Marina Owsiannikowa dostała nagrodę. "To jest hańba"
Marina Owsiannikowa, która pokazała antywojenny plakat w programie na żywo w rosyjskiej telewizji, otrzymała Nagrodę Vaclava Havla. Niektórzy internauci ostro skrytykowali tę decyzję.
25.05.2022 | aktual.: 25.05.2022 22:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Marina Owsiannikowa została wyróżniona Václav Havel Prize for Creative Dissent podczas ceremonii Freedom Forum, która odbyła się 25 maja w Oslo. Nagroda przyznawana jest od 2012 r. tym osobom, "które angażują się w bunt i wykazują się odwagą oraz kreatywnością, aby stawić czoła niesprawiedliwości i żyć w prawdzie".
O 43-letniej byłej redaktorce państwowego Kanału Pierwszego rosyjskiej telewizji zrobiło się głośno, gdy 14 marca podczas transmitowanych na żywo wiadomości wtargnęła przed kamerę z antywojennym transparentem. Na kartonie znalazło się hasło "No war" w języku angielskim oraz zdania w języku rosyjskim: "Stop wojnie, nie wierzcie temu, co mówią". Po kilku chwilach realizator programu, zamiast obrazu z kamery w studiu, wyemitował fragment innego materiału.
To właśnie ten gest sprawił, że postanowiono ją nagrodzić w Oslo. Jednak ta decyzja nie została najlepiej przyjęta w mediach społecznościowych. Jeden z ukraińskich internautów stwierdził, że to "wstyd".
"Spędziła lata, pracując dla czołowego kanału propagandowego, gdzie stworzyła nienawistne kłamstwa, które umożliwiły masakrę Ukraińców. Zrobiła jeden mały gest, który nie miał żadnego wpływu. Skorzystała z fali poparcia dla Ukrainy, mówiąc, że się tam urodziła" – napisał na Twitterze Stas Olenchenko.
Mężczyzna wspomniał, że na nagrodę zasługują ci wszyscy odważni dziennikarze ukraińscy, którzy codziennie narażają swoje życie w rozdartych wojną miastach, by informować świat o tym, co się dzieje w jego kraju. "Napluto każdemu Ukraińcowi w twarz" – oznajmił, dodając, że werdykt na Freedom Forum jest istną hańbą. W podobnym tonie wyrazili się inni internauci.
Przypomnijmy, że tuż po wystąpieniu Owsiannikowej nie brakowało głosów, że jej akcja była ustawką rosyjskich służb. Dziennikarka, która urodziła się w Ukrainie, od czasu swojego protestu wyjechała z Rosji do Niemiec i została zatrudniona w kwietniu jako niezależna korespondentka "Die Welt".
Na łamach tej gazety jakiś czas temu szczegółowo opisała zarówno to, jak wyglądała jej wieloletnia praca dla kremlowskich mediów oraz to, co spowodowało, że nagle zdecydowała się opowiedzieć po stronie prawdy. Padły także słowa skruchy za to, co przez lata robiła.
"Szczerze żałuję, że przyczyniłam się do otumaniania Rosjan bezwstydną propagandą. Wiem też, że przyczyniłam się do ukształtowania kompletnie fałszywych wyobrażeń o Ukrainie i Zachodzie" – napisała.