Co za wpadka. Chodziło o kolację dla rodziny królewskiej
Magda Gessler w przestrzeni publicznej funkcjonuje jako "kreatorka smaku i stylu". Doświadczona restauratorka doradza właścicielom lokali, co mają zrobić, by biznes działał lepiej, dzieli przepisami na kulinarne rarytasy i wytyka poważne błędy. Cóż, dziś może przestrzegać innych, ale sama przed laty nie ustrzegła się wpadek.
14.04.2021 08:59
Magda Gessler uchodzi dziś za jedną z najbardziej sprawnych polskich restauratorek. Z powodzeniem prowadzi kilka swoich lokali w stolicy, a doświadczeniem dzieli ze wszystkimi, którzy zgłoszą się po pomoc w "Kuchennych rewolucjach". Niemniej, zanim sama osiągnęła sukces, próbowała swoich sił na wielu kulinarnych polach. I nie zawsze jej popisy kończyły się aplauzem publiczności.
Dziś wspomina jedną ze swoich największych zawodowych wpadek. – Moją największą wpadką, która wprowadziła mnie w panikę, był fakt robienia przyjęcia dla dworu i rządu hiszpańskiego w Starej Wozowni. Zaplanowane było tylko jedno danie – gulasz węgierski z plackami ziemniaczanymi. Było wtedy bardzo ciepłe lato. Nie miałam na miejscu kuchni z prawdziwego zdarzenia, brakowało lodówek, warunki były wręcz polowe. Mój dopiero co przywieziony gulasz z normalnej kuchni zaczął kipieć. Jak go spróbowałam, byłam przekonana, że zaczął się proces fermentacji, gdyż papryka i pomidory mają bardzo dużo cukru. Byłam przerażona – wyznała "Super Expressowi".
Szczęśliwie sytuację udało się opanować. W tamtym momencie znalazł się ktoś, kto wybawił Gessler z kryzysu. – Doświadczony kelner, Hiszpan, który już niejedno widział, powiedział: "mała, uspokój się" i poszedł po cztery butelki koniaku. Wlał je do środka, zagotował i fermentacja w cudowny sposób ustała. Później okazało się, że to był najlepszy gulasz w moim życiu Nikt się nie pochorował. Wszystko wyszło znakomicie, ale naprawdę, moje zwątpienie sięgało dna – podsumowała.