytm programów, dostosowanych do naszych specyficznych cech powoduje, że przekaz, który do nas dociera, jest coraz bardziej zindywidualizowany – pisze Marta Kaczyńska. To naprawdę jest minus obecnej sytuacji?
Ten straszny internet
Paradoksem wydaje się dziś myślenie, że 20-30 lat temu byliśmy bardziej niezależni, bo było mniej programów, mniej platform, a o tym, co oglądamy, decydowały tylko stacje TV, nie widzowie. Wydaje się, że właśnie dlatego my – młodzi – uciekliśmy od tradycyjnych mediów i korzystamy praktycznie tylko z internetu, co pokazuje wiele badań. Wybieramy to, co chcemy. A czy to przypadkiem nie jest definicja wolności? Dla przykładu: w ciągu kilku godzin na Netfliksie można obejrzeć film dokumentalny o hospicjum, w której umierają seniorzy, by potem dowiedzieć się czegoś o życiu Nikoli Tesli. Przykładowo na TVP w następujących po sobie programach można obejrzeć: Koronę Królów, Jeden z Dziesięciu i Wiadomości. Równie barwna kombinacja. Tak jak pisze Kaczyńska - przekaz jest coraz bardziej zindywidualizowany. I nie ma w tym nic złego.
Kaczyńska dodaje jeszcze: - Za sprawą automatycznie podsyłanych nam propozycji do obejrzenia jako widownia stajemy się coraz bardziej przewidywalni, bezwolni i znacznie bardziej podatni na wywieranie wpływu niż przed wirtualną rzeczywistością.
PRZECZYTAJ TEŻ: Netflix - najlepsze seriale 2018
Bo decydują algorytmy. Tyle że matematyka nie zmusza nas do oglądania. Ona daje nam tylko propozycje. Klikamy w to, co nam się ostatecznie podoba. Tak niby mamy stawać się bezwolni? Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to stacje telewizyjne bardziej zniewalają dziś widzów, próbując przekonać ich do swojego światopoglądu. Obojętnie, czy bardziej ufamy lewicującym mediom, czy tym skierowanych zdecydowanie na prawo. Trudno nie oprzeć się też wrażeniu, że Marta Kaczyńska próbuje trochę postraszyć swoich czytelników przed tym, jak dziś wygląda rozrywka.
Przyczepmy się więc do tej "bijącej rekordy popularności platformy", jaką jest Netflix. Według badań przeprowadzonych przez firmę Cowen & Co, których wyniki cytował ostatnio portal "Variety", Netflix wyprzedził klasyczną telewizję, a nawet Youtube. 27 proc. badanych odpowiedziało, że do oglądania treści wideo korzysta z Netfliksa. 20 proc. – telewizję kablową. Gdy zawęzić badanych do grupy osób w wieku 18-34 lata, wychodzi, że 40 proc. ankietowanych wskazuje na Netfliksa jako swój Święty Graal rozrywki. Potem kolejno Youtube, kablówkę, Hulu (kolejna platforma streamingowa) i telewizję naziemną.
Netflix może tylko zacierać ręce. Udostępnia setki godzin materiałów. Seriale stare i nowe, filmy dokumentalne i pełnometrażowe. Kiczowate show znaleźć można obok klasyki kina światowego. Od "Stranger Things", przez "The Crown" i stare odcinki "Przyjaciół", po filmy o seryjnych mordercach i komedie romantyczne. Kocioł pełen materiałów.
Kaczyńska pisze, że jest nadzieja, że "nie zatracimy całkiem swej natury", będziemy samodzielnie podejmowali decyzje, co nas interesuje. Podobne rozważania snuli eksperci krótko po tym, jak w domach wielu Kowalskich i Nowaków debiutowały telewizory. Krzyczeli wtedy, że oto kończy się kino. Minęło trochę czasu, a kina jak stały, tak stoją. Pieśń przeszłości Kaczyńskiej można by przecież uzupełnić o kilka faktów. Na przykład nie wysyła się już gołębi pocztowych, nie pisze wiele listów, w kinach nie pokazują Polskiej Kroniki Filmowej przed seansami, nie ma teleranka, a nawet dobranocki. Co by nie powiedzieć, to się nazywa "postęp cywilizacyjny". Jedno przychodzi, drugie odchodzi, a jak widać znajdują się tacy, którzy straszą nowoczesnością innych.
Marto Kaczyńska, nie bój się internetu i nie strasz nim czytelników. Nie ma co zarastać rdzą. Kiedyś pozbyliśmy się gołębi pocztowych, telewizorów nie pozbędziemy się przez długie lata. Stacje będą miały tylko coraz większą konkurencję. I to jeszcze nie znaczy, że będziemy bezwolni, ogłupieni, nie będziemy szanować swoich tradycji i kierować się stereotypami. Gdyby tak było, wykończylibyśmy się już dawno.