Marek Kaliszuk pomógł komuś uratować życie. Został dawcą szpiku
Marek Kaliszuk podzielił się z fanami istotnym dla niego wydarzeniem. Aktor został dawcą szpiku. Szczegółowo opisał przebieg procedury. Nie kryje, że możliwość pomocy choremu walczącemu o życie wywołała w nim lawinę emocji.
Marek Kaliszuk jest związany głównie z teatrem, ale największą popularność zdobył jako aktor serialowy. Z biegiem czasu zaczął się też kojarzyć mocno z rodzimymi komediami romantycznymi. W "Twoja twarz brzmi znajomo" jednak dopiero pokazał pełen wachlarz swojego talentu. Dziś w show-biznesie funkcjonuje głównie jako śpiewający aktor. Występuje często w programach, takich jak "Jaka to melodia" czy telewizyjnych koncertach.
Poza pracą chętnie angażuje się w akcje dobroczynne i nie kryje, że po prostu lubi pomagać innym. Ostatnio zwierzył się obserwującym go w sieci fanom, że zdecydował się zostać potencjalnym dawcą szpiku. Jak się okazało, jego genetyczny bliźniak faktycznie był w potrzebie. Aktor bez wahania poddał się procedurze. Wszystko zrelacjonował w mediach społecznościowych.
"Jestem dawcą przeszczepu. Dla mnie była to 'chwila' poświęcenia, a dla mojego bliźniaka genetycznego jedyna i ostatnia szansa na drugie życie" - pisze wyraźnie poruszony w obszernym wpisie na Instagramie.
Z rozbrajającą szczerością stwierdza też, że nie spodziewał się, że to wywoła w nim tak wielkie emocje. "Mój zawód to praca na emocjach, a życie (jak u każdego) to totalny emocjonalny rollercoster. Jednak NIGDY(!) nie czułem się tak, jak podczas oraz tuż po oddaniu moich komórek krwiotwórczych. Trafiły one do osoby chorej na białaczkę. (…) Nie da się tego porównać do czegokolwiek innego, bo czyjeś życie było w moich rękach. I to dosłownie. Waliło mi serce, strach przeplatał się z euforią, a nadzieja z obawami i poczuciem misji" - dodaje.
Aktor szczegółowo opisuje też, jak w praktyce wyglądało pobranie od niego komórek macierzystych. Przy okazji obalił kilka obiegowych opinii na temat oddawania szpiku, które wywoływały także jego niepokój przed przystąpieniem do procedury.
"Na 4 dni przed zacząłem przyjmować zastrzyki z czynnikiem wzrostu. Musiałem nieco zmienić codzienny tryb funkcjonowania i zrezygnować z aktywności fizycznej. Odczuwałem zmęczenie i mniej lub bardziej znośny ból kręgosłupa, ale wierzcie mi, że nawet przez chwilę nie zwątpiłem w swoje chęci i sens tego, co robię. Wręcz przeciwnie" - tłumaczy w poście.
Kaliszuk dodaje także, że wielkie emocje wywarły w nim nie tylko sam zabieg i fakt, że mógł pomóc choremu, ale także to, jakie wiadomości w tym okresie wysyłali do niego fani. Wiele historii osób, które przeszły przeszczep szpiku, autentycznie go wzruszyły. Dlatego sam na swoim przykładzie postanowił zachęcić innych, by nie wahali się zarejestrować jako potencjalni dawcy.
"Dziś wiem, że nie ma się czego bać i zrobiłbym to ponownie! Niestety zgodnych dawców szpiku na świecie wciąż brakuje, więc zgłaszajcie się do bazy DKMS" - podsumował. To postawa godna pochwały!