Maciej Musiał: "W miłości wiek nie ma żadnego znaczenia. Wiem, bo spotykałem się z o 9 lat starszą kobietą" [WYWIAD]
Jest twarzą "1983”, pierwszego polskiego serialu Netfliksa. W kinach możemy oglądać go komedii "Miłość jest wszystkim". Ale Maciej Musiał nie zwalnia tempa. Złapaliśmy go w Budapeszcie, gdzie pracuje nad "Wiedźminem".
01.12.2018 | aktual.: 02.12.2018 09:57
Artur Zaborski: Masz 23 lata, a już przechodzisz do historii kina za sprawą pierwszego w dziejach polskiego serialu Netfliksa. Masz poczucie, że dokonałeś czegoś wielkiego?
Maciej Musiał: Skupiam się na tym, co przede mną. Ale uważam, że "1983” jest czymś unikatowym i jestem z niego bardzo dumny.
I mówisz o tym wszystkim z takim spokojem, bez egzaltacji, bez uniesień, bez nerwów?
Przeżywałem ten projekt przez ostatni rok. Wiem, że udało nam się zrobić coś bardzo wyjątkowego, więc mam już dystans i spokój. Największy stres odczuwałem przed oficjalną premierą w Teatrze Dramatycznym. Niepokoiłem się, jak serial zostanie odebrany, bo nie jest łatwy. "1983” jest jak dobra, ale trudna książka, która wymaga od widza skupienia i zaangażowania. Dziś powstaje mnóstwo łatwych seriali. "1983” jest inny, poetycki, odważny, wymagający. W tym tkwi jego siła. Dużo we mnie zostało z pracy nad nim.
Co konkretnie?
Na pewno świetne wspomnienia. To był genialny czas, choć mocno wyczerpujący. Przez pół roku otwierałem rano oczy i cieszyłem się, że mogę wstać z łóżka i ruszyć na plan.
Które wspomnienie ciśnie ci się jako pierwsze?
Jest ich wiele, ale pamiętam jeden z pierwszych dni zdjęciowych. Kręciliśmy scenę przyjęcia, piłem w niej szampana, rozmawiałem z Andrzejem Chyrą i myślałem, że życie jest piękne.
Życie niedospanego i zmęczonego aktora jest piękne?
No pewnie. Dlaczego nie? Jestem szczęściarzem…
…i pracoholikiem, który jednocześnie spędzał intensywny czas na planie serialu i kończył szkołę.
Udało mi się coś, co nie miało prawa się udać. Do dzisiaj nie wiem, jak to się stało, że pogodziłem pracę na planie i zajęcia w szkole aktorskiej w Krakowie. Na czas zdjęć miałem indywidualny tok studiów. Więc kiedy tylko miałem taką możliwość, wsiadałem do pociągu i jechałem do Krakowa na zajęcia. W pewnym momencie prawie zamieszkałem w Pendolino. Tempo mojego życia było wyjątkowo szybkie.
Miałeś chwile kryzysu?
Kręciliśmy w soboty i w niedziele, czasami na dwie ekipy, oprócz tego studia. Pod koniec byłem już bardzo zmęczony. Tym bardziej, że egzaminy zbiegły się z końcem zdjęć, ale ta radość, o której ci mówiłem, mnie napędzała.
Przy "1983" byłeś nie tylko aktorem, ale i producentem. Czy ekipa traktowała cię inaczej?
Nie, moja rola producenta skończyła się przed rozpoczęciem zdjęć. Na planie zajmowałem się już tylko graniem i postacią Kajetana.
Masz z nim coś wspólnego?
Obaj wychowaliśmy się w mocnym światopoglądzie. I obaj mocno dążymy do celu.
To twoja kreacja czy wypadkowa pracy twojej i reżyserek?
Wspólna praca. Nasze reżyserki - Agnieszka Holland, Agnieszka Smoczyńska, Katarzyna Adamik i Olga Chajdas - były bardzo otwarte, nigdy nic nie narzucały. Odbyliśmy wiele budujących i rozwijających rozmów, które pozwoliły tego bohatera dopełnić.
Wchodziłeś w dyskusje z reżyserkami?
Kiedy Agnieszka Holland mówi, że coś ma wyglądać tak a nie inaczej, to po prostu to robisz, bo ufasz jej w stu procentach.
"1983" dotyka drażliwego tematu - pokazujecie Polskę, w której komunizm nie upadł. Czy myślisz, że osoba Agnieszki Holland na stanowisku reżyserki może dodać temu tematowi politycznej pikanterii?
Wiedzieliśmy, że serial może być odbierany politycznie. Ale tworząc go, nie myśleliśmy o tym. Pierwszy odcinek został napisany, zanim PiS doszedł do władzy, więc nie jest to komentarz do aktualnej sytuacji społeczno-politycznej. Siłą "1983" jest to, że nie stawia żadnych tez. Są wątki, które spodobają się lewej stronie, są takie, które usatysfakcjonują prawą.
To pierwsza polska produkcja Netfliksa. Możemy mówić o patriotyzmie?
Możemy powiedzieć, że powstał z miłości do Polski, bo nasz scenarzysta Joshua Long, który jest Amerykaninem, zakochał się w naszej ojczyźnie.
Obcokrajowiec rozumie Polskę?
Long wydobył te elementy polskiej historii i polskiej rzeczywistości, które nam nie wydają się interesujące. Dzięki temu mamy świeże, oryginalne spojrzenie. Oczywiście, Joshua miał cały sztab konsultantów historycznych, którzy zadbali o to, żeby jego wizja była jak najbardziej wiarygodna i zgodna z prawdą historyczną.
Realizm był dla was ważny?
Wiarygodność była ważna. Musieliśmy tak przedstawić rzeczywistość, żeby widz uwierzył w ten świat. Myślę, że nam się udało.
Twój bohater Kajtek jest mocno zaangażowany politycznie, wierny idei, której strzeże za wszelką cenę.
Kajtek ma - mówiąc kolokwialnie - wypraną głowę. Jest produktem. Został wychowany w określonym światopoglądzie i nigdy nie miał dostępu do innej perspektywy. Musi dorosnąć do tego, żeby zauważyć, że prawda jest narzędziem. Co jest bardzo aktualnym zagadnieniem w świecie pełnym fake newsów.
Ty jak na tę sprawę patrzysz?
Żyjemy w erze swobodnego dostępu do informacji. Kiedyś były tylko książki, których zdobycie nie było aż tak łatwe. Teraz wszystko mamy pod ręką. Pytanie tylko, czy to wystarcza, żeby zdobyć właściwą perspektywę. Takie i inne pytania padają w naszym serialu.
Do ciebie też mamy teraz "swobodny dostęp". Polska oblepiona jest plakatami z tobą, promującymi nie tylko "1983”, ale i "Miłość jest wszystkim”, komedię świąteczną, w której głównym bohaterem jest Świętym Mikołaj. Długo w niego wierzyłeś?
Do czasu, kiedy Tomasz Karolak mi powiedział, że Mikołaj nie istnieje! Niestety prawda jest bardziej prozaiczna. Kiedy byłem dzieckiem, znalazłem prezenty pod łóżkiem rodziców i czar prysł. Pamiętam, że siedziałem wtedy w oknie i płakałem.
Ale prezenty dostajesz nadal?
Tak, co roku te same - skarpetki i czapki. Takie prezenty są super!
Idea świąt jest ci bliska?
To czas, który zawsze spędzam z bliskimi, niezależnie od wszystkiego. Lubię "Miłość jest wszystkim”, bo zwraca uwagę na kilka kwestii, m.in. na komercjalizację świąt. Korporacje zarabiają na nich krocie, kampanie świąteczne zaczynają się już w listopadzie. Wydaje mi się jednak, że można się temu mądrze poddać. Kiedy widzę reklamę Coca-Coli z Mikołajem, to się cieszę. Nie chcę generalizować, że święta są zupełnie skomercjalizowane.
"Kevina samego w domu" też oglądasz?
Jeśli akurat trafię na niego w programie, to oglądam. Ale nie zastygam przed telewizorem, aż się zacznie.
Wracając do "Miłość jest wszystkim”. Interesujący jest wątek, w którym twój bohater wiąże się z o wiele starszą postacią Agnieszki Grochowskiej.
Bardzo nam zależało, żeby między naszymi postaciami była chemia. Żeby ludzie uwierzyli w łączące ich uczucie. Uważam, że jeśli chodzi o miłość, to wiek nie ma nic do rzeczy. Nikomu nic do tego. Sam na planie czerpałem ze swoich doświadczeń, bo kiedyś byłem w związku z o dziewięć lat starszą dziewczyną. Różnica wieku nie miała w naszym przypadku znaczenia. Tak samo jak nie ma znaczenia w przypadku bohaterów, którzy poddają się temu, co ich do siebie przyciąga.
Masz teraz złoty okres. "1983", "Miłość jest wszystkim", a do tego "Wiedźmin", twój kolejny duży projekt dla Netfliksa. Lubisz fantastykę?
No pewnie. Uważam, że "Wiedźmin" to nasze dobro narodowe. Pamiętam jak Donald Tusk dał grę Barackowi Obamie. Aktualnie przebywam w Budapeszcie, gdzie pracujemy nad tym projektem, ale nie mogę nic powiedzieć. Na pewno stoi za nim świetna ekipa ze wspaniałym Alikiem Sakharovem, jednym z ojców sukcesu "Gry o tron", na czele.
Jesteś fanem "Gry o tron”?
Wolę "Ozark", ale to dlatego, że "Gra o tron" ma tak wiele sezonów. Nie załapałem się na początku i wiem, że jak odpalę jeden odcinek, to zniknę. Tylko to powstrzymuje mnie przed zanurzeniem się w tej historii.