RozrywkaKuchenne rewolucje: Magda Gessler robi rewolucje w remizie. "Bardzo dużo nieszczęścia!"

Kuchenne rewolucje: Magda Gessler robi rewolucje w remizie. "Bardzo dużo nieszczęścia!"

Magda Gessler zawarła w "Kuchennych rewolucjach" pakt ze strażakami. Wszystko po to, by ratować jedną z restauracji na Śląsku.

Kuchenne rewolucje: Magda Gessler robi rewolucje w remizie. "Bardzo dużo nieszczęścia!"
Źródło zdjęć: © East News
Michał Dziedzic

Magda Gessler pojawiła się w restauracji "Dzika róża" w Rybniku, prowadzonej przez Ewę i Michała. Lokal, znajdujący się w remizie strażackiej, miał spore problemy. Jedyne zamówienia pojawiały się na przyjęcia komunijne, a na śląski obiad goście zjawiali się jedynie w niedziele. Sytuacja była na tyle zła, że restauracja w tygodniu była zamykana. Coraz bardziej depresyjny nastrój i ciągły stres martwiły mamę Ewy, która sporo dołożyła do mało rentownego biznesu.

"Kuchenne rewolucje" - degustacja dań

- Tu ludzie tylko przychodzą na wesela, jestem wabikiem na wesela - powiedziała od wejścia oburzona Magda Gessler. Zrezygnowany właściciel wyjaśnił, że nawet wesel nikt nie chce w lokalu organizować. Restauratorce nie pozostało nic innego, jak złożenie zamówienia.

- Bardzo dobry żurek z jajkiem sadzonym! - pochwaliła pierwsze danie. Pozostałe też przypadły jej do gustu.

"Kuchenne rewolucje" - rozmowa z właścicielami

- Myślicie, że jak człowiek dobrze ugotuje, to będą goście? Jesteście na pierwszym pietrze, to jest bardzo ciężkie. Was w ogóle nie widać - mówiła Gessler do właścicieli. Odbyła też szczerą rozmowę z Ewą.

- Cudownie gotujesz, ale nie wierzysz w siebie. Dlaczego ty nie wierzysz w siebie, bo jesteś puszysta? - dopytywała gwiazda. - Dokładnie tak... - odpowiedziała z płaczem kucharka.

Okazało się, że mama Ewy niedawno przeszła zawał. Mimo to kobieta zjawiała się codziennie w restauracji i z uśmiechem pomagała dzieciom.

- Bardzo dużo nieszczęścia w jednym domu! - skwitowała Gessler.

"Kuchenne rewolucje" - zmiany w lokalu

Restauratorka przeprowadziła w knajpie zupełną rewolucję. Postanowiła nie odcinać się od wizerunku straży pożarnej, tylko zrobić atut z lokalizacji restauracji. Nazwała je "Szynk u Fujermana".

- Będzie to miejsce tak kolorowe jak ja: fiolet i czerwień. Elementy strażackie, wóz strażacki. Swojskie, śląskie jedzenie - zapowiedziała.

Co więcej, Gessler wpadła na pomysł, by strażacy, którym się tutaj spodoba, powiesili swój portret na ścianie lokalu. Tym samym stali się "strażnikami rewolucji". Pomysł okazał się sukcesem, podobnie jak uroczysta kolacja. Po kilku tygodniach restauratorka wróciła do remizy.

- Strażacy wpadają tu na obiad, są zadowoleni - zachwalał właściciel.
- Jest na prawdę przepysznie - rozpływała się Gessler, próbując swoich dań. To kolejna udana rewolucja!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (87)