"Komiczni i męczący". Zaskakujący zwycięzca debaty wyborczej w TVP
- Gdzie dwóch się bije, tam Hołownia korzysta - tak przedwyborczą debatę w TVP skomentował dla Wirtualnej Polski Konrad Kiljan, ekspert w dziedzinie komunikacji politycznej i biznesowej z Uniwersytetu Warszawskiego.
09.10.2023 21:36
W poniedziałek późnym popołudniem w TVP odbyła się debata wyborcza. Było gorąco. Kto wypadł najlepiej, kto przekonał do głosowania na swoją partię? Komentarzy i punktów widzenia będzie na pewno mnóstwo.
Wirtualna Polska postanowiła spojrzeć na debatę z bardzo nieoczywistej strony - zapytaliśmy Konrada Kiljana, specjalistę od komunikacji politycznej i biznesowej, o to, jak osoby, które brały w niej udział, wypadły jeśli chodzi o prezencję, mowę ciała, sposób argumentacji.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: Jakie masz pierwsze wrażenia po telewizyjnej debacie wyborczej?
Konrad Kiljan, ekspert ds. komunikacji politycznej i biznesowej, UW: Tusk i Morawiecki bardzo mocno starali się zmienić debatę w osobisty spór. Często wskazywali na siebie palcami, ich wypowiedzi kipiały od osobistych wycieczek, historii o zarobionych pieniądzach i oskarżeń o tchórzostwo. Było tego tak dużo, że stali się komiczni i męczący.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy komuś udało się wykorzystać ten ich spór na swoją korzyść?
Tak, Hołowni. Ta kłótnia, przypominająca walkę kogutów, otworzyła mu pole do działania, a on skutecznie na nie wszedł. Na tle Tuska i Morawieckiego, Hołownia w pełni wykorzystał swoje telewizyjne doświadczenie. Jako jedyny mówił jakby miał przed sobą publiczność, przemawiał z podniesioną głową i swobodnie zmieniał tempo wypowiedzi. Odwracał tendencyjne pytania i umiejętnie grał pauzą, dyktując, które problemy są kluczowe dla przyszłości Polski i jakości życia Polaków. Przedstawił się jako nowoczesny mąż stanu ponad partyjnymi animozjami.
A co pokazali Morawiecki i Tusk? Czy udało im się wyjść poza ten pojedynek?
Morawiecki często bujał rękami, żeby podreślić rysowany w referendalnych pytaniach podział. Wiele jego gestów raziło sztucznością, podobnie jak wcześniej przygotowane teksty, takie jak otwierające tę konfrontację słowa: "wszyscy na jednego, to banda Rudego". Nie da się poważnie przedstawiać Polski jako niezdobytej twierdzy i wymachiwać pięściami, gdy każdą wypowiedź zaczyna się nazwiskiem rywala.
A rywal?
Tusk zaskakująco wolno się rozkręcał. Był dość spięty, odebrał sobie przez to czas w pierwszej wypowiedzi. Sprawiał wręcz wrażenie zagubionego, jakby nie zrozumiał zasad i roli sygnału dźwiękowego. Dużo czasu poświęcał na rozliczanie telewizji i rządzących. Bardzo intensywnie, z lekkim przygarbieniem, patrzył w kamerę. Wypadł przez to wiarygodnie w zapowiedziach rozliczenia władzy, ale dość chaotycznie, kiedy mówił o pozytywnej wizji.
Kto jeszcze zwrócił Twoją uwagę?
Joanna Scheuring-Wielgus umiejętnie łączyła rzeczowe postulaty Lewicy z osobistym zaangażowaniem. Jako jedyna mówiła z autentycznym uśmiechem, zwłaszcza w momentach, w których obiecywała pozytywną wizję. Opuszczenie oczu po wspomnieniu śmierci męża było najbardziej wzruszającym momentem. Łącząc rzeczowość z ludzką twarzą, przedstawiła swoją formację jako ugrupowanie najbardziej empatyczne.
Bosak natomiast przemawiał w swoim stylu – mechanicznie, trochę wojskowo, rytmem sprawozdania. Machając jedną ręką wyznaczał sam sobie marszowy rytm. Umiejętnie wplatał w niemal każde zdanie słowa takie jak: realnie, fundamentalnie, instrumentalnie. To pewnie miało dodawać mu powagi, ale nieco zepsuł ten efekt, często patrząc w kartkę. Swoich fanów pewnie zadowolił.
Zobacz także
No i został jeszcze Krzysztof Maj. Jak wypadł?
Obiecał przedstawienie się jako osoba bliska ludzi. I to w pewnym sensie się udało, ale jednocześnie był zupełnie nijaki, nie wyróżniał się stylem ani zawartością wypowiedzi.
Czy ktoś zrobił jakieś rażące błędy?
Skandalem jest zachowanie Michała Rachonia. Całą debatę wyraźnie się męczył, ze znudzoną miną czekał na swoje wypowiedzi. Najpierw przerwał Tuskowi przywitanie z widzami, potem bezczelnie skomentował jego wypowiedź. Potwierdził, że wierność partii jest dla niego ważniejsza od wszelkich zasad. Jego pytania były nie tylko dłuższe niż czas na odpowiedzi, ale też powielały całkowicie narrację PiS. Na szczęście większość uczestników zignorowała stawiane przez niego fałszywe alternatywy.
Przemek Gulda, Wirtualna Polska
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" sprawdzamy, jak bardzo Netflix zmasakrował "Znachora", radzimy, dlaczego niektórych seriali lepiej nie oglądać w Pendolino oraz żegnamy się z "Sex Education", bo chyba najwyższy już czas, nie? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.