RozrywkaKuba Wojewódzki się skończył. A jeśli nie, to już dawno powinien

Kuba Wojewódzki się skończył. A jeśli nie, to już dawno powinien

O odejściu samozwańczego króla TVN-u plotkuje się od kilku lat. Wciąż jednak jego programy trafiają do kolejnych ramówek. Jak to możliwe, skoro jedyne, co serwuje widzom, to odgrzewane kotlety. I to takie, które wywołują niestrawność.

Kuba Wojewódzki się skończył. A jeśli nie, to już dawno powinien
Źródło zdjęć: © ONS.pl

19.09.2018 | aktual.: 19.09.2018 14:49

Kuba Wojewódzki jest prawdziwą legendą, jeśli chodzi o polskie produkcje typu talent-show. Niezniszczalny weteran, można by powiedzieć. Niejedną wojnę przeżył, niejednego szefa do siebie przekonał. W tej walce o palmę pierwszeństwa zupełnie jednak zapomniał o najważniejszym - o widzach, dzięki którym istnieje. A ci są coraz bardziej poirytowani tym, co im serwuje.

Oglądając pierwsze odcinki najnowszego sezonu, w głowie kołacze się jedno zdanie: "już to gdzieś widziałam". Te same kanapy, ta sama scenografia, ta sama idealnie wypucowana podłoga. Nową oprawę zyskało nawet "Koło fortuny" z Rafałem Brzozowskim w roli prowadzącego i "Jaka to melodia?" z Norbim na czele. U Wojewódzkiego wizualnie przez lata nie zmieniło się nic. Kanapa nie drgnęła nawet o centymetr. Zresztą, nie tylko ten aspekt aż prosi się o zmianę.

Odgrzewany kotlet

Można też odnieść wrażenie, że w Polsce nie ma już gwiazdy (ani nawet celebryty klasy B), która nie pojawiłaby się w progach samozwańczego króla TVN-u. Ba! Wielu z gości czuje się w studiu jak u siebie w domu. Nie są bowiem u niego debiutantami, bo maglowani przez Wojewódzkiego byli już po kilka razy. Prowadzący sam zresztą tego nie ukrywa i na początku programu mówi wprost: "tak, oto gwiazda, która była w moim programie w następujących latach". I trwa wyliczanka.

Jedynym powiewem świeżości ma być zapraszanie tych, którzy są "objawieniem młodego pokolenia". Pierwszy przykład z brzegu? Żabson, a właściwie Mateusz Zawistowski. 24-letni raper, o którego istnieniu słyszała tak naprawdę garstka ludzi, opowiadał przed kamerami, jak bardzo "lubi hajs" i że podczas następnej wizyty "będzie miał diamenty w łańcuchach". Ci widzowie, którzy wytrzymali do końca, powinni dostać medal za cierpliwość.

"Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść"

Program Kuby Wojewódzkiego zadebiutował na antenie Polsatu w 2002 r. Po kilku latach ten sam format przeniósł się do konkurencyjnej stacji. W tej formie emitowany jest już w sumie 16 lat, co można uznać za spory sukces jak na polskie warunki. Trudno jednak przejść obojętnie obok wyników oglądalności. Tym daleko do tych, którymi showman mógł pochwalić się na początku swojej telewizyjnej działalności (wg serwisu wirtualnemedia.pl jesienny sezon 2017 oglądało średnio 936 tys. osób, a ten w 2016 r. - 1,04 mln osób). Choć główny zainteresowany systematycznie wyśmiewa te pogłoski, to stopniowy odpływ publiczności mówi sam za siebie.

Jeszcze kilka lat temu show Wojewódzkiego skupiało przed telewizorami miliony widzów. Program był kontrowersyjny, z dobrym tempem i kąśliwymi ripostami prowadzącego, który nadawał całości jeszcze większego kolorytu. Niestety, to już przeszłość. Dziś prezenter krąży wokół swoich ulubionych tematów (pieniądze, seks i polityka), zabawia widownię wyświechtanymi żartami i przytacza historie, które niejednego by uśpiły.

Nawet goście, którzy do niedawna trzęśli portkami na myśl o spotkaniu z TYM Wojewódzkim, dzisiaj spotykają się z nim na zupełnym luzie. Prowadzący dawno schował pazurki i nikt nie musi obawiać się, że nie zdoła odbić piłeczki rzuconej przez showmana. Rozmowy z gwiazdami to nic nie wnoszące pogadanki, które równie dobrze mogłyby się nie odbyć. Szczerze? Nic byśmy nie stracili.

Kubo, mamy tylko jeden apel: "trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Niepokonanym".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (431)