"Kuchenne rewolucje" w Świnoujściu. Nieudana próba ratunku restauracji i małżeństwa
W odpowiedzi na list zrozpaczonej Ewy, Magda Gessler postanowiła odczarować restaurację w Świnoujściu. Okazuje się, że nie układało się nie tylko w lokalu. Między właścicielką a jej mężem Krzysztofem, nie było lepiej. - Miejsce jak z kosmosu - skwitowała Gessler.
W pobliżu przystani promowej w Świnoujściu Ewa i Krzysztof otworzyli swoją wymarzoną restaurację. "Taste" to ich pierwszy wspólny interes, ale małżeństwo może pochwalić się 15-letnim stażem pracy w gastronomii.
- Nie ma większego absurdu, niż zrobienie koktajl baru z restauracją. Koktajl bar to możecie zrobić na dachu wieżowca w centrum Świnoujścia, a nie w lokalu przy pierwszej linii brzegowej - grzmiała Magda Gessler.
Ewa pracowała już jako kelnerka, a Krzysztof był barmanem. Wieloletnie doświadczenie w branży zdało się jednak na nic.
- Oni nie mają pojęcia o prowadzeniu interesu - rzuciła na wejściu Gessler.
W Świnoujściu wszystko było nie tak. Restauratorka od samego progu "Taste" miała nietęgą minę. Nie pasowała jej oferta restauracji, sposób przyrządzania potraw, a także wystrój lokalu.
- Myślę, że tu się przychodzi na picie, a nie na jedzenie - westchnęła restauratorka.
W menu "Taste" znaleźć można było potrawy z całego świata. Były steki z brazylijskiej wołowiny, koktajl z awokado z krewetkami, a także włoskie makarony.
Najbardziej dostało się kucharzowi. Jako pierwszy do czynienia miał z temperamentem wybrednej restauratorki. Gessler zażyczyła sobie potrawy za 20 euro. Jak nie trudno się domyślić, nie spełniał jej oczekiwań.
- Nigdy nie jadłam ogórka, który jest ciepły i makaronu, który jest chłodny. I to jest ten wasz cudowny zaczarowany kucharz? Ty masz za kolorowo w głowie - wyśmiała Gessler szefa kuchni.
Kucharz Konrad nie zgodził się z surową opinią Gessler. Jak stwierdził, za wcześnie na tak daleko idące oceny.
Najgorzej było, kiedy gospodyni "Kuchennych rewolucji" zajrzała do kuchni.
- Pierwsze to czystość i uczciwość wobec gościa. Kuchnia jest tak brudna, że aż czarna - grzmiała Gessler.
- To się ciągnie jak gile - dodała zniesmaczona.
Wówczas po raz kolejny restauratorce postawił się Konrad, szef kuchni.
- Bardziej wypoczęty człowiek mógłby znaleźć czas, żeby posprzątać kuchnię - skwitował zarzuty Gessler.
Gwiazda TVN nie omieszkała skrytykować także samego wystroju lokalu. Wnętrze restauracji utrzymane było w czarno-złotej kolorystyce. Ewa i Krzysztof szybko sami doszli do wniosku, że gdzieś musieli popełnić błąd.
- Ludzie już się nie dają nabrać na złoto na ścianach - skwitowała wnętrze Gessler.
I coś w tym jest, bo goście, którzy do nich przychodzili, w mgnieniu oka wychodzili zażenowani.
- Kto z was był w Świnoujściu? Czy skutecznie pomogę dzisiaj małżeństwu z niemowlakiem? Hmmm... - zastanawiała się gospodyni "Kuchennych rewolucji".
Na wizji nie zabrakło chwili grozy, kiedy restauratorka wzięła na rozmowę właścicielkę lokalu. Nie obyło się też bez przytyków do życia prywatnego. Kobieta jest 4 miesiące po porodzie, a jej małżeństwo się rozpada. Ze wszystkiego zwierzyła się w intymnym liście do Gessler.
- Ty w ogóle nie masz wpływu na swojego męża - powiedziała restauratorka. Mimo zarzutów, finałowa kolacja przebiegła bez zarzutu.
Kiedy restauratorka wróciła do Świnoujścia po kilku tygodniach, nie miała powodów do zachwytu. Szef kuchni wylądował w szpitalu. Podobno zasłabł z przemęczenia i stresu.
- Wiedziałam, że to nie jest prawdziwy szef kuchni - nie szczędziła mężczyzny Gessler.
- Jestem mocno rozczarowana. Jedzenie bardzo średnie, bez przypraw, w pieczeni za dużo wody, w zupie nie czuć dorsza - rzuciła.
Ewa i Krzysztof zamarli. Nie spodziewali się tak surowej krytyki.
- Mając takie podejście, daleko nie zajedziecie. Nie można budować restauracji na jednej osobie, winę ponoszą za to właściciele, jak wezmą to do serca, to może się udać - usłyszeli od surowej Gessler.