Gessler byłaby wściekła. Tak po latach wygląda knajpa po rewolucji
W 2013 roku Gessler przeprowadziła w Pucku burzliwe rewolucje, nie obyło się bez krzyku, łez, a nawet machania siekierą. Kilka lat później lokal nawiedził pożar, właściciele podnieśli się po tym dzięki zbiórce. Sprawdziliśmy, jak sobie radzą dzisiaj.
16.07.2021 09:14
Położony przy drodze na Półwysep Helski Puck to miejscowość, która latem pełna jest przyjezdnych turystów. Region ma dla nich niezwykle bogatą ofertę kulinarną, więc konkurencja jest naprawdę duża. Zwłaszcza, że po sezonie dobrze wiedzie się tylko tym, które potrafią przyciągnąć klientów smacznym jedzeniem.
Gdy w 2013 roku właściciele restauracji o ówczesnej nazwie Paradis wezwali na pomoc Magdę Gessler, to miejsce świeciło pustkami. Afrykański wystrój lokalu, niesmaczne jedzenie, karta bez ryb - znana restauratorka była bezlitosna w wymienianiu wad restauracji. Najbardziej "uwierały" ją jednak okna, które się nie otwierały. W pewnym momencie próbowała nawet wybić je siekierą!
To nie była pokojowa zmiana. Właściciele kłócili się z gwiazdą TVN, zanim zrozumieli, że jest ich jedynym ratunkiem. Ostatecznie rewolucja okazała się sukcesem, ale to nie oznaczało happy endu. Kilka lat później w lokalu wybuchł pożar.
Spłonęła kuchnia, bez której lokal musiał zostać zamknięty. Właściciele nie poddali się, ruszyła publiczna zbiórka, dzięki której mogli znów się otworzyć. Postanowiliśmy sprawdzić, jak radzi sobie Beka w samym środku sezonu i czy wciąż wspomina się tu "Kuchenne Rewolucje".
Mimo ładnej pogody i obiadowej pory w restauracji zajęte były tylko dwa stoliki. Musieliśmy usiąść na zewnątrz, bo w Bece wciąż nie ma klimatyzacji, a okna, z którymi "walczyła" Gessler, są zamknięte na "amen". Gwiazda TVN byłaby wściekła, bo właściciele obiecali jej zmianę okien... 8 lat temu.
Na ścianie lokalu wiszą fotografie upamiętniające jego najgorsze chwile: skutki pożaru, jaki zniszczył restaurację kilka lat temu. Umieszczono także podziękowania dla wszystkich, którzy wykazali się wtedy wielkim sercem i solidarnością. Miejsce jest wyremontowane i na pierwszy rzut oka wygląda tak, jak zostawiła je 8 lat temu Gessler.
Karta od razu zaprasza nas do spróbowania menu autorstwa znanej restauratorki. Zachowano w niej wszystkie propozycje Magdy Gessler: zupę chrzanową z dorsza, dorsza z grzybami i gruszkę z lodami. Wybieramy menu z programu TVN i dwa dodatkowe dania.
Obsługiwała nas sympatyczna kelnerka o raczej krótkim stażu, która nie znała składu dań i nie wszystko trafiało na nasz stół o czasie. W dobie problemów kadrowych w popandemicznym krajobrazie gastronomii jest to problem, na który można swobodnie przymknąć oko. Za dwudaniowy posiłek z napojami i jeden deser dla dwóch osób zapłaciliśmy 144 złote.
Czy dania przeszłyby dziś test Magdy Gessler? Naszym zdaniem niestety nie. Zupa była zbyt słodka, dorsz bez smaku, placek po cygańsku nieodpowiednio wysmażony, deser nawet niewarty uwagi. Przeciętna kuchnia, którą zapomina się zaraz po odejściu od stolika i niewiele jest tu powodów, by do niej wrócić.
Widać, że zdecydowanie brakuje tu uwagi i dbałości o najlepszy smak. Może to rutyna, może brak znajomości innych, lepszych kuchni w regionie, ale przez to Beka nie przoduje na mapie nadmorskiej gastronomii. Brak tłumów przy stolikach jest tylko na to dowodem.